„Postulowałem niejeden raz, że ten ambasador powinien z Polski wyjechać, bo jeżeli nie wyjedzie, to prędzej czy później przydarzy się coś takiego, czego dzisiaj byliśmy świadkami. Jakoś do tego nie doszło, zapadła decyzja, że on powinien tutaj jeszcze zostać. Samo odwołanie ambasadora Rosji w Polsce nie oznacza likwidacji polskiej placówki w Moskwie i rosyjskiej w Warszawie. Zatem uważam, że to błąd dyplomatyczny, iż on tutaj nadal jest” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jan Piekło, były ambasador RP na Ukrainie, odnosząc się do incydentu, podczas którego ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew został oblany czerwoną farbą.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew został oblany czerwoną farbą podczas próby złożenia kwiatów przed Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie. Do akcji przyznała się ukraińska dziennikarka Iryna Zemliana. Jak pan interpretuje ten incydent?
Jan Piekło: Mogliśmy tego uniknąć w bardzo prosty sposób – gdybyśmy odwołali ambasadora Krzysztofa Krajewskiego, polskiego ambasadora w Moskwie, na konsultacje jakiś czas temu. Wówczas ambasador Andriejew wyjechałby na ten czas, nie byłoby go w Warszawie i nie odbyłoby się to, co miało miejsce. Oczywiście to jest problem o charakterze dyplomatycznym, incydent, który Rosja w tej chwili będzie wykorzystywać. Natomiast muszę powiedzieć, że rozumiem oburzenie i reakcję Ukraińców, kiedy Rosja morduje cywili, zabija, gwałci i rabuje. Ta reakcja wydaje się być naturalna. Pytanie jest, czy ochrona była skuteczna, ale szczerze mówiąc ambasador Rosji zebrał to, na co zasługuje, również ze względu na swoją arogancką i bezczelną postawę, którą wielokrotnie demonstrował podczas swojego pobytu w Warszawie.
Pojawiają się jednak spekulacje, czy to całe wydarzenie nie jest rosyjską prowokacją. Dostęp demonstrujących do ambasadora był zaskakująco łatwy, a na nagraniach z incydentu Sergiej Andriejew wygląda tak, jakby nie był zaskoczony tym, co się dzieje. Czy bierze pan pod uwagę możliwość, że cała ta akcja była rosyjską prowokacją, czy też całe wydarzenie wynika tylko i wyłącznie z gniewu Ukraińców na Rosjan?
Wątpię w to, żeby można było zorganizować aż tak piętrową prowokację z użyciem jakiejś agentury rosyjskiej, która obrzuciłaby ambasadora rosyjskiego czerwoną farbą. Chociaż nie można tego wykluczyć. Natomiast rozumiem, że mogło być wielkie oburzenie nie tylko wśród Ukraińców, ale i wśród Polaków, którzy chcieli w jakiś sposób zademonstrować swoje niezadowolenie. Ambasador Andriejew w pełni zasłużył sobie na to, by być negatywnie postrzegany w Polsce.
A jak pan postrzega rolę policji w całej sytuacji? Jakby nie oceniać Sergieja Andriejewa, to jednak jest to ambasador i z tego tytułu powinien być odpowiednio chroniony. Oczywiście gdyby został otoczony kordonem policji, to z pewnością pojawiłyby się zarzuty, że policja chroni przedstawiciela państwa-agresora.
To jest duża niezręczność. Postulowałem niejeden raz, że ten ambasador powinien z Polski wyjechać, bo jeżeli nie wyjedzie, to prędzej czy później przydarzy się coś takiego, czego dzisiaj byliśmy świadkami. Jakoś do tego nie doszło, zapadła decyzja, że on powinien tutaj jeszcze zostać. Samo odwołanie ambasadora Rosji w Polsce nie oznacza likwidacji polskiej placówki w Moskwie i rosyjskiej w Warszawie. Zatem uważam, że to błąd dyplomatyczny, iż on tutaj nadal jest.
Spodziewa się pan, że ze strony rosyjskiej nastąpi jakaś reakcja, może jakaś forma zemsty za incydent w Warszawie?
Na pewno ambasador Krajewski zostanie wezwany do rosyjskiego MSZ, gdzie będzie musiał wysłuchać kazania. Natomiast polska ambasada nie jest w stanie skutecznie wykonywać jakiejkolwiek pracy dyplomatycznej w Rosji. W obecnych warunkach, przy znanych polsko-rosyjskich problemach jest to więcej niż trudne.
Jeśli tak jest, to uważa pan, że należałoby całkowicie zamknąć polską ambasadę w Moskwie, czy wystarczyłoby postulowane przez pana wezwanie ambasadora do Warszawy?
Placówki dyplomatyczne pewnie powinny zostać. To nie jest tak, że Putin będzie wieczny i Rosja będzie się zachowywała zawsze tak agresywnie, jak dzisiaj. Jeżeli by doszło do konfliktu o charakterze znacznie większym z udziałem Polski, to wówczas opcja zamknięcia polskiej placówki dyplomatycznej w Moskwie oczywiście jest możliwa. Na razie jednak takiej sytuacji nie ma i ta placówka powinna zostać.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/597746-wywiad-pieklo-rozumiem-oburzenie-ukraincow-ws-andriejewa