Donald Tusk jest idealnym uosobieniem postpolityki. Ale polityka wcale nie znika, bo za tymi wszystkimi słowami stoi prawdziwa rzeczywistość. Aspiracje, pragnienie władzy, wpływów, realizacja konkretnych projektów.
„Jestem dość umiarkowanym konserwatystą o liberalnym sercu i socjaldemokratycznym sumieniu” - deklarował ostatnio Donald Tusk. W ogniu politycznych podziałów i etykiet takie słowa niby, wciąż dziwią. Ale przecież to nie pierwsza taka deklaracja, bo już nie raz lider Platformy Obywatelskiej, odwoływał się do słynnego eseju Leszka Kołakowskiego „Jak być konserwatywno-liberalnym socjalistą?”.
Ów tekst sprzed ponad już 40 lat miał proponować nie wykluczanie się tych idei i postaw. Już 10 lat temu w wywiadzie dla „Polityki” Tusk deklarował, że im dłużej jest premierem, tym bardziej staje się w jakimś sensie socjaldemokratą. „Dzisiaj mogę z pełnym oddechem powiedzieć, że ta lekcja Leszka Kołakowskiego, jak się stać liberalno-konserwatywnym socjalistą, mnie się wypełniła w stu procentach” – mówił. Dzisiaj powtarza ten sam trik.
Warto chwilę pomedytować nad tą deklaracją. Waszak Donald Tusk to wieloletni premier, a dziś nadzieja opozycji na odzyskanie władzy. Co oznacza ten umiarkowany konserwatyzm? Mówiąc krótko uległość wobec ofensywy politycznej lewicy. Głównie obyczajowej. Zgodę na odgórną rewolucję z tymi wszystkim gender studies, rodzicami A i B, feminizmem, aborcją, homoseksualnymi „małżeństwami”, imigracją i co tylko możemy sobie wyobrazić. I wszystkimi konsekwencjami dla tych, którzy stawiają im opór. Platformy Obywatelskiej z roku 2001 a nawet 2007 dawno nie ma, a i „konserwatywną kotwicę” zarzucała ona płytko konsekwentnie skręcając w lewo.
Liberalne serce. Napoleon mówił, że serce męża stanu powinno być w jego głowie. Ale jeżeli dosłownie traktować słowa Donalda Tuska to przypomnijmy wyniki głosowań w zakładach karnych. Chyba tam najlepiej wyczuwają dla kogo jest ono miękkie. A dla kogo twarde? Były minister skarbu w jego rządzie relacjonował kiedyś naradę z minister Bieńkowską na temat polityki rozwoju regionalnego w którym sprowadzała się do zdania „ch.. tam z tą Polską wschodnią”. Ta Polska wschodnia jak wiadomo to ta bardziej tradycyjna i odporna na bałamutne hasła konserwatywno-liberalnych socjaldemokratów.
„Socjaldemokratyczne sumienie” byłego premiera to zapewne wydłużenie wieku emerytalnego, liberalizacja kodeksu pracy, niskie stawki godzinowe i wizja Polski wyłącznie jako zaplecza niemieckiej gospodarki ze słynnym lotniskiem w Berlinie. Doczesny raj Leszka Balcerowicza i Janusza Lewandowskiego.
Nie dajmy się więc nabrać. Liberalny język, maski i przebieranki, pozy w praktyce budują nastrój neutralizacji polityki, odpolitycznienia. Liberalizm doprowadził do sytuacji w której polityka uprawiana jest za pomocą antypolitycznej retoryki jak tłumaczył Schmittt. Ale sytuacje egzystencjalne jak „nieoczekiwana” wojna na Ukrainie sprowadzają na ziemię.
Choć pierwszym wydaje się były prezydent Aleksander Kwaśniewski to jednak Donald Tusk jest idealnym uosobieniem takiej postpolityki. Ale polityka przecież nie znika, bo za tymi wszystkimi słowami stoi prawdziwa rzeczywistość. Aspiracje, pragnienie władzy, wpływów, realizacja konkretnych projektów. Po prostu siła i interesy, w praktyce najważniejszy jej sprawczy element. To w konsekwencji umowy gazowe zawarte z Rosją, rozbrojona armia, próby prywatyzacji największych spółek i deklaracje, że „najwyższy czas zerwać z doktryną, że LOT to jest firma, która należy ratować za wszelką cenę”, groźby sankcji za nieprzyjmowanie uchodźców i „łamanie praworządności”. Te wilcze oczy wciąż szukają ofiary.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/596273-socjaldemokratyczne-sumienie-i-wilcze-oczy-donalda-tuska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.