Moment jest historyczny. Ukraina bohatersko walczy o wolność i niepodległość. Ale jest to także wojna o wymiarze globalnym. Wojna, która zdecyduje o losach całego Zachodu. Mogła wybuchnąć na Pacyfiku, mogła tutaj, w Europie, ale to wciąż byłaby ta sama wojna.
Stany Zjednoczone, jeśli chcą zachować swoją pozycję, nie mogą przegrać. Bo jeśli oddałyby Ukrainę bez walki, albo jeśli Kijów padłby tak szybko, jak na to liczyli najeźdźcy, to Chiny wiedziałyby, że mogą ruszyć po Tajwan, i także po więcej.
USA tej wielkiej gry przegrać nie chcą, ze względów oczywistych. Mają więcej woli walki niż można było sądzić. Ale nie wygrają bez Polski - państwa dziś absolutnie kluczowego dla całego Waszyngtonu, dla NATO, dla tej części Zachodu, która rozumie, jak się rozmawia z tyranią. Polska jest dziś kluczem do wszystkiego, jest w centralnym punkcie światowych szachów.
Ale Polska potrzebuje też wsparcia. Już jej dostaje. Przełomowy werdykt TSUE zakazał w istocie kwestionowania statusu sędziów przez sędziów, czyli zablokował główny kierunek uderzenia spolityzowanej kasty. Czy taki sam werdykt zapadłby w innym kontekście geopolitycznym? Można wątpić. I wydaje się też, że pamiętne słowa byłej ambasador USA w Polsce Georgetty Mosbacher, która oceniła, iż „sporo z tego, co docierało na Zachód, było efektem rosyjskiej dezinformacji”, nie były przypadkiem. Słychać też, że odblokowanie KPO również jest blisko.
Czy można się dziwić Stanom Zjednoczonym, że - załóżmy - wspierają rząd ideologicznie daleki współczesnej Partii Demokratycznej? Nie można się dziwić. Walczące o zachowanie swojej mocarstwowości USA nie mają wyboru. Cóż jest po drugiej stronie? Coraz bardziej błazeński, uzależniony od taniego grepsu Donald Tusk? Zresztą, to nie tylko o Tuska chodzi, ale o całą jego formację polityczną, tak silnie podporządkowaną niemieckim interesom i wpływom. Dopóki kurs Waszyngtonu nie kolidował otwarcie z Berlinem, nie było problemu, ale dziś, gdy Niemcy okazały się jawnym sojusznikiem Rosji, Amerykanom bardzo nie po drodze z Platformą. Kto wie, czy osłabianie tej formacji nie jest w oczach Białego Domu także rodzajem rewanżu za politykę Berlina? Wykluczyć nie można.
Wniosek jest oczywisty: Waszyngton dobrze rozeznał sytuacje, i w obliczu realnego zagrożenia ma jasną ocenę Donalda Tuska. Uderzająco zbieżną z tym, co o byłym premierze sądzi polski obóz patriotyczny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/591070-w-obliczu-realnego-zagrozenia-usa-tez-poznaly-sie-na-tusku