„Jeżeli mamy iść do wyborów wspólnie z jednej listy, to musimy mieć porozumienie programowe. Szymon Hołownia zasugerował, żeby liderzy wszystkich partii opozycyjnych spotykali się regularnie i o tym rozmawiali. Wszyscy się zgodzili za wyjątkiem jednej jedynie słusznej partii. W związku z tym co to jest za rozmowa? Pan Tusk mówi, że nie będzie się z nami spotykał i rozmawiał o programie, tylko mamy mu się podporządkować jako liderowi opozycji i on jako lider największej partii poustawia listy wyborcze, dając nam jakieś ochłapy. Przepraszam, to tak nie będzie” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Władysław Teofil Bartoszewski, poseł PSL.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Donald Tusk powiedział w Lublinie, że jeśli opozycja wystartuje z jednej listy, to na pewno wygra wybory. Podkreślał, że nie trzeba tutaj komputera czy kalkulatora, ale wystarczy liczydło, by to zrozumieć. Czy pana zdaniem szef PO ma rację?
Władysław Teofil Bartoszewski: Pan przewodniczący Tusk ma prawo do swojego zdania. My i cześć innych partii opozycyjnych uważamy inaczej. Inaczej uważają też rozmaici analitycy, którzy zwracają uwagę, że na przykład w przypadku wyborów do Parlamentu Europejskiego przez to, że była jedna wspólna lista opozycji, to połowa naszych wyborców nie poszła głosować. Po drugie, jeżeli się robi wspólną listę tak jak na Węgrzech, kiedy faszyzująca partia Jobbik połączyła się ze skrajną lewicą, to skutek jest taki, że przewaga Fideszu nad opozycją się zwiększyła, bo ludzie nie rozumieją takich koalicji. Natomiast jeżeli startują dwa bloki opozycyjne, tak jak w Czechach, to te bloki doprowadziły do zmiany rządu. Poza tym część wyborców, którzy głosowali w 2015 i 2019 roku na PiS, teraz jest rozczarowana tą partią. Gotowi są poprzeć inną partię, ale w ramach pewnego marginesu rozsądku. My prowadzimy politykę centroprawicową i w związku z tym jesteśmy akceptowalni dla wielu wyborców, którzy głosowali na PiS, ale teraz mogą nie chcieć głosować na tę partię m.in. przez wysoką inflację, brak pieniędzy z Brukseli, czy reformę wymiaru sprawiedliwości, która ciągnie się 7 lat i do tej pory jej nie przeprowadzono. Wyborcy PiS-u, którzy są zawiedzeni tym, że nie wszystko władza robi tak jak powinna, gotowi są poprzeć inną partię. Jednak poprą taką, która jest centroprawicowa, a nie lewicowa. Jesteśmy jedyną partią, która tutaj pasuje – być może do pewnego stopnia pasuje tutaj także partia Szymona Hołowni. W związku z tym realizacja koncepcji Donalda Tuska byłaby szaleństwem. Do tego Tusk sugeruje, że to miałaby być jedna lista, jeden lider i jedno podejście. Na to się nie zgadzamy.
Z sondażu pracowni Social Changes dla portalu wPolityce.pl wynika jednak, że wśród wyborców Donald Tusk jest postrzegany jako lider opozycji. Wskazało na niego 29 proc. badanych, a na drugiego w zestawieniu Rafała Trzaskowskiego już tylko 10 proc.
Dobrze, ale tak jak PiS ma swój twardy elektorat, tak ma go i PO. Były robione takie badania, z których wychodziło, ze twardy elektorat PO, który zagłosuje na tę partię niezależnie od tego, co będzie się działo, to jest ok. 25 proc. wyborców. Jeśli PO dostanie tyle głosów, to owszem, będzie największą partią opozycyjną, ale w życiu nie stworzy rządu i to trzeba brać pod uwagę. Przewodniczący Donald Tusk ma duży elektorat negatywny. Czasem jest taka sytuacja, że osoby bardziej tolerowane przez ogół społeczeństwa, które może nie są dla wyborców pierwszym wyborem, ale są drugim, mogą sprawować władzę. To trzeba brać również pod uwagę.
