Jeszcze podczas II wojny światowej Karolina Lanckorońska pytała samą siebie o niemiecką duszę: „Czy naród taki może się kiedyś dźwignąć z takiego moralnego upadku?”. Póki co trudno znaleźć podobne refleksje o Rosjanach, choć niby też można by wymieniać powieści Tołstoja, filmy Eistensteina czy muzykę Prokofiewa, niedawno spierał się ze mną jeden Rosjanin o dorobek naukowy Mendelejewa czy Pawłowa, a zewsząd otaczają nas komunikaty, że to niby Rosjanie pokonali narodowy socjalizm.
Nie do końca jestem jednak przekonany, by była jakaś rozbieżność między mistrzami rosyjskiej kultury i nauki a spektakularnymi dziełami rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Tołstojowa arystokracja z „Wojny i pokoju” równie lekko liznęła rosyjskiej codzienności i istoty carskiego samodzierżawia, co establishment Moskwy i Petersburga poczuł istotę własnej patologii, chwaląc się w miejscach publicznych literką „Z”, mieszkańców swoich obu stolic na wojnę nie wysyłając.
Kadry Eistensteina widać z mojego okna w gmachu jednego budynku w Słowiańsku, gdy koło 22.00 a potem o 3.40 nad ranem bomba spadająca z rosyjskiego samolotu na blok mieszkalny rozświetla niebo, które na pół sekundy staje się jaśniejsze niż w dzień, a fala uderzeniowa i dudnienie eksplozji dobiegają efektem dźwiękowym kilka sekund później. Bardzo to spektakularne, Mosfilm w pełnej krasie.
Muzyka Prokofiewa pobrzmiewa co najwyżej w szlochu kobiet, które nie miały jak wyjechać z ostrzeliwanej wioski i oglądają strzępy swoich domów albo zimne ciała dzieci z podwórka, które nie zareagowały na czwartą tego dnia syrenę alarmu przeciwlotniczego.
Najbliżej prawdy byli malarze z nurtu Pieriedwiżników - malowali biedę, niewolę i brud.
Także rosyjska nauka nie ma za co przepraszać. Mendelejew mógł całą swoją tablicę odnaleźć na Syberii, a teraz ta tablica w różnych konfiguracjach układa się w arsenale „drugiej armii świata”. Pawłow słusznie sprowadził pewien aspekt odruchów do automatyzmów, co widać w Buczy, Irpieniu czy Popasnej. W niczym im Dwornikow z Gierasimowem nie zaprzeczyli.
O chwale zwycięstwa nad nazizmem czy faszyzmem pisać już więcej nie trzeba - Rosjanie tak długo patrzyli w oczy faszyzmu i nazizmu - prawdziwego i wyimaginowanego, że to faszyzm i nazizm zahipnotyzowały triumfatora, nie odwrotnie.
Nie ma w Rosji masowych protestów, świat nauki im. Mendelejewa i Pawłowa się nie odwrócił od totalitarnych zbrodni, artyści grają i śpiewają nadal, nie protestują nawet matki, których synowie są przerabiani na mięso armatnie a ich trupy na wojskowe miny lub przynęty dla Ukraińców, którzy chcą ich pochować.
Ocenialiśmy przecież rozmaite kultury jako krwawe i nieudane - mało kto dzisiaj broni kanibalizmu u niektórych ludów wyspiarskich Oceanii, Asyryjczycy także nie znajdują radosnych naśladowców. Rosja to taki przypadek po prostu cywilizacyjnie zaprzepaszczony, jak potencjalna katastrofa budowlana w mieście, na którą wszyscy patrzyli z nieracjonalnym pobłażaniem.
Rosja się po prostu światu nie udała. Zapewne będziemy o tym przypominać w każdej kolejnej dekadzie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/597567-przynajmniej-rosjanie-nie-musza-sie-z-niczego-podzwigac