Część niemieckich polityków doznała w ostatnim czasie oświecenia. Wszystko za sprawą afery związanej z powołaniem przez rząd Meklemburgii fundacji, która pod pretekstem ochrony klimatu realizowała cele polityczne Kremla. W zamian za miliony euro od Gazpromu organizacja promowała i działa na rzecz ukończenia najbardziej antyeuropejskiego projektu ostatnich lat – gazociągu Nord Stream 2. Przedstawiciele Zielonych żądają powołania komisji śledczej, która wyjaśni niebezpieczne związki niemieckich polityków z reżimem Putina, a część już teraz domaga się odwołania premier Meklemburgii Manueli Schwesig. Lewicowa polityk stała się uosobieniem afery, która podważa status „moralnego mocarstwa” jakim Niemcy samozwańczo się ochrzciły.
O zagrożeniu i spustoszeniu jakie niosą Europie niemiecko-rosyjskie interesy Polska ostrzegała od dawna, ale dopiero gdy na jaw wychodzą bezpośrednie mechanizmy realizowania agendy Putina poprzez niemieckich decydentów, w Niemczech rozgorzała realna debata.
Z dokumentów do których dotarł dziennik Die Welt oraz Handelsbaltt wynika jasno, że celem założonej w styczniu 2021 r. w Schwerinie Fundacji na Rzecz Ochrony Klimatu Meklemburgii-Pomorza Przedniego było w rzeczywistości ominięcie nałożonych przez USA sankcji i ukończenie budowy Nord Stream 2.
Minister spraw wewnętrznych Meklemburgii-Pomorza Przedniego Christian Pegel przyznał, że jako ówczesny minister ds. energii regularnie kontaktował się w trakcie prac nad statutem fundacji ze spółką Nord Stream 2 AG i uwzględniał życzenia firmy. W całej historii nie może oczywiście zabraknąć miejsca dla rezydenta kremlowskiego reżimu przy niemieckim rządzie, byłego kanclerza Gerharda Schroedera. To z nim w 2020 r., gdy USA zapowiadały uruchomienie sankcji wobec firm pracujących przy gazociągu, premier Meklemburgii miała konsultować plan działania.
Fundacja z milionami
Wkrótce potem utworzono fundację na rzecz ochrony klimatu, która otrzymała między 20 a 60 mln euro z Kremla, bezpośrednio z Gazpromu (podawane kwoty różnią się w zależności od niemieckich źródeł). Sama premier Meklemburgii przez długi czas wzywała by Niemcy uniezależniły dostawy gazu ziemnego od stosunków pomiędzy Rosją i Ukrainą. I do samego wybuchu wojny oczekiwała od rządu federalnego podjęcia działań na rzecz zniesienia wszelkich sankcji blokujących uruchomienie gazociągu.
Nie ulega wątpliwości, że prawdziwym celem fundacji było ukończenie Nord Stream 2. Ochrona klimatu stanowi idealną przykrywkę i wpisuje się w dobrze znany nam z polskiej rzeczywistości modus operandi pro-putinowskich lobbystów i organizacji. Co najważniejsze, środowisko naturalne stanowiło doskonały pretekst, by umożliwić przekazanie przez rząd Meklemburgii środków publicznych na utworzenie fundacji. Gdy rosyjskie wojska grupowały się pod ukraińską granicą szykując się do inwazji, fundusz zorganizował specjalny frachtowiec zabezpieczający ukończenie gazociągu. Wspólne interesy ponad wszystko!
Z Putinem ramię w ramię
Pojawiające się obecnie w Niemczech głosy rozsądku apelują do premier Schwesig żeby zrezygnowała. Bardzo słusznie. Jednak nie wolno zapominać, że problem nie pojawił się w ciągu ostatnich miesięcy. Schwesig szła ramię w ramię z Putinem przez całe lata, dbając by nic nie stanęło na drodze do zakończenia gazociągu, który zagwarantuje Rosji i Niemcom energetyczną dominację nad państwami naszego regionu. Trzeba było ogromnego dramatu i tysięcy niewinnych ludzi zamordowanych przez rosyjskich najeźdźców, żeby część niemieckiej klasy politycznej przejrzała na oczy. Co więcej, najważniejsi politycy z kanclerzem Scholzem na czele nie mają najmniejszego zamiaru zmieniać obranego przed laty kursu. Zachowanie dobrze działającej osi Berlin-Moskwa nadal pozostaje głównym celem polityki Berlina. To Niemcy są głównym hamulcowym sankcji wobec Rosji i odrzucają możliwość militarnego wsparcia Ukrainy. Wszystko żeby zabezpieczyć płynny powrót do „business as usual” z Kremlem, natychmiast po zakończeniu wojny.
