Jak bardzo można zakłamać rzeczywistość? Jak dalece można odwrócić, zamienić, wektory prawdy i kłamstwa. Propaganda współczesnej Rosji pokazuje, że granice właściwie nie istnieją. Ale i w Polsce zmagamy się z putiniadą, z zakłamaniem tak bezczelnym, że aż zapierającym dech w piersiach. I to każdego dnia. Bo przecież lider PO niemal codziennie zabiera głos. Dziś posunął się do takiego stwierdzenia:
W jakimś sensie tacy politycy w Polsce, którzy wspierają polityków proputinowskich - uderzają w integralność UE, czy to jest (szef MS Zbigniew) Ziobro, który atakuje naszą obecność w UE, czy to jest premier (Mateusz) Morawiecki, wspierający Le Pen czy Orbana, czy to jest (prezes TVP) Jacek Kurski, który sączy podziały i konflikty 24 godziny na dobę - to są też rakiety balistyczne Putina. (…) Tego typu politycy są równie skuteczni, a podejrzewam że tańsi w obsłudze.
Nie można tych kłamstw zostawić bez odpowiedzi. Bo przecież to Tusk i jego obóz przed dekady pełnili rolę „rakiet balistycznych Putina”, i to podwójnie. Po pierwsze, jako ci, którzy łasili się do Moskwy i zabiegali o sojusz z Kremlem, ponad głowami Ukraińców czy Litwinów. Po drugie, jako wasale Berlina, czyli - dziś to już wiemy na pewno - najważniejszego pomocnika Kremla w Europie. Fakty są oczywiste: kto był proniemiecki - a Tusk był jak mało kto - był też proputinowski. Czy chciał, czy nie chciał. Najczęściej chciał.
Tak, zdajemy egzamin z odporności na propagandę, na zakłamanie. Ktoś chciał silnej Polski, silnej armii, sojuszu z Ameryką, ktoś inny zwijał państwo, zrezygnował z polityki regionalnej, całował stopy Angeli. To byli konkretni ludzie, konkretne obozy polityczne. Jeden - obóz PiS - miał 100 proc. racji, drugi straszliwie błądził. Dziś nie potrafi nawet powiedzieć, że się pomylił. Brnie w absurdalne odwracanie kota ogonem, choć w istocie jest zwyczajnym bankrutem. Pomylił się we wszystkich najważniejszych sprawach. Pomylił się fundamentalnie w kwestii polskiego bezpieczeństwa.
Żałosna jest ta próba reanimacji tego, co umarło. A umarła Europa taką, jaką znaliśmy, nieustannie idąca do przodu, na drodze ku superpaństwu przełamująca wszelkie opory, cedująca coraz więcej władzy w ręce Brukseli i Berlina. Tego już nie będzie. Dla państw Europy środkowo-wschodniej taki kurs oznacza bowiem śmierć. Oznacza, że Berlin przehandluje ich niepodległość i interesy przy pierwszej lepszej okazji, tak jak przehandlował Ukrainę - i również Polskę - w zamian za tani gaz. Nie wiemy jeszcze, co nas czeka, jaka będzie ta nowa epoka. Na pewno nie zabraknie zagrożeń i niebezpieczeństw, ale jedno jest pewne: wyuczone formułki Tuska jej nie opisują. One opisują wyłącznie martwą przeszłość. Są pomnikiem nieprawdopodobnej głupoty, a może i czegoś więcej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/595517-kto-byl-proniemiecki-a-tusk-byl-byl-tez-proputinowski