Pod ciężarem oczywistych dowodów pisania obcym alfabetem Tusk leży i kwiczy. A jedną z odmian tego kwiku jest jego aktywność na Twitterze.
Czy siekierą da się pisać? Pewnie da się coś wyciąć, jeśli podłoże jest odpowiednio miękkie i obszerne. Donald Tusk jest o tyle oryginalny, że potrafi siekierą pisać nie na zaoranym polu albo szerokiej desce, lecz na Twitterze. On sam zapewne uważa, że jest w tym biegły niczym Michał Anioł tworzący „Pietę” (przynajmniej, gdy chodzi o szaty), którą można oglądać w bazylice św. Piotra w Rzymie (powstała w latach 1498-1500). Jeśli nie Michał Anioł, to może być fragment ze wschodniego przyczółku Partenonu, gdzie przedstawiono boginie Afrodytę, Artemis i Leto (Mojry). A jeśli nie pasuje nawet to dzieło z V wieku przed naszą erą, niech będzie tkanina z Bayeux (z końca XI wieku).
Oczywiście Donald Tusk ma tyle z Michała Anioła, autorów rzeźb Partenonu czy tkaniny z Bayeux, ile Borys Budka z Sokratesa. Kiedy już jednak weźmie siekierę do ręki, to zawsze coś wyrąbie, choćby to przypominało renowację wizerunku Jezusa (autorstwa Eliasa Garcii Martineza, a znajdującego się w kościele w hiszpańskiej miejscowości Borja) dokonaną przez babcię Cecilię Gimenez.
19 kwietnia 2022 r. po południu Tusk swoją siekierą wyrąbał taki napis: „Węgry chcą zablokować sankcje energetyczne przeciw Rosji. PiS chce sprzedać część naszego przemysłu naftowego Węgrom. Kaczyński twierdzi, że w USA sfałszowano wybory, a Morawiecki wspiera le Pen i atakuje Unię. Plany pisane obcym alfabetem”. Nawet bez rozbioru na czynniki pierwsze widać efekt i klasę, jaką uzyskała Cecilia Gimenez.
Owszem, minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto oznajmił 19 kwietnia 2022 r., że Węgry nie poprą sankcji na rosyjską ropę naftową i gaz, ale to nie równa się „sankcjom energetycznym przeciw Rosji”, choć częściowo się pokrywa. Tuskowi nie chodzi jednak o sankcje, tylko o wciśnięcie (siekierą) związku przyczynowego między stacjami benzynowymi Lotosu mającymi przejść we władanie węgierskiej spółki MOL a Rosją Putina.
Tusk oczywiście wie, że już 11 lat temu węgierski rząd wykupił akcje MOL należące do rosyjskiego kapitału, ale rżnie Borysa Budkę. Po to wykupił, żeby Rosjanie nie mieli wpływu. Ale takie numery to nie z Tuskiem. On wie, że jeśli Lotos coś sprzeda MOL, to tak jakby sprzedał Putinowi, bo Orban sprzeciwia się niektórym sankcjom. Wprawdzie to logika paranoika, ale do wielu trafia, przynajmniej do sympatyków Platformy, bo tam logika paranoika występuje jakieś milion razy częściej niż logika Arystotelesa.
Tusk nie napisał, że chodzi o stacje benzynowe (zresztą Orlen przejmie stacje MOL na Węgrzech i Słowacji), tylko o „część naszego przemysłu naftowego”. Żeby od razu było jasne, że Putin przejmie to, co należało do Lotosu i w ten sposób będzie miał wpływ na polski przemysł naftowy. Pewnie taki wpływ, że Orlen przestanie kupować rosyjską ropę, ale związek jest. Paranoiczny, lecz to nie szkodzi.
Jeśli chodzi o to, że Tusk nawiązuje do amerykańskich wyborów prezydenckich sprzed półtora roku, to zapewne (w ramach logiki paranoika) zmierza do tego, żeby ktoś to przeczytał z ambasady USA w Polsce i dał znać do Waszyngtonu. Że polski sojusznik powinien być potraktowany z buta, a nie z szacunkiem, uwagą i powagą. Bo nadzwyczajne nasilenie relacji polsko-amerykańskich na najwyższym poziomie szkodzi Tuskowi i Platformie, skoro przez lata mówili o izolacji Polski pod rządami PiS i braku kontaktów nawet na średnim szczeblu. A tu Joe Biden się spotyka, rozmawia, a nawet przyjeżdża do Polski. W dodatku nie chce się spotkać z Tuskiem. A relacje amerykańsko-polskie są najlepsze od dekad.
