Niemcy powinni przestać zrównywać ofiary z katami, a nawet przypisywać ofiarom większe winy. Akurat oni nie mają do tego najmniejszego prawa.
Niemieckim tzw. elitom mało było kompromitacji, gdy ich przedstawiciele w pierwszym liście otwartym do kanclerza Olafa Scholza domagali się bezwzględnej odmowy dostaw broni na Ukrainę. Im dłużej Ukraina się bowiem broni, tym gorzej. Mało tego, gdyby od razu państwo ukraińskie się poddało, nie doszłoby do zbrodni i niszczenia majątku narodowego i indywidualnego oraz infrastruktury. Jeśli się broń dostarcza, to nie tylko ponosi się współodpowiedzialność za śmierć, tortury, gwałty, ale też naraża miłujący pokój świat (zaczynający się zapewne na Odrze) na atomowe uderzenie Putina.
Co biedny kremlowski zamordysta, militarysta i amoralny cynik może zrobić, jak nie skorzystać w odwecie z bomb atomowych? A za to będą oczywiście odpowiadać ci, którzy go sprowokowali dostarczając Ukrainie broń. To na nich ciąży więc obowiązek zaproponowania Putinowi takich gwarancji, które on zechce łaskawie uznać. Przecież wiadomo, że wszyscy tylko czyhali, żeby Rosję napaść, z Ukrainą i trzema nadbałtycki potęgami na czele. Putin tylko uprzedził atak. To oczywiście brednie Kremla, ale sygnatariusze listu do Scholza posłużyli się taką samą logiką.
Głupota, niemoralność, cynizm i tchórzostwo 18 sygnatariuszy pierwszego listu do kanclerza Scholza wręcz zapierały dech. Wszystko, a przede wszystkim porządek wartości i moralny fundament, zostało tu odwrócone i pomieszane. Ofiara stała się winnym, zaś kat (agresor) został zrozumiany i usprawiedliwiony. W prostych kategoriach tezy listu wskazywały na to, że część niemieckiej elity po prostu pogięło. I to wielowymiarowo. A można zasadnie przypuszczać, że nie tylko elity, choć niemiecka opinia publiczna w ostatnich tygodniach pozytywnie odstawała od tchórzy i handlarzy cudzym życiem, zdrowiem i godnością z uniwersyteckich katedr, telewizji czy pracowni artystycznych.
Mimo że sygnatariusze pierwszego listu do kanclerza Scholza dali wystarczający pokaz głupoty, infantylizmu, demoralizacji i cynizmu, uznano, że to mało. Bo wijąc się jak piskorz niemiecki kanclerz nie zapobiegł jednak decyzji Bundestagu o dostawach ciężkiej broni na Ukrainę. 29 kwietnia pojawił się więc kolejny żenujący list tzw. intelektualistów (sygnatariuszy było 28, ale potem szybko podpisała się większa grupa). I nowym dowodem tego, że niemieckie elity kompletnie pogięło, jest straszenie III wojną światową. Wywołaną przez ofiary, a sprowokowaną przez tych, którzy ofiarom pomagają.
Kilka cytatów: „Rozumiemy, że jako rząd rozważaliście ryzyko objęcia tą wojną całej Europy, ryzyko III wojny światowej”. A jeśli tak, to „nie będziecie dostarczać ciężkiej broni na Ukrainę ani bezpośrednio, ani pośrednio”. Albo: „Podzielamy przekonanie, że istnieje polityczny i moralny obowiązek, by agresywna przemoc napotkała stosowny opór, ale wszystko, co można z tego wywieść ma granice w innych imperatywach politycznej etyki”.
Jedna granica to „absolutna niezgoda na przekształcenie się tego konfliktu w wojnę jądrową”. Jeśli jednak Niemcy dostarczą ciężką broń, to „staną się stroną wojny”, a wtedy NATO zacznie Niemiec bronić i mamy wojnę światową. Druga granica to „poziom zniszczeń i ludzkiego cierpienia wśród ukraińskich cywilów”. Jedno się zresztą z drugim wiąże: jak nie będzie dostaw broni i eskalacji, to cierpienie i zniszczenia nie przekroczą alarmowej granicy. Gdyby Ukraina od razu się poddała, żadna granica nie zostałaby przekroczona, a nawet nie byłoby takiego problemu. A niemieccy tzw. intelektualiści nie musieliby pisać swoich kretyńskich listów. A piszą je z poczucia odpowiedzialności.
