W jednym z ostatnich wydań jednego z komercyjnych, radykalnie antyrządowych, programów informacyjnych najpierw z troską pochylono się nad słabymi notowaniami prezydenta USA Joe Bidena, który ugina się pod naporem inflacji wywołanej pandemią i wojną, a następnie przez kilka minut szydzono z prezesa Narodowego Banku Polskiego. Bo - dowodzono - to Adam Glapiński dopuścił do tego, by w Polsce pojawiła się wysoka inflacja.
Można by machnąć ręką na to rozdwojenie jaźni, w końcu w tamtej bańce informacyjnej „człowiek Moskwy w Warszawie” i protegowany Merkel czyli Donald Tusk jest przedstawiany jako antyputinowski jastrząb, a ekipa, której najlepsi przedstawiciele zapłacili życiem za przeciwstawnie się rosyjskiej agresji na Gruzję - rzekomo sojusznikiem Putina. Perfidne kłamstwa.
Problem jednak w tym, że sprawy Putinflacji nie można dziś oddzielić od wojny, którą wydał wolnemu światu, w dużej mierze także Polsce, moskiewski dyktator. Każdy, kto rzuca w tej sprawie oskarżenia, formułuje prostackie recepty, łudzi ludzi kłamliwymi receptami i nakręca emocje, w rzeczywistości współpracuje z Putinem.
To jest kolejny kamień, który podrzucają nam dyktatorzy ze Wschodu: wcześniej Łukaszenko zaoferował rzekomych migrantów, których duża część miała zapewne odegrać rolę bojówek destabilizujących państwo. Nasza totalna opozycja z ochotą to jednak podjęła, atakując haniebnie funkcjonariuszy państwa polskiego. Dziś czyni to samo z Putinflacją, która wynika z niestabilności jaką zawsze niesie wojna, wydatków z tym związanych, bliskości frontów do naszych granic, ograniczenia eksportu ziarna z Ukrainy, używania przez Moskwę surowców jako narzędzia presji, zniewolenia.
Dlatego warto usłyszeć słowa, które wczoraj wypowiedział prof. Adam Glapiński.
Musimy zrozumieć, że mamy wojnę. Obok tej wojskowej także ekonomiczną, wydaną przez Moskwę Zachodowi, w tym Polsce
— podkreślał.
Przypomniał, że działania banku centralnego są już trzeci rok prowadzone w warunkach wysokiej niepewności i niesłychanie silnych szoków, jak pandemia i wojna na Ukrainie.
Mimo dolegliwej inflacji i napiętej sytuacji geopolitycznej koniunktura w Polsce jest bardzo dobra, w I kw. wzrost PKB przyspieszył prawdopodobnie do 8 proc. Mamy przy tym bardzo dobrą sytuację na rynku pracy, praktycznie nie mamy bezrobocia, co jest niezwykłym osiągnięciem
— podkreślił prezes NBP.
Glapiński po raz kolejny odrzucił zarzut, że RPP zbyt późno zaczęła podnoszenie stóp procentowych.
„Gdybyśmy podwyżkę stóp zaczęli szybciej realizować, to nie miałoby to (…) praktycznie żadnego wpływu na inflację w ostatnich miesiącach, to nie miałoby wpływu na skalę obecnych podwyżek stóp procentowych” - powiedział Glapiński.
Zacytuję - bo warto - fragment depeszy PAP:
Prezes NBP porównał sytuację Polski, gdzie stopy procentowe zaczęto podnosić w październiku ubiegłego roku, do sytuacji Republiki Czeskiej, gdzie cykl podwyżek stóp procentowych zaczął się kilka miesięcy wcześniej, w czerwcu 2021 roku.
„Otóż Czesi podjęli decyzję w czerwcu i obecnie inflacja wynosi tam 12,7 proc., (…) a główna stopa procentowa w Czechach wynosi teraz 5,75 proc. Zarówno inflacja, jak i stopy procentowe w Czechach są wyższe niż w Polsce, mimo tego, że cykl podwyżek stóp zaczęli wiele miesięcy wcześniej” - podkreślił prezes banku centralnego.
