Jacek Żakowski napisał dla „Gazety Wyborczej” absolutnie obrzydliwy tekst, w którym de facto obraża Polaków pomagających Ukraińcom. Jego zdaniem nie robią tego z powodu polskiej gościnności i miłości bliźniego, ale doszukuje się w tym interesowności i rusofobii. Ponadto Żakowski dołączył do osób, które najwyraźniej nie rozumieją, na czym polega różnica między uchodźcami z Ukrainy, ale imigrantami z Bliskiego Wschodu używanymi przez reżim Aleksandra Łukaszenki w wojnie hybrydowej przeciwko Polsce.
CZYTAJ TAKŻE:
Bez rusofobii uzasadnionej historią maltretowania Polaków przez Rosję naszą reakcję na ukraińskie nieszczęście dyktowałaby ksenofobia, która dotyka uchodźców przedzierających się przez białoruską granicę
— stwierdził Żakowski. Najwyraźniej nie rozumie, że Polacy nie chcieli przyjęcia imigrantów z Białorusi dlatego, że osoby te były sprowadzane na Białoruś przez reżim Łukaszenki i siłą kierowane w stronę Polski. To zupełnie inna sytuacja niż w przypadku Ukraińców, uciekających ze swojego kraju przed wojną.
Atak na funkcjonariuszy strzegących polsko-białoruskiej granicy
Żakowski zaatakował polskich funkcjonariuszy strzegących polsko-białoruskiej granicy, nazywając ich „siepaczami Błaszczaka”.
To wspaniale, że Polacy tak empatycznie traktują ofiary putinowskiej agresji na Ukrainę. Mielibyśmy dobry powód do dumy, gdyby nie to, że jednocześnie siepacze Błaszczaka ze zbrodniczym okrucieństwem wywożą do mroźnego lasu na białoruskiej granicy inne uchodźcze rodziny z dziećmi
— napisał.
Publicysta „GW” doszedł do wniosku, że Polacy mają ze sobą problem, bo sprzeciwiali się w 2015 roku przymusowemu przyjęciu dużej liczby imigrantów z Bliskiego Wschodu.
Jeśli się porówna to, jak wielu Polaków nie chciało uchodźców w 2015 i 2021, z tym, jak wielu wita ich teraz z wielką ofiarnością, widać, że mamy z sobą problem
— podkreślił.
Żakowskiemu wyszło w analizie, że Polacy pomagają Ukraińcom obecnie z dwóch powodów - pierwszy to odreagowanie cierpień, jakie od Rosjan doświadczyli Polacy. Dalej dopatrzył się sprawy rasowej.
Po pierwsze – interesowność. Solidarność z Ukrainą to szansa, by odreagować cierpienia pod rosyjskim jarzmem. Rozbiory, Sybir, 17 września, PRL. Każda złotówka oddana na ukraińskich uchodźców ma wymiar moralny, ale też praktyczny: jako pocisk wystrzelony w Rosję, której boimy się dwa wieki z przerwami. W tej konkurencji bez szans są Syryjczycy, Kurdowie, Afgańczycy
— zanalizował Żakowski, sugerując przy tym, że Polacy pomagają Ukraińcom po prostu widząc w tym własny interes.
Po drugie – problem rasy. Ukraińcy są tacy jak my. Po paru latach w Polsce wielu trudno odróżnić. Ich dzieci są jak nasze. O syryjskich ofiarach Putina&Co powiedzieć tego nie można. (…) A z obcymi mamy ten ksenofobiczny problem, który wielu z nas miało też z Ukraińcami, póki z tobołkami nie przekroczyli granicy, stając się braćmi w rusofobii nie mniej uzasadnionej niż nasza
— zaznaczył, nie wiadomo na jakiej podstawie ogłaszając, że Polacy mieli rzekomo jakiś ksenofobiczny problem z Ukraińcami, których jest w Polsce bardzo wielu już od szeregu lat.
„Rusofobia nie przekreśliła naszej ksenofobii”
Nawet wtedy, gdy pomagamy milionom Ukraińskich uchodźców, chrześcijańska miłość bliźniego i polska gościnność pozostają bajką dla grzecznych dzieci. Bo nasze zbiorowe sumienie obciążają trwające cierpienie i śmierć na polsko-białoruskiej granicy. Zbawienna rusofobia nie przekreśliła naszej ksenofobii. Tylko przejściowo złagodziła objawy
— ogłosił Żakowski.
Jak widać, Jacek Żakowski jest w stanie nawet piękną postawę i zachowanie Polaków przedstawić w negatywnym świetle, stwierdzając, iż nawet jeśli Polacy teraz otworzyli swoje serca i przyjęli miliony uchodźców z Ukrainy, to i tak są ksenofobami.
tkwl/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/592373-obrzydliwe-zakowski-pisze-o-ksenofobii-polakow