Skoro już ustaliliśmy, że sygnatariuszy listów pogięło, to łatwo zrozumieć ich wnioski. Po pierwsze, „ryzyko eskalacji do konfliktu nuklearnego nie spoczywa wyłącznie na pierwotnym agresorze”. Po drugie, „decyzja o moralnej odpowiedzialności za dalsze ‘koszty’ ponoszone przez ludność cywilną nie spoczywa wyłącznie na rządzie Ukrainy”. I wszystko tu się łączy: skoro nie oskarża się tylko Putina jako agresora, to uznaje się też współwinę za cierpienia Ukraińców. Wygodniej byłoby zwalić wszystko na władze Ukrainy, ale łaskawie się tego nie robi, gdyż „obowiązujące normy moralne mają charakter uniwersalny”. Ich nie tylko pogięło, ale pogięło dokumentnie.
Napaść Rosji na Ukrainę wywiera presję na to, żeby zacząć „nowy globalny wyścig zbrojeń o katastrofalnych skutkach”. Dla ludzi to wiadomo, ale też dla świętego klimatu. Ale przede wszystkim trzeba bronić świętego pokoju. On jest święty nawet wtedy, gdy Putin i Rosja walczą o ten pokój niszcząc Ukrainę i zabijając Ukraińców oraz grożąc całemu światu. Na to można być ślepym. A uzasadnieniem ślepoty jest to, że „kanclerz Niemiec może wnieść decydujący wkład w rozwiązanie, które sprosta osądowi historii”. Powinien to zrobić, bo „Niemcy są ekonomiczną potęgą” i „ponoszą historyczną odpowiedzialność”.
Wnioski z najnowszego dowodu kompromitacji niemieckich elit są takie, że nie wolno drażnić Rosji i Putina. On jest agresorem, ale także ci, którzy dostarczają broń Ukrainie, a może nawet oni bardziej. Putin może grozić światu i być ostatnią kanalią oraz zbrodniarzem, ale jeśli nie stworzy mu się pretekstu, to zło się nie rozprzestrzeni, a on ocali pokój. Nie wolno zatem pomagać Ukrainie, tylko wysyłać kolejne gołąbki pokoju i gałązki oliwne. A w ogóle problemów by nie było, gdyby Ukraina poddała się w pierwszym dniu agresji (najpóźniej w trzecim).
Głupota i zdemoralizowanie przedstawicieli niemieckich elit polega na tym, że sądzą oni, iż Putin potrzebuje jakichś pretekstów. On może sobie w godzinę wymyślić 10 pretekstów, a nawet popełnić każdą zbrodnię bez żadnego pretekstu. Tylko idiota może sądzić, że Putin się cofnie, gdy jego ofiara się cofnie, bo na przykład nie będzie się w stanie bronić. Jest akurat odwrotnie: Putin się cofa wyłącznie przed siłą. Słabość go tylko nakręca i motywuje do eskalacji agresji. Zatem tylko argument siły może Putina powstrzymać przed eskalacją i użyciem broni jądrowej. A dostawy ciężkiej broni są ważnym argumentem siły. Zaś sprzeciw wobec dostaw takiej broni jest objawem ciężkiego matołectwa.
Sygnatariusze kompromitujących listów do kanclerza Scholza swoim wzmożeniem ukrywają coś bardzo ważnego. Próbują ukryć to, że przez lata niemieckie państwo było tytularnym sponsorem Putina, jego imperializmu, jego militaryzmu i siłą rzeczy jego zbrodni, które są wynikiem tego wcześniejszego. Tytularny sponsor to adekwatne określenie. Zamiast więc handlować Ukrainą i Ukraińcami każdy, kto reprezentuje Niemcy najpierw z tego tytularnego sponsoringu powinien się rozliczyć. I przestać zrównywać ofiary z katami, a nawet przypisywać ofiarom większe winy. Akurat Niemcy nie mają do tego najmniejszego prawa. I jeszcze długo nie będą mieli.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/596517-niemieckie-elity-powinny-sie-rozliczyc-z-roli-ich-panstwa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.