„Putin zdaje sobie sprawę, że już tę wojnę przegrał, ale usiłuje udawać, że tak naprawdę zwycięża. Niestety kremlowska propaganda sprzedaje to w taki sposób, że to trafia do Rosjan. Skoro poparcie dla działań Putina sięga 70-80 proc., to widać, że Rosjanie lubią wierzyć w mity i odrzucają od siebie rzeczywistość” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl gen. Roman Polko, były dowódca GROM.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Niedawno pojawiły się informacje, że Rosja wycofuje część swoich wojsk z rejonu Kijowa i Czernihowa. Jednocześnie prezydent Zełenski ostrzega przed wielką rosyjską ofensywą w Donbasie. Czy to oznacza, że Rosja zdecydowała się skupić swoje działania na Donbasie, odpuszczając natarcie na innych kierunkach?
Gen. Roman Polko: Nie ma wątpliwości, że wojska rosyjskie poniosły klęskę, pokazały, że ta armia to takie niezorganizowane kacapy – mają problemy z łącznością, komunikacją, poruszają się po głównych drogach i dają się ogrywać w działaniach taktycznych Ukraińcom. Nie udało im się osiągnąć właściwe żadnego z założonych celów i stąd nastąpiła zmiana strategii, która jest porażająca. Mordując kobiety i dzieci, niszcząc rakietami szpitale czy szkoły, próbują zastraszyć ludność cywilną, żeby wymusić na ukraińskich władzach jakieś ustępstwa. Natomiast prezydent Zełenski to nie jest Macron i nie przyjmuje propagandy kremlowskiej, jak to Rosjanie się wycofują, żeby budować pokój. Doskonale zdaje sobie sprawę, że przerwy w walce, czy nawet odejście z rejonu Kijowa niektórych oddziałów jest robione po to, aby odtworzyć zdolność bojową. Rosjanie próbują też straszyć Kadyrowem, bandytami z grupy Wagnera, czy teraz jakimiś zabijakami z Syrii. Widać, że armia Putina łapie się już wszystkiego.
Jak pan interpretuje to ściąganie przez Rosjan ochotników do walki? To objaw desperacji Rosji?
Zdecydowanie tak. Szczerze mówiąc to też policzek w twarz rosyjskiej armii, kiedy się zbiera jakiś lumpów, bandytów z całego świata i stawia im się zadania, by prowadzili działania bojowe, skoro armia rosyjska nie dała sobie rady. Putin zdaje sobie sprawę, że już tę wojnę przegrał, ale usiłuje udawać, że tak naprawdę zwycięża. Niestety kremlowska propaganda sprzedaje to w taki sposób, że to trafia do Rosjan. Skoro poparcie dla działań Putina sięga 70-80 proc., to widać, że Rosjanie lubią wierzyć w mity i odrzucają od siebie rzeczywistość.
Tymczasem jakieś negocjacje rosyjsko-ukraińskie jednak się odbywają, ostatnio w Turcji. Sądzi pan, że w końcu one do czegoś konkretnego doprowadzą?
Putin cały czas oszukuje. To tak jak w sprawie Donbasu, gdy wynegocjowano w 2014 roku pokój, to i tak separatyści prowadzili działania wojenne. Za każdym razem, gdy zostało wynegocjowane np. otworzenie korytarzy humanitarnych, to wojska rosyjskie wykorzystywały to do manewrów własnych sił i łamały porozumienia. W tym wypadku tez nie wierzę, żeby prowadzone negocjacje doprowadziły do jakiegoś trwałego pokoju. To, że rosyjskie działania są mniej intensywne i armia Putina nie osiąga założonych celów, to wynika z tego, że potencjał tych wojsk się wyczerpuje. Jak tak dalej pójdzie, to Putin nie będzie miał sprzętu wojskowego do wystawienia na defiladzie 9 maja. Putin, żeby cokolwiek swojemu społeczeństwu sprzedać jako sukces, dąży do opanowania terytorium Donbasu, a już jego marzeniem jest, żeby udało się utworzyć połączenie z Donbasu na Krym. Widzimy, w jaki sposób potraktował Mariupol – to jak Stalingrad w czasie II wojny światowej czy Warszawa podczas Powstania Warszawskiego.
