Jeśli Niemcy nie zaprzestaną kupowania rosyjskiego gazu, również one powinny zmierzyć się z sankcjami - taki postulat stawia na łamach „The Daily Telegraph” Matthew Lynn, brytyjski publicysta ekonomiczny, autor książek poświęconych kryzysom ekonomicznym oraz powieści sensacyjnych.
„Każdy, kto kupuje teraz niemieckie produkty, faktycznie finansuje wojnę Putina” -
— przekonuje Lynn. I przywołuje twarde dane: Kreml wciąż inkasuje 800 mln euro dziennie za swoje surowce energetyczne.
Niemcy, i w mniejszym stopniu Włochy, faktycznie finansują brutalny atak Putina na Ukrainę. Ostrzeliwanie niewinnych cywili, masowe gwałty, niszczenie całych miast jest finansowane przez europejskich konsumentów i europejski przemysł -
— przekonuje publicysta, dodając: owszem, Niemcy debatują o rezygnacji z rosyjskiego gazu. Ale wciąż zdają się sądzić, że kosztowałoby to niemiecki przemysł zbyt dużo. Tego nie można zaakceptować:
Jeśli Niemcy nie chcą zdobyć się na takie poświęcenie, to ich sprawa. Nie ma jednak powodu, dla którego reszta świata miałaby to tolerować. Zbliża się moment, w którym należy nałożyć sankcje na Niemcy.
Lynn ocenia, że sankcje spowodują spadek rosyjskiego PKB o 10 do 20 proc. Nadal jednak Moskwa zarabia na gazie i ropie. Zarabia więcej dwukrotnie więcej niż zwykle, bo wojna wywindowała ceny surowców do poziomów wcześniej nie znanych. To powoduje, że inne działania, w tym konfiskata jachtów oligarchów, nie robią na Kremlu wrażenia. Tylko natychmiastowy zakaz importu rosyjskiego gazu może rzeczywiście odnieść skutek.
Ale tu pojawia się problem. Niemcy oceniają, że przyniesie to zbyt wiele ekonomicznego bólu, grożąc także niepokojami społecznymi - tak to widzimi niemiecki minister gospodarki Robert Habeck. Z kolei niemiecki przemysł chemiczny obawia się utraty konkurencyjności oraz snuje wizję zamknięcia fabryk na całe miesiące.
To jednak - podkreśla Lynn - sprawa dyskusyjna. Niezależne analizy wskazują bowiem, że rezygnacja z rosyjskiego gazu przyniesie jedynie łagodną recesję, na poziomie spadku produkcji o 2 do 3 proc.; do tego będzie to spadek, który da się szybko odrobić.
Niemcy są jednym z najbogatszych społeczeństw na świecie, i mają jeden z najniższych wskaźników zadłużenia w stosunku do PKB - 60 proc. Mogłyby pozwolić sobie na dodatkowe 10 proc. by zapłacić za poniesione straty, i nikt nawet by tego nie zauważył. Byłoby to mniej kosztowne niż skutki pandemi COVID. Fakty są takie, że niemiecki rząd i niemieckie elity przemysłowe zdecydowały, że nie warto płacić tej ceny -
— czytamy w artykule na łamach „The Daily Telegraph”.
Lynn podkreśla: Niemcy mogą iść tą drogą, ale nie ma powodu, by reszta świata to akceptowała. Bo skutki postawy Berlina są takie, że każdy, kto kupuje niemiecki samochód, niemiecką chemię, narzędzia, urządzenia elektryczny, ten płaci za rosyjski gaz. A za pieniądze z gazu Rosja opłaca żołnierzy ostrzeliwujących ukraińskie miasta. Jakie jest więc rozwiązanie? Proste. W czasie, gdy dowiadujemy się o kolejnych rosyjskich zbrodniach, nadchodzi moment na nałożenie sankcji również na Niemcy.
Lynn ma konkretne propozycje: czasowe cło na niemiecki eksport, z którego dochód trafiałby na Ukrainę, na pomoc uchodźcom. A że to niezgodne z unijnym prawem? Publicysta odpowiada: Wielka Brytania, USA, Kanada, Australia i inne kraje mogłyby to zrobić. Można też - to kolejna propozycja - nałożyć na Niemcy sześciomiesięczny zakaz eksportu, który byłby przedłużany aż do chwili, gdy Niemcy zamkną gazociągi. Można też zorganizować bojkot konsumencki. W końcu - przekonuje publicysta - każdy, kto kupuje nowe BMW albo nowego Volkswagena pośrednio płaci armii Putina. I warto o tym pamiętać, wybierając nowy samochodów.
Owszem, to będzie kosztowało. Niemcy są w końcu potęgą przemysłową. Można jednak kupować samochody z Francji lub Japonii, a chemię z Korei Południowej lub z USA. Warto podjąć tę grę, bo wpływ takich posunięć na Niemcy byłby dramatyczny. Berlin stanąłby przed wyborem: albo koszt rezygnacji z rosyjskiego gazu, albo koszt związany z brakiem rezygnacji. Ta druga opcja byłaby zapewne znacznie gorsza, bardziej kosztowna.
I nawet jeśli - podkreśla Lynn - odcięcie Rosji od dochodów z gazu nie spowoduje zakończenia wojny w ciągu doby czy dwóch, to jednak z pewnością skróci wojnę, ratując życie tysięcy Ukraińców.
„To na pewno krok, który warto zrobić” -
— podsumowuje publicysta, i nie sposób się z nim nie zgodzić.
Prej
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/595062-albo-niemcy-zrezygnuja-z-gazu-albo-czekaja-je-sankcje