Wczoraj na jedną z fabryk w donbaskim Lisiczańsku spadło pięćset rosyjskich pocisków. Pod Barwinkowem użyto bomby fosforowej, jeden z żołnierzy przysłał nam nagranie, na którym ujął początek zagłady chemicznej malutkiej frontowej miejscowości. Wczoraj na drodze do Izium widać było polanę z dziurami po bombach usianymi gęsto jak na tarce do ścierania sera.
Dlatego więc hrabiostwu warszawskich saloników potrzebna była rozrywka. Rosji przecież nie będą powstrzymywać, ale jakoś potrzebują postawić się w aurze ważnych i potrzebnych komentatorów. Zamówiono więc takie małe igrzyska, widowiskowe, sensacyjne, ale niezbyt krwawe, berlińskie i moskiewskie pieski nie lubią sobie pazurków brudzić.
Samo oblanie farbą rosyjskiego ambasadora to dobry fundament na serię memów, kilka oficjalnych komunikatów z wyrażeniem troski i ciętej szydery w zaciszu własnego domu. I tyle. Ale nie dla nich.
W obronie rosyjskiego ambasadora musiała odezwać się Konfederacja. Krzysztof Bosak napisał więc:
A pamiętacie jak rząd PiS chronił ambasadę Izraela? Jak chcieliśmy przed nią zrobić pikietę ws. roszczeń żydowskich to wojewoda zamknął wszystkie ulice wokół ambasady, tak żeby nie można było nawet podejść. Jak chcą to potrafią! Podwójne standardy zamiast państwa prawa.
W podobnym tonie komentuje dziennikarz Gazety Wyborczej Bartosz Wieliński:
Gdy PiS organizował miesięcznice smoleńskie, policja była w stanie odgrodzić spory kawał warszawskiego śródmieścia. Domu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego przed demonstrantami chroniły dziesiątki radiowozów. Demonstrantów i towarzyszących im dziennikarzy godzinami trzymano w policyjnych kotłach.
Czyli lider Ruchu Narodowego rozpacza, bo jemu nie pozwolono zrobić widowiska na spotkaniu z ambasadorem Izraela a dziennikarz Wyborczej wspomina z żalem, że przez postawę policji podobnej akcji nie dokonano na szefie partii rządzącej.
Jakżeż oni są do siebie podobni, ta „ideowa prawica” i ci od hasła „nam nie jest wszystko jedno”.
Chciałoby się skomentować, ale szkoda schodzić do piwnicy, by sięgnąć do tego poziomu. Konfederaci teraz mają w końcu inne zmartwienia - Janusz Korwin Mikke zaskarża nas, bo chce obronić niewiedzę Hitlera o Holokauście a Artur Dziambor wykrzesał nazwę dla swojej frakcji, tzw. „czwartej odnogi Konfederacji”. Wyborcza liczy kolejne płcie, hasłem „to jest wojna” opatruje strajk „osób z macicami”, a wyśmiewa wraz z Onetem Wojska Obrony Terytorialnej czy modernizację czołgów przez polski MON.
Tymczasem na garniturze ambasadora nic się nie wydarzyło. Rosja bardziej już Polski nienawidzić nie będzie, pokrzyczą uliczni krzykacze, pokotłują się komentatorzy, którzy i tutaj wskażą winę PiS, paru domorosłych ekspertów orzeknie z poważnymi minami to i owo. Tymczasem, jak to opisał Wojciech Biedroń, taka rzecz musiała się wydarzyć. Nikt nie będzie wysiedlał ludzi na trasie przejazdu ambasadora Andriejewa by ocalić tę czy tamtą kanalię od oblania farbą.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Biedroń: Farba na twarzy pomagiera diabła. Tego nie dało się uniknąć
Pięknie się dzieciaki bawią w naszej ojczyźnie, dzięki Bogu te ich igraszki nie dochodzą z gabinetów rządowych, a jedynie z trybun opozycji. Czasy jednak są zbyt poważne, by amatorów happeningów i pląsów dopuszczać do decydowania o naszym kraju.
OBEJRZYJ TAKŻE RELACJĘ Z DONBASU:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/597847-kto-probuje-rozdmuchac-akcje-z-rosyjskim-ambasadorem