Wiele rzeczy różni Jarosława Kaczyńskiego od liderów opozycji, ale dziś widzimy jakie znaczenie w polityce prezesa PiS odgrywa cierpliwość. Ta gwałtowność reakcji w Platformie Obywatelskiej, nawet na najmniejsze drobiazgi, czyni tę partię rozwrzeszczaną gawiedzią. Wszystko jest dla nich totalne i ostateczne, jak rząd popełni błąd, to już ogłaszają jego koniec, jak Bruksela coś zdecyduje, to już rozdzierają szaty na sobie, jak Marta Lempart wyciąga ludzi na protesty, to już biegną na ulice w infantylnej egzaltacji, wszędzie ta raptowność, krzykliwość, zdziecinnienie. Pewnym wyjątkiem jest tu Grzegorz Schetyna, bardziej na długofalową politykę nastawiony jest Włodzimierz Czarzasty, ale czekać naprawdę długo i na naprawdę wielkie sprawy potrafi chyba tylko Jarosław Kaczyński.
Umiejętność czekania to w polityce prawdziwa sztuka. Trzymanie się konsekwentnie swoich poglądów pozwala doczekać lepszej koniunktury - nie należy też szybko porzucać swoich planów. A Jarosław Kaczyński czekać od zawsze potrafił.
W 2010 roku nie było aury do wyjaśnienia katastrofy - prezes PiS przegrał też wybory prezydenckie. W 2011 roku sromotnie przegrał wybory parlamentarne i wtedy, zamiast defetyzmu i rozwodzenia się nad przyczynami porażki zapowiedział krótko, że będzie jeszcze Budapeszt w Warszawie. Tak się stało. W 2015 roku zgarnął wygrane we wszystkich wyborach, potem przedłużył władzę o kolejną kadencję. Czekał z czymś innym, być może dla niego najważniejszym - nazwaniem tego, co rozhisteryzowanym komentatorom przez gardło nawet nie przechodzi. Cóż, odwaga to też jest rzadka cnota. Zamach w Smoleńsku.
Mimo tak osobistego przeżycia, jakim była utrata brata bliźniaka - prezydenta, prezes PiS zachował zimną krew. Nie forsował tej tezy, o której pomyślał każdy człowiek z polskim kodem kulturowym, ale - właśnie - czekał. Do 2014 roku Putin był partnerem Europy, a Kaczyńskiego oskarżano o rusofobię. Po zajęciu Krymu i części Donbasu Rosja została obłożona sankcjami, ale nie był to przełom w relacjach Zachodu ze Wschodem. Trzeba było też porządkować państwo polskie, bo wówczas przecież kartonowa III Rzeczpospolita dyplomatycznie nie sprostałaby konfrontacji nawet z Gibraltarem, co dopiero z rosnącą w nimb niezwyciężonej Rosją.
Jarosław Kaczyński uznał, że okno możliwości otworzyło się właśnie teraz - gdy Rosja pokazała całemu światu swoje prawdziwe oblicze, a jednocześnie liczne słabości. Dodatkowo Polska jest jednym z największych przyjaciół broniącej się Ukrainy - już przeszliśmy Rubikon jednoznaczności w relacjach z Kremlem. Przyznanie że to był zamach nie zmienia już wiele w stosunkach z Moskwą, a Putin nigdy nie miał tak złej prasy jak teraz. Lepszego momentu do wyłożenia sprawy na stół nie było od samego początku. Polska w walce o prawdę wchodzi do największej gry.
CZYTAJ TAKŻE:
Czekając na pęknięcie czyli kiedy poznamy prawdę w Smoleńsku
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/594038-kaczynski-i-smolensk-czyli-sztuka-czekania