Wyjaśnił, że obecnie główne przyczyny inflacji są globalne, takie jak wzrost cen gazu, ropy naftowej, energii elektrycznej czy żywności. Dodał także, że na wzrost cen wpływa także zwiększony popyt konsumpcyjny ze strony przebywających w Polsce uchodźców z Ukrainy.
„Śledzimy cały czas, ile płacą za produkty konsumpcyjne swoimi kartami” - poinformował. „Szacujemy, że 10-proc. wzrost popytu konsumpcyjnego, to z tego 4 proc. w ostatnim okresie, to właśnie jest ten wzrost związany z uchodźcami” - powiedział Glapiński.
Stwierdził także, że NBP zdaje sobie sprawę, że wzrost stóp procentowych przekłada się na wyższe raty kredytów hipotecznych.
„Obciążenie gospodarstw domowych ratami kredytu jest wysokie i rośnie, ale obciążenie gospodarstw domowych w ostatnich latach były wyjątkowo niskie” – zauważył prezes NBP. „W pewnym momencie, mam nadzieję, że pod koniec 2023 r., kredytobiorcy usłyszą, że stopy procentowe idą w dół” – dodał.
Szef NBP pytany był m.in. o rządowy pakiet wsparcia dla kredytobiorców i jego wpływ na inflację. Przyznał, że wzrost stóp procentowych ogranicza budżety osób spłacających kredyty i zatrzymuje udzielanie nowych kredytów - i taki jest tego cel.
„Natomiast działania rządu, z tego punktu widzenia, są przeciwne; ten ciężar zdejmują i osłabiają” - ocenił. „Ale my tego nie kwestionujemy, uważamy je za wskazane” - podkreślił. „Rząd jest tu dobrym policjantem, dobrym wujkiem; my tym niedobrym wujkiem. I to musi ze sobą jakoś współgrać” - opisał.
Według Glapińskiego obecnie nie można powiedzieć, na jakim poziomie zatrzymają się stopy procentowe banku centralnego. Zastrzegł przy tym, że „wyższe podwyżki stóp szybciej doprowadziłyby nas do punktu, który mógłby szkodzić gospodarce”. „Jaki to jest punkt? Nie wiem teraz, będziemy to analizować” - poinformował.
Przyznał jednak, że można się spodziewać spowolnienia wzrostu gospodarczego. „Myślę, że w przyszłym roku będzie wynosić do 3 proc.” - powiedział. Jak ocenił, to będzie cały czas przyzwoity wzrost na tle innych krajów.
Dodał, że NBP przewiduje, iż szczyt inflacji będzie miał miejsce w czerwcu-lipcu tego roku, jeśli nie zmienią się inne okoliczności. Adam Glapiński wyjaśnił także, że według niego będzie można uznać, że wzrost inflacji mamy za sobą, jeśli przez 3 miesiące wskaźnik inflacji będzie stabilny lub zacznie spadać.
Dobrze, że dziś stery Narodowego Banku Polskiego są w rękach ekonomisty, który troszczy się o siłę złotówki ale myśli o całości gospodarki i interesach państwa polskiego. I jest w tym skuteczny. W ogóle NBP powinien być wyłączony z bieżącej walki politycznej. Opozycja totalna woli jednak żerować na sytuacji, którą wywołał Putin. Co więcej, cynicznie używa jednocześnie dwóch przeciwstawnych dźwigni: z jednej strony nagle ubrała się w radykalnie antyrosyjskie szaty i żąda najdalej idących sankcji wobec Rosji, z drugiej cynicznie używa w grze politycznej wszystkiego, co jest skutkiem wojny i sankcji dla polskiej gospodarki.
W czasie wojennym to zachowanie skrajnie nieodpowiedzialne. Dlatego prezes Glapiński w NBP to ważny element stabilności naszego państwa w trudnym czasie. Tak było w okresie pandemii, tak jest w czasie wojny na Ukrainie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/597600-warto-uslyszec-te-slowa-prezesa-glapinskiego-trwa-wojna