Gdy 7 marca prezydent Zełenski przyznał Czernihowowi tytuł „miasta - bohatera” już wtedy miejscowość była zniszczona, pozbawiona bieżącej wody, prądu i gazu. A to było 3 tygodnie temu - teraz jest tylko gorzej i gorzej, o czym opowiadają wydostający się stamtąd z trudem uchodźcy. Miasto jest otoczone rzekami z każdej strony, więc kiedy Rosjanie kładą most pontonowy, by wprowadzić tam swoje wojska, obrońcy niszczą je i czekają w gotowości dalej. Czernihów nie jest w pełni oblężony, ale ostatnia droga prowadząca stamtąd na południe, w stronę Kijowa, jest pod ostrzałem a 23 marca zniszczono most, którym dojeżdżała pomoc humanitarna. Od tygodnia więc miasto jest odcięte od świata, a jego mieszkańcy rozmaitymi sposobami łączą się ze swoimi bliskimi. Dochodzące stamtąd wieści nie napawają jednak optymizmem. Uchodźcy z Czernihowa opowiadają o tym ze łzami w oczach - brakuje żywności, wody, lekarstw. Zbombardowano także szpitale a personel wielu placówek śpi i pracuje tam od pierwszego dnia wojny. Pacjenci onkologiczni leżą w schronach, trudno opiekę nad nimi nazywać już „leczeniem”, kolejni ranni w wyniku ostrzałów mają warunki takie jak w ostatnich dniach Powstania Warszawskiego.
Czernihowszczyzna zamieniła się w szachownicę, na której niektóre pola są niebezpieczne, na inne jeszcze nie strzelano. Wczoraj podczas rozmowy z jednym z dowódców lokalnej obrony terytorialnej słyszałem, że „nas jeszcze nie ostrzelano”. Jak w nadmiernie dosłownej powieści w tej właśnie chwili usłyszeliśmy huki - 800 metrów od nas zapłonął dom a słup czarnego dymu był widoczny jeszcze kilka kilometrów dalej.
„Losu nie oszukasz”
Płaczą kobiety z dziećmi czytając jakie kolejne drogi zostają wyłączone z ruchu ze względu na bombardowania - jechać - nie jechać? Mężczyźni mają tu wyjątkowo skupione twarze - rosyjska armia widnieje im na horyzoncie od pierwszego dnia wojny i tu nie ma marginesu błędu, by zlekceważyć dywersanta, przeoczyć dron szpiegowski albo zbagatelizować dziwnie szybko jadący pojazd. Tylko starzy ludzie wydają się być pogodzeni z losem, nie chcą wyjeżdżać. Córki płaczą do starszych matek, by porzuciły domostwa, mówią, że przecież wrócą tu po wojnie, będą żyć jak dawniej, byleby - właśnie - żyć. Ale kobiety w chustach tylko machają ręką - „losu nie oszukasz” - i zostają w domach.
Może mają rację? W jednej wiosce, w której warsztat dla traktorów Rosjanie pomylili z bazą dla czołgów, dwie bomby spadły koło domu Nikolaja Grigorjewicza (na zdjęciu). Ciężki dach się zawalił, ale w jego pokoju kawałek stropu wytrzymał - akurat ten nad jego łóżkiem, mężczyźnie zmiażdżyło tylko palec.
Czernihowszczyzna: szachownica bombardowań
Miasto - bohater broni się bez nadziei na szybką odsiecz. Czernihów walczy nie tyle o siebie, ile o Kijów. Gdyby Rosjanie tu przeszli, to dalej tylko 100 kilometrów prostej drogi dzieliłoby ich od bram stolicy.
Żeby wydostać stamtąd uchodźców ukraińscy wolontariusze stąpają po bombardowanej szachownicy krok po kroku - niektóre miejsca trzeba ominąć szerokim łukiem, inne tylko szybko przejechać, by załapać się na cichy okres, wolny od ostrzału, mozolne przedzieranie się przez polne drogi wydłuża czas podróży i zmniejsza możliwości uratowania kolejnych czernihowian.
Wraz z deklaracją Kremla jakoby działania wojenne w tej części Ukrainy miały zostać zwinięte, warto przypatrzeć się tej technice ostrzeliwania różnych miejsc na rozległych obszarach. Taki Czernihów jest otoczony przez okupanta od północy i zachodu - ten stan rzeczy odwzorowują mapy wojenne, jednak zniszczenia infrastruktury powodują, że miasto stało się de facto wyspą masakrowaną przez najeźdźcę rakietami i głodem. Tego mapy już nie widzą. Nie widzą wreszcie, że dziesiątki kilometrów kwadratowych na południe od miasta są nieprzejezdne i sparaliżowane, co przybliża nas do humanitarnej katastrofy.
Mamy więc trzy warstwy obecności rosyjskiej na okupowanych terenach - fizyczna obecność wojsk, zniszczenia wojenne zmieniające geografię okolicy i ostrzał oraz perspektywy ostrzału, które paraliżują funkcjonowanie ludności.
Rosjanie się wycofają? Ale skąd, czym, dokąd? Choć nadal nie widać jakoby z tych terenów armia rosyjska się zwijała, to warto dodać, że Moskwa także z pewnej odległości organizuje wielopoziomowy proces niszczenia kraju. Żadne półśrodki czy mrożenie konfliktu tego nie powstrzymają, nie da się przywrócić normalnego życia tam, gdzie prawdopodobieństwo ostrzelania rakietowego można sprawdzić rzutem monetą.
Dlatego podpisanie autentycznego pokoju, może się odbyć tylko i wyłącznie po zwycięstwie nad Moskwą. Inne warianty będą tylko nakręceniem licznika w nowej bombie zegarowej, odliczaniem czasu do nowej inwazji.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/592161-szachownica-rosyjskich-bombardowan-paralizuje-i-sieje-strach
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.