Wtorkowy wyrok TSUE - odnoszący się m.in. do sędziego powołanego w czasach komunistycznych - niekoniecznie idzie po myśli tych, którzy kwestionowali powoływanie sędziów w ramach obecnej procedury demokratycznej w Polsce - ocenił we wtorek minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ TEMAT. Na nic histeria „kasty”! Tuleya nie wraca do orzekania w warszawskim sądzie
We wtorek Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że sam fakt, że sędzia został powołany w czasie, gdy jego państwo nie było jeszcze demokratyczne, nie podważa niezawisłości i bezstronności tego sędziego.
Ziobro do tego wyroku odniósł się na konferencji prasowej w resorcie sprawiedliwości. Ocenił, że rozstrzygniecie TSUE „idzie niekoniecznie po myśli tych wszystkich, którzy kwestionowali powoływanie sędziów w ramach procedury demokratycznej w Polsce”.
Zaznaczył, że co prawda wyrok TSUE wprost nie traktuje o tym, jak powoływani są sędziowie obecnie w Polsce.
Ale traktuje o tym, jak byli powoływani, czy są sędziami, ci którzy trafili do sądownictwa w okresie władzy komunistycznej, wtedy kiedy dostawali tytuł do sądzenia i urząd sędziego od komunistycznej Rady Państwa
— mówił Ziobro.
Wyrok nie po myśli „kasty”
Dodał, że okazuje się, iż zdaniem TSUE fakt, że „tego rodzaju niedemokratyczny, upolityczniony, partyjny, totalitarny nawet w jakimś sensie organ” decydował o powołaniu sędziego, nie przesądza o tym, że taka osoba nie jest sędzia.
Więc tym bardziej można wskazać, że sędzia powołany w ramach demokratycznych procedur przez prezydenta wybranego w ramach demokratycznych wyborów jest również uprawniony do tego, żeby pełnić urząd sędziego i jest sędzią w pełnym tego słowa znaczeniu
— powiedział Ziobro.
Wiceszef MS Sebastian Kaleta ocenił, że „TSUE dokonuje pewnej refleksji, że jednak nie będzie próbował bardziej ingerować w polski ustrój, wbrew polskiej konstytucji”.
Unijny trybunał rozstrzygnął we wtorek siedem pytań prejudycjalnych zadanych przez Izbę Cywilną SN w składzie jednoosobowym, przez sędziego Kamila Zaradkiewicza. W grudniu 2019 r., rozpatrując sprawę frankową, zapytał on TSUE, czy trzej sędziowie sądu apelacyjnego, którzy wcześniej rozpoznawali tę sprawę, spełniają ustanowione w prawie UE wymogi dotyczące niezawisłości i bezstronności. Jeden z tych sędziów zaczął bowiem orzekać w czasach PRL, przy czym po jej upadku nie złożył ponownie ślubowania. Dwóch pozostałych sędziów zasiadających z nim w składzie zostało wyłonionych przez poprzednią Krajową Radę Sądownictwa, przy czym w 2017 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepisy o zasadach wyboru sędziów do ówczesnej KRS były niekonstytucyjne.
W odniesieniu do sędziego, który zaczął orzekać w czasach komunistycznych, TSUE orzekł, że ten fakt nie podważa jego niezawisłości i bezstronności przy późniejszym wykonywaniu obowiązków sędziowskich. Jak argumentował TSUE, „Polska przystąpiła do Unii i przyjęła jej wartości, w tym wartość państwa prawnego, a fakt, że polscy sędziowie zostali powołani w czasach, gdy to państwo członkowskie nie było jeszcze demokratyczne, nie stanowił w tym względzie problemu”.
Wniosek RPO został odrzucony
Jeżeli chodzi o dwóch pozostałych sędziów, TSUE zauważył, że sam niekonstytucyjny charakter (przepisów dot. wyborów do KRS „nie wystarczy do podważenia niezależności i bezstronności KRS w składzie, w jakim działała ona w tamtym czasie, a w rezultacie - niezawisłości i bezstronności sędziów, w których powołaniu brała ona udział”.
We wtorkowym wyroku trybunał w Luksemburgu odrzucił na wstępie argument polskiego Rzecznika Praw Obywatelskich, będącego stroną w tym postępowaniu, według którego sędzia SN Kamil Zaradkiewicz, występując w tej sprawie do TSUE, nie był uprawniony do przedłożenia pytań prejudycjalnych ze względu na wady związane z jego własnym powołaniem, podważające jego niezawisłość i bezstronność.
aw/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/592102-ziobro-o-wyroku-tsue-nie-po-mysli-kwestionujacych-procedure