Źle się stało, że rosyjski ambasador został oblany czerwoną farbą przez jedną z ukraińskich aktywistek. To zła informacja i Rosjanie w oczywisty sposób to wykorzystają, a „ambasador diabła” będzie się kreował na męczennika. Akcja odwetowa? To pewne. Trzeba jednak zapytać, czy tej sytuacji można było uniknąć? W moim przekonaniu nie. Wszystko przez rosyjski cynizm i wyrachowanie.
Siergiej Andriejew wiedział doskonale co się dzisiaj wydarzy. Zapowiadał swoją ustawkę już od kilku dni. Tej prowokacji zwyczajnie oczekiwano. Ochroniarze ambasadora rozpłynęli się na chwilę przed „atakiem”. Ukrainka miała go wystawionego idealnie. Niektórzy publicyści, z niemiecko-szwajcarskiego portalu, już domagają się dymisji na wysokich szczeblach w MSWiA. Ciekawe, bo ten sam portal i jego niemieckie odpowiedniki, sławiły politykę Merkel i Tuska, która rozbestwiła Putina i de facto jest odpowiedzialna za rzeź w Buczy i innych miejscach na Ukrainie.
Czy można było tego uniknąć? No to wyobraźmy sobie teraz setki polskich policjantów, którzy szczelnym kordonem oddzielają rosyjskiego ambasadora, przepychają się z ukraińskimi i polskimi aktywistami. Dochodzi do zorganizowanej akcji mundurowych, szeregi osób zostaje zatrzymanych. Taka wizja, to prawdziwy prezent dla opozycji. Od razu usłyszelibyśmy krzyki o tym, jak to Kamiński i Kaczyński „wydali rozkaz” wsparcia rosyjskiego kłamcy i pomagiera Putina. Tak dokładnie wyglądałaby ta sytuacja. Nie miejmy złudzeń.
Z drugiej strony mamy oczywiście święty immunitet dyplomatyczny. Ten jest niepodważalny i nic się w tym względzie nie zmieniło. Jednak to m.in. resort spraw wewnętrznych ostrzegał rosyjską ambasadę o możliwych konsekwencjach dzisiejszych „uroczystości”.
Trzeba też przypomnieć Rosjanom i domorosłym „ekspertom” od dyplomacji, że żyjemy w wolnym kraju, w którym wystąpienia o charakterze politycznym są pod szczególną ochroną nie tylko obecnej władzy, ale także sądów. To sędziowie taśmowo uniewinniają ulicznych zadymiarzy pokroju „Babci Kasi” i innych. Sam rosyjski ambasador doskonale wie czym jest polska wolność słowa.
Tak, ukraińska aktywistka miała prawo wyrazić swoją rozpacz z powodu mordów, gwałtów i rabunków dokonywanych przez rosyjską dzicz na Ukrainie. Tak, jej emocje są usprawiedliwione i niemal każdy Polak doskonale ją rozumie.
Nie, nie pochwalam takich symbolicznych happeningów, ale rozumiem też emocje, które targały tą kobieta. Gdybym był dziś Ukraińcem w Polsce lub w jakimkolwiek innym kraju na świecie, to w podobnej sytuacji, stałbym naprzeciw rosyjskiego dyplomaty i próbowałbym mu wykrzyczeć tę rozpacz prosto w twarz.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/597767-farba-na-twarzy-pomagiera-diabla-tego-nie-dalo-sie-uniknac