„Tak czy inaczej jest to przejaw naszej solidarności i naszego gromadzenia się wokół spraw Ukrainy i tej części Europy i też skupiania się na tym, co jest najważniejsze” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektor telewizji Biełsat.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kulisy wizyty prezydentów w Kijowie. „Charakter szczególny, symboliczny, ale będą też rozmowy o szczegółach wsparcia”
wPolityce.pl: Jakie znaczenie ma wizyta pana prezydenta Andrzeja Dudy w Kijowie? Czego należy się po niej spodziewać?
Agnieszka Romaszewska-Guzy: Na tę wizytę trzeba patrzeć pod kątem jednej rzeczy. Po pierwsze w tej chwili na szczęście to nie jest ten moment, kiedy jechał tam pan premier Morawiecki z panem premierem Kaczyńskim - wówczas to miasto było jeszcze właściwie w oblężeniu, w każdym razie pod atakiem. Teraz na szczęście jest to sytuacja w miarę bezpieczna, chociaż Ukraina jest krajem, który prowadzi bardzo poważną wojnę, od której zależy jej życie oraz bezpieczeństwo nas wszystkich. Myślę więc, że wizyta prezydenta Andrzeja Dudy z całą pewnością się na tym skupi. Jak wiemy pan prezydent ma bardzo dobre relacje z prezydentem Zełenskim, z którym się zna. Ma z nim dobre relacje, odkąd pan prezydent Duda przyjmował Zełenskiego u siebie w Wiśle. Pamiętam, jakie były krytyki, że „po co oni aż dwa dni siedzą w Wiśle?”. Na szczęście oni się w związku z tym poznali. Potem przecież prezydent Duda codziennie wieczorem dzwonił w czasie najgorszych momentów oblężenia Kijowa – kończył swój dzień na rozmowie z prezydentem Zełenskim. Myślę, że tym razem to jest po prostu kwestia ustalenia dalszego wspólnego działania. Domyślamy się, że poszły tam transporty polskich czołgów na Ukrainę. Jak również jest kwestia rozmowy o dalszej współpracy – to dotyczy zarówno współpracy obronnej, jak i odbudowy czy też wciąż jeszcze tych nieszczęsnych sankcji, które idą po kropelce, i kolejne trzy kropelki dopiero są planowane na nie wiadomo kiedy. Myślę więc, że pewnie ten temat też będzie poruszony. Tak czy inaczej widać, jaka to może być agenda. Ona jest po prostu dosyć oczywista. Współpraca polsko-ukraińska jest jednak bardzo bliska, dość bezprecedensowa. Widać też, że jest ważna. Mówimy o Międzymorzu – oczywiście rozumiemy przez to pojęcie więcej krajów – ale fakt, jest taki, że Polska z Ukrainą już jest Międzymorzem, bo sięga od Bałtyku do Morza Czarnego. Tak czy inaczej współpraca jest tutaj niezwykle wskazana w bardzo wielu punktach, chociaż pewnie rozmowa będzie o tych najbardziej palących czyli właśnie kwestii współpracy wojskowej czy wsparcia w sprawie sankcji. Ale jeśli chodzi o wsparcie w sprawie odbudowy, to jestem przekonana, że prezydent Zełenski o tym już myśli. Przecież ten kraj jest w stanie proszku. On został roztarty za pomocą buldożera na proszek – to jest niesamowite. Infrastruktura, drogi itd. są zdewastowane. Myślę, że pewnie i o tym będzie też mowa.
Ta wizyta ma też charakter symboliczny: kolejny prezydent Polski jedzie do atakowanego przez Rosję kraju, aby udzielić mu wsparcia. Tutaj przychodzi na myśl wizyta śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji.
Tak. Oczywiście, tylko tym razem byli tam już inni przywódcy: pani von der Leyen, nasz dosyć bliski sojusznik, pan premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson. Nie jest to już pierwsza wizyta. Bardziej bym powiedziała, że taki charakter miała bardziej wizyta premiera Morawieckiego i premiera Kaczyńskiego wraz z premierami Czech i Słowenii – ta rzeczywiście miała charakter absolutnie bezprecedensowy, kiedy jeszcze w zasadzie fizyczne niebezpieczeństwo groziło każdemu, kto tam pojedzie.
Tak czy inaczej jest to przejaw naszej solidarności i naszego gromadzenia się wokół spraw Ukrainy i tej części Europy i też skupiania się na tym, co jest najważniejsze. W tej chwili Rosjanie już wyszli z Kijowa, nie atakują Kijowa, to co? Wrócimy do business as usual, tak? „No już dobrze, nie atakują tego Kijowa, to zabiorą jeszcze kawałek, no dobra, zbombardują, jeszcze zamordują parędziesiąt tysięcy ludzi. Trudno. To jeszcze zrobią z Charkowa Mariupol”. Tak? Nie. Na to po prostu nie może być zgody. To jest wykluczone. Między innymi myślę, że takie jest przesłanie tej wizyty, że tu nic się jeszcze nie skończyło. My musimy po prostu urwać łeb tej hydrze. To jest absolutnie konieczne. To jest taki pomysł, który ma część krajów europejskich, to znaczy: mieszka koło nas awanturnik, nie będziemy go zaczepiać, on co prawda bije żonę, krzyczy, awanturuje się strasznie – drzwi kiedyś wyleciały, ale my będziemy go omijać szerokim łukiem, może nam nic nie zrobi. A potem się okazuje, że to nie jest awanturnik, ale seryjny morderca i my mieszkamy zaraz obok seryjnego mordercy – to bardzo przyjemne miejsce do mieszkania, więc należy doprowadzić do tego, żeby coś się z tym seryjnym mordercą jednak stało, na przykład poszedł do więzienia.
Tym bardziej że niestety, wojska rosyjskie ćwiczyły atak nuklearny na Polskę…
Oni zawsze ćwiczyli, bo to jest jakby podstawowy teren ekspansji. To jest jasne, że wszyscy ich propagandziści zasmarkani, to przecież oni też wygłaszają takie zdania: „Jak nie będziecie grzeczni, to my tutaj… Przesmyk Suwalski może się okazać bardzo niezbędny dla naszego bezpieczeństwa i korytarz do Kaliningradu”. Jest jasne, że z punktu widzenia Rosji, tego powrotu ich do samozadowolenia, żeby bezpiecznie się czuli, to powinni dostać to, co mieli za Związku Sowieckiego i jeszcze troszeczkę. W związku z tym – powrót NATO do granic z 1997 roku plus oczywiście kraje bałtyckie, które jeszcze tu są zagrożone. Oczywiście Finlandia ma długą, 1000-kilometrową granicę, więc od razu już się wybiera do NATO. I oczywiście tutaj jeszcze jesteśmy my z naszym Przesmykiem Suwalskim i bezpośrednim wyjściem na wschód, więc jasne jest, że wszystkie te kraje są w jakimś mniejszym lub większym stopniu – to zależy od położenia – zagrożone.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/594250-prezydenci-w-kijowie-romaszewska-guzy-przejaw-solidarnosci