Pytanie do Steinmeiera
Z tego powodu do odpowiedzialności należy pociągnąć nie tylko szeregowych wykonawców agendy Putina, takich jak premier landu Schwesig. Należy publicznie spytać czy prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier miał świadomość tego, że politycy jego własnej partii w rzeczywistości byli poplecznikami reżimu Putina. To wreszcie człowiek który przez 4 lata bezpośrednio kierował polityką zagraniczną Niemiec, w tym w okresie przełomu po 2014 r. Brak takiej wiedzy nie świadczy najlepiej o głowie państwa i jego zwierzchnictwie. Jeżeli zaś było inaczej i prezydent Steinmeier był świadom bliskiej kooperacji, w tym rosyjskiej ingerencji w działania rządu Meklemburgii to mamy do czynienia z ogromnym skandalem, który powinien być podstawą do zakwestionowania jego dalszej prezydentury.
Głodzenie Polski
Od kiedy w Polsce doszło do zmiany władzy Niemcy są głównym napędowym ofensywy wymierzonej w nasz kraj przez unijne instytucje. Pod pretekstem walki o praworządność jesteśmy szantażowani finansowo, albo jak woli określać to niemiecka europoseł Katarina Barley „głodzeni”. Często słyszymy, że zagwarantowanie w Polsce rządów prawa jest konieczne dla poprawnego funkcjonowania unijnej wspólnoty, która jest przecież przede wszystkim wspólnotą gospodarczą. Znamienne, że kwestia praworządności nie stanowi dla Berlina problemu kiedy chodzi o wspólne interesy z Putinem. Ale wtedy ciężko byłoby usprawiedliwiać sprzedaż broni do Rosji pomimo oficjalnego embarga. Hipokryzja i obłuda Berlina w połączeniu z kompromitacją niemieckiej polityki wschodniej powinna przyczynić się zmierzchu jego przywództwa w Unii Europejskiej.
Wbrew słowom Donalda Tusku o „błogosławieństwie”, Niemcy kolejny już raz sprowadziły na Europę widmo wojny, a ich interesy z Rosją wyhodowały armię, która od tygodni dokonuje na Ukrainie ludobójstwa.
Czas powiedzieć „sprawdzam”. Zarówno Unii Europejskiej jak i samym Niemcom. Dla niemieckiej klasy politycznej testem odpowiedzialności będzie zakończenie sprawy premier Meklemburgii. Czy konszachty tamtejszych polityków z Gazpromem zostaną rozliczone, a winni usunięci z pełnionych urzędów? Dla Unii egzaminem dojrzałości będzie potencjalne śledztwo i możliwe uruchomienie mechanizmu warunkowości.
Od 2014 roku pro-putinowska Meklemburgia otrzymała z UE ponad 1 mld euro, a tylko w zeszłym roku ok. 60 mln euro. Nie jest jasne skąd pochodziły publiczne środki przekazane fundacji z budżetu landu. Zachodzi jednak wysokie prawdopodobieństwo, że 200 tys. euro które Schwesig wydała na działalność Funduszu mogły pochodzić z unijnych dotacji Funduszu Rozwoju Regionalnego z puli obejmującej ochronę środowiska naturalnego. Jeśli te doniesienia okażą się prawdziwe, mamy do czynienia ze skandaliczną defraudacją unijnych środków budżetowych.
Co więcej, w świetle niejasnych powiązań między rządem Meklemburgii, Funduszem Ochrony Klimatu Meklemburgii oraz samym Gazpromem czy Nord Stream 2 AG, zachodzi wysokie prawdopodobieństwo korupcji i niejawnego finansowania niemieckich polityków ze strony gazowego monopolisty i jego spółek zależnych. W oczywisty sposób naraża to unijny budżet na uszczerbek i nadużycia celem osiągnięcia osobistych korzyści z jednej, oraz strategicznego uzależnienia UE od rosyjskiego gazu z drugiej strony.
Naruszenie praworządności, wskazanej w art. 2 TUE jako jedna z głównych wartości Unii Europejskiej wydaje się w tym kontekście oczywiste. Zgodnie z unijnym rozporządzeniem ustanawiającym mechanizm warunkowości „jednostka rządowa” obejmuje organ publiczny na dowolnym szczeblu, w tym organy krajowe, regionalne i lokalne. Rząd Meklemburgii spełnia tym samym to kryterium, co pozwala na podjęcie kroków przeciwko rządowi Niemiec w ramach mechanizmu warunkowości. W tym celu złożę do unijnych organów wniosek o wszczęcie wobec Niemiec mechanizmu „pieniądze za praworządność.” Czas sprawdzić, czy Komisji Europejskiej naprawdę zależy na bezpieczeństwie wspólnego budżetu.
MARCIN ROMANOWSKI
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/596178-romanowski-to-niemcy-sa-glownym-hamulcowym-sankcji