Donald Tusk tłumacząc, dlaczego nie wystartuje w ostatnich wyborcach prezydenckich, wspominał o ciążącym na nim „bagażu trudnych, niepopularnych decyzji”.
Dokładnie. W związku z tym jest dużo większa szansa, żebyśmy przekonali wyborców by premierem został np. Władysław Kosiniak-Kamysz niż żeby został nim przewodniczący Tusk. Władysław Kosiniak-Kamysz jest dużo lepiej odbierany przez wyborców PiS-u niż Donald Tusk. Należy zrobić to, co zrobiliśmy na jesieni 2019 roku. Wówczas w wyborach parlamentarnych zmarnowało się tylko 0,5 proc. głosów. Trzeba dążyć do tego, by wyborcy mieli swoją szeroką reprezentację w parlamencie. Jednak z przeliczenia głosów na mandaty metodą d’Hondta wynika jasno, że jak każda partia będzie startowała w wyborach osobno, to wyniki wyborcze będą gorsze. Jeśli Solidarna Polska chce wystartować w wyborach samodzielnie, to niech idzie, ale wątpię, aby prawica zdobyła wtedy więcej mandatów, niż gdyby startowała z jednej listy.
Donald Tusk zna nie od dziś argumenty PSL-u o tym, że lepiej jest wystartować w wyborach z dwóch bloków opozycyjnych, a mimo to wciąż namawia do startu z jednej listy, powołując się przy tym na obecną ordynację wyborczą. Mówił, że cierpliwie będzie namawiał partnerów z opozycji do swojej koncepcji.
Odwróćmy ten temat – jeżeli mamy iść do wyborów wspólnie z jednej listy, to musimy mieć porozumienie programowe. Szymon Hołownia zasugerował, żeby liderzy wszystkich partii opozycyjnych spotykali się regularnie i o tym rozmawiali. Wszyscy się zgodzili za wyjątkiem jednej jedynie słusznej partii. W związku z tym co to jest za rozmowa? Pan Tusk mówi, że nie będzie się z nami spotykał i rozmawiał o programie, tylko mamy mu się podporządkować jako liderowi opozycji i on jako lider największej partii poustawia listy wyborcze, dając nam jakieś ochłapy. Przepraszam, to tak nie będzie. Na spotkanie w Sejmie, które się odbyło miesiąc temu w związku z kolejną rocznicą uchwalenia obecnej konstytucji, przyszli liderzy opozycji. Był pan Włodzimierz Czarzasty, Robert Biedroń, Donald Tusk, Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz. Wszyscy ci liderzy mówili na temat konstytucji, pewnych wartości, które przyjęliśmy, spraw państwowych itd. Natomiast pan Donald Tusk był jedynym liderem, który wstał i powiedział, że powinna być jedna lista opozycji i on ją poprowadzi. To zostało przyjęte przez resztę uczestników spotkania raczej chłodno.
Donald Tusk liczy, że samorządowcy z ruchu „TAK! Dla Polski” wywrą na pozostałe partie opozycyjne presję, by jednak opozycja poszła do wyborów zjednoczona. Samorządowcy przekonają PSL?
My również rozmawiamy z samorządowcami, którzy niekoniecznie są zachwyceni tym, że mają być zdominowani przez PO. Zwracam uwagę, że samorządowcy często występowali przeciwko tej partii i mimo to wygrywali z nią w wyborach samorządowych. Są samorządowcy, którzy chcą pójść z PO i tacy, którzy nie chcą. Nie ma jednej wielkiej partii samorządowców w Polsce.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/597253-nasz-wywiad-bartoszewski-koncepcja-tuska-to-szalenstwo