Tusk nie może znieść nadzwyczajnego stanu naszych relacji z USA, więc wrzuca szczura, iż Kaczyński twierdzi, że „w USA sfałszowano wybory”. Żeby popsuć te nadzwyczajne relacje. Jarosław Kaczyński niczego o fałszowaniu wyborów w USA nie mówił (co wykazaliśmy na tym portalu), a Tusk odwołał się do fałszerstwa wypowiedzi prezesa PiS (w styczniu 2021 r. w telewizji wPolsce.pl) w sprawie wolności słowa w USA. Były „cesarz Europy” i były premier czerpiący wiedzę ze źródeł dla kretynów to jest ostre przegięcie, nawet jak na skłonności Donalda Tuska do posługiwania się byle czym, a nawet byle czym z byle czego.
Gdyby tylko chciał, Tusk bez trudu mógłby się dowiedzieć, że tuż po wyborach sprawę ewentualnych fałszerstw badał nie Kaczyński, tylko prokurator generalny USA William Barr. To on nakazał wszystkim prokuratorom federalnym sprawdzanie „istotnych zarzutów” o fałszowanie wyborów. I sprawdzali. A potem Barr orzekł, iż nie było „oszustw, które mogłyby zmienić wynik wyborów”.
Siekiera Tuska wyrąbała jeszcze takie zdanie, że „Morawiecki wspiera le Pen i atakuje Unię”. Ma to sugerować, iż przed drugą turą wyborów prezydenckich we Francji polski premier wskazuje na jednego z konkurentów, co oczywiście nie jest prawdą. To prezydent Emmanuel Macron, zdenerwowany sondażami przed pierwszą turą wyborów oraz pytaniami Morawieckiego, co osiągnął częstymi rozmowami z Putinem, imputował polskiemu premierowi, że „wielokrotnie spotykał się z Marine Le Pen, popiera ją i myśli, że komentowanie tych wypowiedzi mi zaszkodzi”. Nie tak wielokrotnie i nie tylko z Le Pen, ale z Macronem także.
W kontekście wyborów we Francji Morawiecki nie poparł żadnego kandydata na prezydenta, więc także nie wsparł Marine Le Pen. To urojenia Tuska. Służą tylko temu, żeby – zgodnie z logiką paranoika – powiązać urojone popieranie z występowaniem przeciw Unii Europejskiej, czyli zrównać stanowisko francuskiej kandydatki i polskiego premiera, co jest oczywistym absurdem.
Nie tylko nie ma żadnego związku między urojonym popieraniem Le Pen a równie urojonym atakowaniem Unii, ale ani jedno, ani drugie po prostu nie istnieje. Morawiecki nie atakuje, tylko stwierdza fakty: UE nie przekazuje Polsce środków na uchodźców wojennych z Ukrainy, choć powinna, a w dodatku wciąż blokuje środki należne Polsce z Funduszu Odbudowy, choć doraźnie pomogłyby także radzić sobie z ponad 2,5 mln uchodźców. Jeśli stwierdzanie faktów jest atakowaniem, to Albert Einstein bezpardonowo zaatakował Izaaka Newtona. To oczywisty idiotyzm.
Ostatecznym wnioskiem z zastosowania przez Donalda Tuska logiki paranoika jest zdanie: „Plany pisane obcym alfabetem”. Po raz kolejny Tusk kieruje wzrok na wschód. On sądzi, że wzrok czytelników, którzy podążą za jego mizernym myślątkiem i będą insynuować związki obecnie rządzących z owym wschodem. Tyle że nawet kilkuletnie dziecko jest już w stanie wykazać, że nikt tak nie pisał obcym alfabetem polityki uprawianej w Polsce, jak Donald Tusk. A nawet pisano kilkoma obcymi alfabetami. Jasne że to uwiera i męczy, jest powodem zgryzoty, skoro wszyscy kojarzą i pamiętają.
Kiedy człowiek mający wręcz wycięte na czole litery obcych alfabetów chce się tego wyprzeć i przerzucić winę na innych, to tylko się ośmiesza. Właśnie dlatego, że wszyscy wiedzą, a dowodów są setki. I nie trzeba stosować logiki paranoika, żeby to udowodnić. Pod ciężarem tych dowodów Tusk leży i kwiczy. No i jedną z odmian tego kwiku jest jego aktywność na Twitterze. Ale im bardziej chce ukryć oczywiste fakty i przekierować uwagę na kogoś innego, tym bardziej się obnaża i oskarża. A próby odwracania kota ogonem poza tym, że są infantylne, to są coraz bardziej żałosne. Jak można tak nisko upaść?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/595052-tusk-lezy-i-kwiczy