Putin nie wziął się znikąd. Jego wojna także. Od lat prowadził konsekwentną politykę militarną i realizował strategię wojenną. Jego działania były tym śmielsze, im bardziej zacieśniał się łańcuch powiązań polityczno-gospodarczych Zachodu z Kremlem. Dziś widać, jak trudno się z nich wyplątać nawet największym gospodarkom UE. A sygnały były nad wyraz widoczne. Ignorował je świat, ignorowała Europa, ignorował ówczesny polski rząd. W tym samym czasie rosyjskie wojska ćwiczyły atak na Polskę i kraje bałtyckie, ćwicząc militarną opcję atomowego ataku na Warszawę. Czy widząc dziś, jak gładko Rosja przechodzi z manewrów do wojny, świat zdoła podjąć skuteczne działania? Kiedy dokonamy ostatecznego i bezwzględnego wykluczenia Rosji z wszelkich stosunków międzynarodowych, instytucjonalnych, biznesowych, gospodarczych, kulturalnych i sportowych?
Uderzenie jądrowe na Warszawę – stały element manewrów „Zapad”
O tym, że Rosja zbroi się na potęgę mówili wszyscy. Wprawdzie wojna z Ukrainą pokazała, że stan jej wojska dalece odbiega od spodziewanej formy, ale faktem jest, że prowadziła zakrojony na szeroką skalę program modernizacji wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Jednym z priorytetów Państwowego Programu Uzbrojenia na lata 2011-2020 była modernizacja strategicznych wojsk jądrowych. W grudniu 2014 r. Putin podpisał nowelizację Doktryny wojskowej Federacji Rosyjskiej, w która podaje m.in., że „Federacja Rosyjska zastrzega sobie prawo do użycia broni jądrowej w odpowiedzi na wykorzystanie przeciwko niej i/lub jej sojusznikom broni jądrowej i innych rodzajów broni masowego rażenia, jak również w przypadku agresji przeciwko Federacji Rosyjskiej z zastosowaniem broni konwencjonalnej, jeśli zagrożone jest istnienie państwa”.
Uderzenie taktyczną bronią jądrową na Warszawę to od lat stały element ćwiczeń rosyjskich sił zbrojnych. Słyszeliśmy o tym przy okazji manewrów Zapad-2009, Zapad-2013 i Zapad-2017. W październiku 2013 roku, szwedzka prasa informowała, że podczas rosyjsko-białoruskich manewrów „Zapad 2013” ćwiczono głownie uderzenie na państwa bałtyckie oraz na Polskę. „Oficjalny scenariusz manewrów przekazany NATO głosił, że mają one symulować akcję rosyjsko-białoruską w wypadku religijno-etnicznego konfliktu oraz zagrożenia atakiem terrorystycznym. Pod takim pozorem ćwiczono jednak głownie ofensywną operację militarną” - pisał sztokholmski dziennik „Svenska Dagbladet”.
Gen. Koziej w 2013: „Rosjanie ćwiczą, nie można się oburzać”
O planach ćwiczenia uderzenia nuklearnego na Warszawę mówiło się już wcześniej, także przy okazji manewrów Zapad-2009. W 2013 temat wrócił z większym natężeniem i niepokojem. Tym większym, że po roku 2010, dysponując tragicznymi doświadczeniami katastrofy smoleńskiej i skandaliczną postawą Rosji wobec ofiar, ich rodzin oraz całego państwa polskiego, byliśmy na zagrożenie rosyjskie szczególnie wyczuleni. Byliśmy - jako społeczeństwo i ówczesna opozycja. Bo rząd PO-PSL wciąż pogłębiał rosyjsko-polską zażyłość i robił wszystko, by łagodzić stosunki. Jak reagował na te doniesienia? Gen. Stanisław Koziej, ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego kompletnie ignorował sprawę.
Scenariusz mocno zimno-wojenny i nie bardzo mi się wydaje, by był sens trenowania takich scenariuszy, aczkolwiek każdy planista strategiczny musi zajmować się nawet bardzo mało prawdopodobnym wariantem, aby nie być zupełnie zaskoczonym
— tłumaczył, przekonując, że nie powinno być żadnych dyplomatycznych interwencji w tej sprawie, a najlepszą odpowiedzią będą manewry oddziałów państw NATO:
Każde wojsko po prostu musi swoje mechanizmy trenować. Rosjanie ćwiczą, nie można się oburzać, że ćwiczą, bo inaczej byśmy się oburzali, że w ogóle mają wojsko
I Rosjanie ćwiczyli. Ćwiczyli tak długo, aż ich manewry przeszły płynnie w zbrojny najazd na Ukrainę.
Barbarzyński najazd na Ukrainę
Ludobójstwo Putina trwa już 22 dzień, a Rosja wciąż przekonuje, że na nikogo nie napadła. Ona jedynie podejmuje działania wyzwoleńcze na rzecz ludności cywilnej, dręczonej przez ukraińskich faszystów. Poza tym, jak podkreślił Putin w swoim obłąkańczym orędziu, „Ukraina to nieodłączna część historii Rosji, jej przestrzeni kulturowej”. Pomimo sromotnej porażki i niezdolności do zdobycia Ukrainy, po 3 tygodniach prowadzenia barbarzyńskiej wojny, wymierzonej głównie w ludność cywilną, Putin oświadczył że „denazyfikacja Ukrainy zostanie przeprowadzona do końca!”.
Groźba denazyfikacji Polski
Warto przy okazji wspomnieć plugastwa, jakie pojawiły się wczoraj w rosyjskich mediach na temat Polski, nazwanej przez wyznawców Kremla „hieną Europy”. Wściekłość tę wywołało wsparcie, jakiego udzielili Ukrainie premierzy Polski, Czech i Słowenii podczas swojej wizyty w Kijowie.
Można powiedzieć, że dzisiejsza Polska to kraj nazwany na cześć Józefa Wissarionowicza Stalina. Ale Polska tego nie docenia, uważa terytorium Ukrainy za swoją kolonię i jest gotowa, jak hiena, czerpać zyski z jej „pozostałości”. Czas przeprowadzić denazyfikację Polski jako wspólnika banderowskiego reżimu. Zwłaszcza, że sama o to prosi — pisze rosyjski portal.
Rzeczywistość ostatnich tygodni pokazuje, że działania Putina, są może wykwitem psychopatycznego umysłu, ale precyzyjnie realizują ściśle nakreślony plan. Zagrożenie, które przez lata było lekceważone przez Platformę Obywatelską, jest faktem. To wyszydzany prezydent Lech Kaczyński, wyśmiewany premier Jarosław Kaczyński i okrzykiwani oszołomami politycy PiS mieli rację. Czas to z pokorą przyjąć i zdać sobie sprawę, że ta wojna jest dopiero początkiem. Obecna sytuacja wymaga absolutnej jedności, świadomości i odpowiedzialnego działania. W tej wojnie nie ma środka. Kto nie staje po stronie Ukrainy, staje po stronie wroga. Oby ci, którzy wciąż przebierają nogami i kalkulują własne interesy, zdołali to w porę zrozumieć!
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/590382-rosja-od-lat-cwiczy-atak-jadrowy-na-warszawe