Opowiada mi osoba znająca dobrze kulisy obozu rządzącego: doradcy co jakiś czas proponują serię wydarzeń, które miały być formą aktywności skierowanej na pozyskanie wyborców, przyciągnięcie ludzi, aktywizację tzw. „bazy”. Ale odpowiedź za każdym razem jest negatywna.
Mamy wojnę, nie czas na zabawę i politykowanie
— słyszą od osób decyzyjnych.
Nie oznacza to brak aktywności. Zjednoczona Prawica konsekwentnie idzie dwiema równoległymi liniami: maksymalnego wysiłku skierowanego na bezpieczeństwo Polaków i państwa oraz pełnej mocy na zmniejszenie dolegliwości Putinflacji i niestabilności gospodarczej wywołanej wojną. Obie są równie ważne.
W obozie rządzącym panuje przekonanie iż dziś jak nigdy wcześniej trzeba się skupić na konkretach. Bo napaść Putina na Ukrainę przyniosła zagrożenia, których nie da się obejść, ominąć, zapudrować. Albo wykona się pracę, która te skutki zniweluje, ryzyka oddali - albo prędzej czy później pojawią się konsekwencje.
Co samo w sobie nie jest złe, bo akurat sprawczość, skuteczność i zdolność działania w sytuacjach kryzysowych zawsze była naszym atutem. Na kampanię przyjdzie czas później
— przekonuje mnie jeden z ważnych polityków PiS.
W obozie rządzącym panuje przekonanie, że sondaże jak na tak trudny czas nie są złe. W grupach zdecydowanych oscylują dość często wokół 40 procent.
Dlatego za mocno ryzykowne uznałbym analizy, które starają się wykazać, że w wyborach obóz Jarosława Kaczyńskiego straciłby władzę, i to zarówno w opcji jednej listy opozycji jak i dwóch czy trzech. Tak się oczywiście może stać, bo mamy w Polsce żywą, prawdziwą demokrację, a opozycja pozostaje bardzo silna. Stoi za nią zdecydowana większość wielkiego biznesu, potężnych mediów, ośrodków zagranicznych.
Ale to na pewno nie jest przesądzone. Opozycja i jej media za wcześnie dzielą skórę na pisowskim niedźwiedziu. Podpowiadaczom umyka jeden ważny fakt: otóż obóz szeroko pojętej opozycji prowadzi dziś rozpędzoną, ekstremalnie populistyczną, wykorzystującą putinowską agresję, kampanię wyborczą. W tym samym czasie obóz rządzący zajęty jest rządzeniem. I traktuje to zadanie, z czym chyba wszyscy się zgodzą, bardzo poważnie.
Co ważne, wojna na Ukrainie w pełni potwierdziła diagnozy stawiane przez PiS, a kompromitacja opozycji, zwłaszcza tuskowej, jest w tych sprawach głęboka i bolesna. Żadna mgła polityczna, świadomie dziś rozsiewana, tego nie zakryje.
W rozmowie z portalem wPolityce.pl szef klubu PiS i wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zapowiadał wprawdzie zwiększenie aktywności i przejście do ofensywy w terenie („struktury po pandemii trochę „przysnęły”, a wojna skoncentrowała ich działalność na wspieraniu uchodźców, więc teraz musimy trochę wrócić do bieżącej polityki”) ale jest jasne, że skuteczność takiego poruszenia będzie ograniczona. Obóz propolski już tak ma: jej siła leży poza wielkimi miastami, gdzie trudniej o szybką mobilizację i akcję; jej kadry to zwykle ludzie ciężko pracujący, a nie klasy bogate, dysponujące dużą ilością wolnego czasu. Dlatego zwykle jego sondaże są niedoszacowane. I z tego też powodu w kampanii mocno zyskuje choć na co dzień to opozycja sprawia wrażenie bardziej zmobilizowanej. Chociaż ostatnie klapy frekwencyjne spotkań Donalda Tuska sugerują, że pojawiło się tam znużenie.
Fundamentalnym warunkiem ruszenia do przodu jest jakieś (w tą lub w tamtą) rozstrzygnięcie sprawy funduszy z Krajowego Planu Odbudowy, bezprawnie blokowanych przez Unię. Z precyzyjnego i ciekawego opisu sprawy w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” wynika, że porozumienie z Brukselą, choć gorzkie, jest możliwe. Ale będzie mogło być skonsumowane jeżeli w Sejmie znajdzie się większość, która przegłosuje prezydencki projekt zmian w Sądzie Najwyższym.
Ciągnące się rozmowy budzą rosnącą irytację władz PiS.
Nasi koalicjanci próbują się rozpychać ponad miarę. (…) W PiS zwycięża przekonanie, że trzeba ‘odstrzelić’ tych, którzy są nielojalni, którzy psują, szkodzą, podkładają nogi i rozpychają się
— powiedział wspomniany już w tym tekście Ryszard Terlecki, tym razem w rozmowie z tygodnikiem „Sieci”.
Lider Solidarnej Polski i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro na konferencji prasowej w Dębicy odpowiedział na te słowa.
Słowa marszałka Ryszarda Terleckiego potwierdzają, że to Solidarna Polska miała rację, ostrzegając, że zgoda na mechanizm warunkowości i Fundusz Odbudowy w takim kształcie będzie prowadził do blokowania środków i szantażowania Polski
— stwierdził minister Ziobro.
Dziś tym pretekstem jest Sąd Najwyższy, jutro będzie Trybunał Konstytucyjny, pojutrze będzie kwestia małżeństw homoseksualnych. Rozumiem nerwowość z tego powodu niektórych polityków obozu rządzącego
— dodał szef Solidarnej Polski.
Zakończenie tego sporu rozstrzygnie o losach obozu. Jeżeli będzie w stanie go przejść, perspektywa kolejnej kadencji wydaje się całkowicie realna. Jeżeli jednak nie znajdzie porozumienia (a te pieniądze dziś, w sytuacji wojennej, naprawdę warte są mszy i kompromisu, bo dałyby gospodarce ważny impuls wzmacniający i stabilizujący), będzie to dużo trudniejsze. Osoby decyzyjne w tej sprawie muszą mieć świadomość stawki, a dawne żale i uzasadnione obawy co do przyszłości warto umiejscowić w szerszym kontekście.
Jak mówił w ostatnim prasowym wywiadzie (dla „Sieci”) śp. prof. Waldemar Paruch: Ważne przesłanie dla Polski: „formułujmy romantyczne cele, ale sięgajmy po pozytywistyczne środki”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/597824-czy-nie-za-wczesnie-dzieli-opozycja-skore-na-niedzwiedziu