Nasilające się po 24 lutego emocjonalne, pełne szału ataki Donalda Tuska na cały obóz propolski i niezależne od systemu III RP media, jak Telewizja Polska i tygodnik „Sieci”, można zrozumieć. Atak Rosji na Ukrainę, barbarzyństwo żołdaków Putina obnażyły jak niebezpieczna była gra w „naszego człowieka w Warszawie” i „naszego człowieka w Moskwie”. Gra skonsumowana decyzjami, które będziemy jeszcze wiele lat odrabiali - jak rezygnacja z tarczy antyrakietowej w 2007 roku, hamowanie tempa budowy infrastruktury niezależności energetycznej, szokująco niekorzystne kontrakty gazowe. Rozwinięcie - także po Smoleńsku - współpracy z Rosją „taką, jaka ona jest”, także na polu bezpieczeństwa. Wyszydzanie ostrzeżeń przed totalitarną naturą systemu moskiewskiego.
Doskonale opisał to prof. Andrzej Nowak na łamach portalu wPolityce.pl: Najlepsi pomocnicy Putina. Co robili Tusk i jego podwładni w czasie kluczowym dla procesu rozzuchwalania agresji Rosji?
Dotykam tu ledwie wierzchołka tej smutnej góry. Warto obejrzeć, jeśli ktoś jeszcze nie widział, film redaktora Marcina Tulickiego o tych sprawach:
Ale to tylko jedna strona medalu. Bo przecież potęga Putina Rosła w tym czasie dzięki Niemcom. Gazociągi NS1, NS2, tuczenie i promowanie, usypianie obaw państw Europy środkowo-wschodniej, z finałowym wystawieniem Ukrainy na żer.
To byłe dwie równoległe i spięte z sobą linie polityki Donalda Tuska w czasie gdy był polskim premierem. I także potem. Realizował je uparcie, świadomie, brutalnie. Równym tempem szedł za Angelą Merkel i Putinem.
Doprowadziło to do utuczenia i rozbestwienia rosyjskiego imperializmu, sprowadziło na naszych ukraińskich sąsiadów potworne nieszczęścia i zagroziło istnieniu narodu. Polska uniknęła tego losu, głównie dzięki obecności w NATO, sojuszowi z USA i w ogromnej mierze zmianie polityki państwa po 2015 roku. Ale nasz poziom bezpieczeństwa spadł, cały region jest na zakręcie, odczuwamy skutki rosyjskiej napaści.
Wszystko to jest oczywiste, widoczne z Warszawy i z każdej stolicy świata. Widzi to pewnie i sam Tusk, dlatego tak szaleńczo ucieka do przodu, w brutalne ataki na obóz, który za sprzeciw wobec Rosji zapłacił śmiercią śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i dużej części narodowej elity.
Najpierw nakłamał, włożył w usta premiera Jarosława Kaczyńskiego słowa, które nigdy nie padły, a w obliczu pozwu zażądał… debaty z tym, którego bez przerwy obraża, brutalnie i nieuczciwie atakuje.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zamiast przeprosić za swój wpis, Tusk prowokuje prezesa PiS: Jarosławie, stań do debaty. Nie dam się zastraszyć pozwami
To propozycja cyrkowa. Ale z Tuskiem faktycznie trzeba poważnie porozmawiać - ale na sejmowej komisji śledczej. Dlaczego jego rząd był uległy wobec Rosji i Niemiec? Współpracował tak ochoczo w realizacji przez te oba państwa polityki zabójczej dla regionu, w tym w próbie ograniczenia zbawiennej dziś obecności amerykańskiej w Europie? Dlaczego zwijał polską armię i polskie służby? W jakim stopniu decydowały o tym tajne i jawne porozumienia z Putinem i Merkel? Na ile była to głupota niedojrzałych, infantylnych polityków? Jaką rolę grało pragnienie otrzymywania niemieckich medali i osobistej kariery w Brukseli, o czym jak wiemy, decydują w Berlinie?
Dlaczego usypiał Polaków i Zachód, szczując na tych, którzy ostrzegali?
Polska i Polacy stoją dziś w obliczu zagrożenia, które mogło być, gdyby nie polityka realizowana w trójkącie Putin-Merkel-Tusk, znacząco mniejsze. Także Ukraina mogła uniknąć daniny krwi, cierpienia, zniszczeń, biedy.
Warto choć spróbować dojść do prawdy o przyczynach takiego obrotu spraw. Sejmowa komisja śledcza mogłaby być dobrym dla polskiej demokracji narzędziem, by się z tym zmierzyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/595895-z-tuskiem-nalezy-porozmawiac-ale-na-komisji-sledczej