Po tym wystąpieniu kilka telefonów od znajomych i przyjaciół brzmiało identycznie: „to niemożliwe, jak można być aż tak cynicznym?”. Pytali ludzie, którzy polityką zajmują się od dawna, ale wciąż mają jakieś złudzenia co do naszej totalnej opozycji. Złudzenia na chwilę odnowione przez szybkie i zgodne przyjęcie Ustawy o Obronie Ojczyzny autorstwa premiera Jarosława Kaczyńskiego.
Dziś niestety musimy stanąć w prawdzie. W 24 dni po rozpoczęciu barbarzyńskiego moskiewskiego ataku na Ukrainę, w czasie wojny w której stawką jest także Polska, lider największej formacji opozycyjnej, były polski premier, zdecydował się na rzecz straszną: na otwarcie frontu wewnętrznego.
Taki jest sens jego sobotniego wystąpienia. Totalność znana z innych obszarów naszego życia publicznego, kłamstwo, manipulacja, wulgarność, agresja i całkowite odrzucenie interesu państwa, będą teraz używane przeciw państwu polskiemu, które znalazło się w sąsiedztwie wojny, które stara się pomagać z całych sił.
Musimy zrozumieć, że właśnie to jest istotą tego ponurego, być może tragicznego w konsekwencjach, spektaklu.
Nawet nie ordynarne kłamstwa o tym, że rząd nic nie robił w obliczu wojny. Prezydent Duda i premier Morawiecki zasuwali po 24 godziny na dobę, byli chyba wszędzie gdzie mogli, by alarmować świat, ostrzegać, budować koalicje. I w dużej mierze dzięki ich wysiłkowi Putinowi nie poszło tak łatwo, jak planował. W tym czasie Tusk szydził z obrony granicy polsko-białoruskiej.
Nawet nie wściekłe ataki na media, które przypominają wieloletnie makabryczne Tuskowe tańce z Putinem, także na smoleńskich trumnach. W tym na tygodnik „Sieci” i wPolityce.pl.
Nawet nie zarzuty, że rząd nie przygotował się na falę uchodźczą - bo nawet media światowe były zadziwione, że tuż po ruszeniu tej fali stały już punkty recepcyjne.
Zresztą, jak mówią mi ludzie znający temat, większość tych spraw jest tajnych, Tusk do żadnych informacji nie ma dostępu, plecie czyste głupoty.
Od dziś mamy już sano wyznaczone dwa fronty walki o niepodległość i wolność Polski: ten na Ukrainie, gdzie imperium zła naciera z jasnym zamiarem pójścia dalej. I ten w kraju, gdzie lider opozycji zamierza pozostać totalnym nawet w tak tragicznym momencie, gdzie on i jego sługusy podejmują kamienie podrzucane przez Stalina XXI wieku. Bo taki sens ma powtarzanie moskiewskich wrzutek o jakimś dzieleniu Ukrainy, rzucanie tym w premiera Kaczyńskiego tylko dlatego, że nie chce jak Niemcy czekać bezczynnie aż dziejąca się tam rzeź „przeminie” i będzie można wrócić do zwykłych gazowych biznesów. Tych, za które politycznie współodpowiadają Merkel i Tusk i cała ich partia europejska.
Tak samo jak podejmowali kamienie podrzucane przez Łukaszenkę, tak teraz czynią to z tymi oferowanymi przez Putina.
Jakże on musi nami gardzić, i naszym państwem, że nawet w takiej chwili używa języka tak pełnego nienawiści, wydaje wojnę totalną?
Cienka linia niepisanego porozumienia o zatrzymaniu wojny politycznej do czasu odparcia putinowskiej agresji została przez Tuska zerwana. Beneficjent jest oczywisty: Moskwa.
Jaką cenę zapłacą martwiący się o pokój Polacy?
Dwa straszne fronty.
Damy radę?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/590630-musimy-zrozumiec-na-jak-straszny-ruch-zdecydowal-sie-tusk