Choć nikt tak nie skonsolidował Ukrainy jak wspólny, rosyjski wróg - Putin - to jego zomibrowani wyznawcy nadal istnieją. Odstręczają każdym gestem, słowem i wspomnieniem.
Zombirowanie
Oglądać 15 minut rosyjskiego programu informacyjnego, gdy w tle słychać wybuchy rosyjskich rakiet, uderzających w okoliczne miasteczka, to specyficzny horror. Pokazują Joe Bidena i Borisa Johnsona, ale przez jakieś szarzejące przesłony, z mroczną muzyką w tle, z głosem narratora, który opowiada o broniącej się przed faszystami Rosji. Widzisz Andrzeja Dudę czy Gitanasa Nausėdę (prezydent Litwy) ale oczy mają jakieś nienaturalnie wyłupiaste, a tło wokół nich jest jakieś poczerniałe, rozmywające się w jakieś nienaturalne kształty. Zachód knuje, perfidnie się bogaci i zbroi, osacza niewinne ludy Eurazji, a Rosja pragnie tylko pokoju i miłości bliźniego. Kilka chwil przed ekranem i człowiek Zachodu ma już dość. Na wschodzie jednak tej telewizji nie da się odłączyć, bo lepszy tu jest zasięg rosyjskich niż ukraińskich stacji.
I są we wschodniej Ukrainie tacy, których poszerzone twarzy NATOwskich przywódców nie rażą, a kolumny czołgów z literką „Z” wywołują automatyczne uczucie ulgi. Jekaterina Iwanowna w Charkowie cierpliwie znosi wybuchy na sąsiednim osiedlu, bo wierzy, że to „banderowcy” strzelają we własne miasto, by przestraszyć mieszkańców. Galina Pietrowna uspokaja swojego syna, który dzwoni z Żytomierza do niej, do Kramatorska, że może jeszcze kilka rakiet spadnie na miasteczko w Donbasie, ale potem już będzie spokojnie, już przyjdą „nasi”.
CZYTAJ TAKŻE: Świt żywych trupów czyli co zrobić z politycznym zombie w Polsce
Żołnierze Zbrojnych Sił Ukrainy też o tym opowiadają.
Jeszcze w Dnipro ludzie rzucali nam się na szyję, że idziemy bronić ich przed Orkami, a tutaj można rozpoznać te skrywane spojrzenia dzikiej niechęci.
-opowiada Igor, trzydziestoparoletni żołnierz.
Z Donbasu literalnie większość mieszkańców wyjechało. Ze Słowiańska - około 70% mieszkańców, z Bachmutu - połowa, z Kramatorska 80%, w Lisicziańsku pozostał może co 10 człowiek, zaś w Siwierodoniecku, zarzucanym rakietami i bombami może pojedynczy szaleńcy kryją się po piwnicach i ruinach. Wśród tych co zostali są już zróżnicowane typy ukraińskich obywateli - ci, co już nie mają gdzie i do kogo uciekać, tacy co zostali, bo wierzą w obrońców swojej ojczyzny i wreszcie tacy - dziwni, uśmiechający się z jakąś lubieżną złością, dumnie odwracający głowy, oni - zombirowani przez rosyjski świat ludzie.
Spotkania z zombie
Na północ od Słowiańska nie można było nawet zapytać o drogę, bo - niemłode przecież - kobiety rzuciły się do ucieczki i z trzaskiem zamknęły za sobą drzwi i okiennic. Jakiś mężczyzna patrzył z szyderczą satysfakcją jak wzdrygamy się na nowe eksplozje w sąsiedniej wiosce, Lyman. Kiedy mówią przez zachrypiałe od wódki gardła, że przyjdzie „pokój”, to nie jesteśmy pewni czy chodzi o „mir” w sensie „pokoju” czy raczej że przyjdzie „mir” jako świat - russki świat.
Dla nich na świecie „mieszają Amerykańce”, „Żydzi” czy „Brytyjczycy”, a Ukraina ich zawiodła, bo emerytura jest za niska, a w szkołach uczą, że Związek Sowiecki był zbrodniczym imperium.
Pytamy czasem przechodnia w donbaskim miasteczku, czy udzieli wywiadu. Normalny odpowie - „tak, ale bez zdjęcia” albo „nie, wybaczcie, ale jak wejdą Rosjanie, to mnie zabiją”, zaś tamci, zombirowani, spluną na ziemię, uciekną, będą krzyczeć, że są pokrzywdzeni przez Kijów, przez Amerykę, przez okrutny świat, oni są najważniejszymi ofiarami nieludzkich losów.
Rosja jak oślepiający samogon
Po kilku-kilkunastu dniach w Donbasie można już tych wielbicieli Orków rozpoznać. Może po tym, że noszą się z sowiecka, w tych okropnych klipsach, fryzurach bardziej przypominających peruki, mężczyźni od których zalatuje wódką, niedogoleni, rechoczący w opowieściach o wojnie. Wielka, konserwatywna i katechoniczna Rosja przekopiowała stary leninowski model, by oprzeć się na społecznym marginesie, na nienawiści i zgorzknieniu.
Rosyjska cywilizacja kiedyś może udawała europejskość, ale tutaj, na granicy Wschodu i Zachodu, widać różnicę między Europejczykiem a Rosjaninem taką jak między Brytyjczykiem a Hindusem 100 lat temu albo między Francuzem a mieszkańcem Maroka w XIX wieku. Inny świat mają wpisany w kodeks wartości, co innego im patrzy z oczu, nawet z wyrazu twarzy.
O ile więc rosyjscy żołnierze nie mają woli walki i na widok ukraińskich obrońców często unikają walki, o tyle prorosyjscy cywile są równie nieefektywni jako obywatele: bierni, zgorzkniali, upatrujących w świecie samego zła. Czekają Rosji jak starego handlarza oślepiającym samogonem. Piętrząca się wschodnia patologia będzie kiedyś ciekawym materiałem do kulturoznawczych badań.
OBEJRZYJ TAKŻE RELACJĘ Z DONBASU:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/596951-czekaja-prorosyjskich-mieszkancow-donbasu-latwo-rozpoznac