Mariupol jest całkowicie okrążony już od kilkudziesięciu dni. Czy ma szansę się utrzymać?
Kluczem tutaj jest to, żeby dać Ukrainie odpowiedni sprzęt, zarówno ten taktyczny, jak i jednak zestawy umożliwiające niszczenie samolotów na dużych wysokościach, czyli powyżej 5000 metrów, gdzie jeszcze „Piorun” sięgnie, bo z tej wysokości zrzucane są zrzucane bomby termobaryczne, kasetowe. Chodzi o dostarczenie np. systemów S-300, przeciwlotniczych zestawów Osa czy Sky Saberów – systemów zwalczania rakiet.
Być może ten sprzęt jednak jest dostarczany? Nie wszystko jest podawane publicznie.
Mam nadzieję, że ten sprzęt jest dostarczany Ukrainie, ale chyba aż tak dobrze nie jest, skoro pod Kijowem przez dwa tygodnie stała wielka kolumna rosyjskich wojsk i nie było jej czym niszczyć. Prezydent Zełenski wiąż się upomina o dostarczanie broni. Naprawdę musimy mieć w pamięci to, że oni walczą także o bezpieczeństwo Polski.
Jak by pan szacował, ile jeszcze potrwa ta wojna? Jest szansa, że skończy się w najbliższych tygodniach?
Patrząc strategicznie, to prawda jest taka, że ta wojna musi potrwać tak długo, aż społeczeństwo rosyjskie zrozumie, że agresja i napadanie na inne państwa to nie jest dobry sposób uprawiania polityki. A zatem to, co powiedział prezydent Biden, że to będzie długotrwała wojna, to prawda. Jeżeli poparcie w rosyjskim społeczeństwie dla ataku na Ukrainę wynosi 70-80 proc., to naprawdę potrzebna jest jakaś terapia wstrząsowa, żeby to się zmieniło. Tutaj ważne jest, żeby Zachód zachował solidarność, żeby nie było wyłomów i nie było takich koni trojańskich w zachodniej polityce, jak Viktor Orban. Na szczęście on jest w tej chwili wyjątkiem, bo nawet Niemcy w tej chwili dostarczają broń Ukrainie. Mam nadzieję, że zostanie wynegocjowany jakiś rozejm, tylko że ze strony rosyjskiej on będzie wynikał raczej z braku możliwości działania, a nie z dobrej woli.
Jeśli chodzi o tę zmianę nastawienia rosyjskiego społeczeństwa względem wojny na Ukrainie, to może to potrwać bardzo długo.
To taki strategiczny cel końcowy, ale takie przerwanie walk, nie zapewniające trwałej stabilności, to przewiduję w ciągu najbliższych kilku tygodni. Pewnie rzeczywiście Rosja wyznaczyła sobie ten 9 maja na podpisanie pokoju, bo to dla nich ważna data, Putin będzie chciał wtedy ogłosić sukces. Z drugiej strony my jako Zachód musimy zrobić wszystko, żeby tego sukcesu nie było. Jednak nawet jeśli w maju będzie przyjęty jakiś rozejm, to dla Rosji będzie to czas na odtworzenie swoich zdolności bojowych do przeprowadzania kolejnych uderzeń. Pretekst do ataku zawsze się znajdzie.
Zatem cała ta wojna może trwać latami?
Obawiam się, że niestety tak. Cel ostateczny, jakim jest zniszczenie Ukrainy, cały czas jest celem kremlowskiej władzy, nie tylko samego Putina. Być może zrobią w jakimś momencie krok do tyłu, ale tylko po to, by następnie uderzyć z innego kierunku. Nie wierzę w dobre intencje strony rosyjskiej, która na wszelkie sposoby próbuje oszukać świat.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/592396-gen-polko-putin-nie-bedzie-mial-co-pokazac-na-defiladzie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.