Już dwunasty raz upamiętniamy ofiary katastrofy smoleńskiej. Tym razem patrzymy także na krwawiącą Ukrainę. Ta wojna wiele zmienia również w odniesieniu do 10/04. Pokazuje, że Putin jest zdolny do wszystkiego. Co bardzo ważne: wpisuje także tę naszą narodową tragedię w spójny ciąg zbrodniczej polityki Kremla. Wtedy, w Smoleńsku, zginęła przecież duża część niepodległościowego obozu politycznego, a przede wszystkim zginął wierny sprawie niepodległości Prezydent Lech Kaczyński.
Zginął człowiek, który nie raz i nie dwa mówił światu, co się zdarzy: że najpierw Gruzja, później inni sąsiedzi Moskwy. Zginął człowiek, który doskonale odczytał istotę rodzącej się wówczas polityki rosyjskiej. Zginął polityk, który nawet w bardzo trudnych warunkach, również w obliczu potężnej nagonki, niezłomnie zabiegał o polskie interesy, o realizację dobrze przemyślanego, propolskiego projektu politycznego.
Bój o prawdę i o pamięć był ciężki. Nadal zresztą trwa. Absurdalna nagonka na pomysł upamiętnienia tragedii za pomocą syren alarmowych przypomniała nam, że ta Pamięć wciąż przeszkadza, wciąż drażni. Dziś, na tle rosyjskiej agresji na Ukrainę, może nawet bardziej niż wcześniej, bo jest ona także wielkim aktem oskarżenia. I moralnym, i politycznym. Bo ludzie, którzy zawarli sojusz z Putinem, grali przeciwko własnemu prezydentowi, oddali śledztwo Moskwie, a później chcieli budować makabryczne pojednanie na smoleńskiej krwi, są dziś w istocie bankrutami. Widzimy marność ich postawy i nędzę ich wyborów w całej okazałości.
Po 10 kwietnia miliony zwykłych Polaków stanęły przy swoim Prezydencie, broniąc godności naszego państwa i jego niepodległości. W kolejnych latach miliony Polaków - mimo potężnej presji - podejmowały decyzje, które dziś umożliwiają realizację politycznego, narodowego testamentu śp. Lecha Kaczyński. Ich wybory, ich dzielność, nie przyniosłyby jednak zmiany, gdyby nie Jarosław Kaczyński, który po tak potężnym ciosie potrafił ponieść dalej sztandar, i doprowadził polski obóz niepodległości do zwycięstwa. Dziś, po inwazji na Ukrainę, możemy stwierdzić, że w ten sposób ocalono i polską, i ukraińską niepodległość. Gdyby nie zmiana roku 2015 w Kijowie rządziłaby już jakaś marionetka Kremla, a Polska byłaby już właściwie oficjalnie rosyjsko-niemieckim kondominium.
Tragedia smoleńska musi pozostać w naszej pamięci na zawsze. Jej przesłanie jest oczywiste: niepodległość Polski jest zawsze zagrożona. Nie będzie niepodległej Polski bez naszej woli, naszej pracy, naszego wysiłku.
Cześć ich pamięci!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/593803-historia-juz-rozstrzygnela-to-splech-kaczynski-mial-racje