„Czy ludzie w Niemczech już widzą to, co zauważa się na całym świecie: że niemieccy przywódcy są słabi, ograniczeni, aroganccy i pozbawieni odwagi”? – pytają przeciętni Niemcy.
Klasa polityczna Niemiec (nie cała, ale całą to obciąża) przeżyła 17 marca 2022 r. swoją godzinę hańby, ale wielu zwykłych Niemców nie jest chyba jeszcze straconych. Oto przemówił do posłów Bundestagu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Posłowie wstali, bili brawo. A za chwilę prowadząca obrady wiceprzewodnicząca Bundestagu Katrin Göring-Eckardt, zachowała się tak, jakby Zełensky przekazywał przepisy kulinarne, czyli zaczęła składać gratulacje dwóm posłom, którzy mieli akurat 60. urodziny. W mediach społecznościowych w Niemczech się zagotowało.
Zanim wielu Niemców się wściekło na swoich wybrańców w parlamencie, głos zabrał Friedrich Merz, przewodniczący CDU: „Kiedy, jeśli nie po przemówieniu prezydenta Zełenskiego, powinniśmy w Bundestagu zrobić debatę i zastanowić się, na czym stoimy?”. Merzowi chodziło o to, że grupy parlamentarne SPD, Zielonych i FDP nie zgodziły się na debatę po wystąpieniu Zełenskiego. I uznał, że to głęboko nie w porządku.
Zamiast debaty o sytuacji na Ukrainie były życzenia urodzinowe, a potem dyskusja o obowiązkowych szczepieniach. I to doprowadziło wielu ludzi na świecie do szału, bo dyskusja w Internecie zatoczyła bardzo szerokie kręgi. Najczęściej padał argument, że na Ukrainie giną ludzie, popełniane są zbrodnie wojenne, dzieją się setki tysięcy tragedii, szkoda każdej minuty na zajmowanie się rzeczami mogącymi poczekać, a Bundestag ma to kompletnie w tym, gdzie „pan może pana Majstra w dupę pocałować” (to już mój opis za skeczem „Ucz się Jasiu!” z kabaretu Dudek).
Oto garść opinii. „Dziś jest najbardziej niegodny moment w historii niemieckiego Bundestagu”, „To kompletnie surrealistyczne widzieć, jak Bundestag dyskutuje o obowiązkowych szczepieniach, a słuchacze nie patrzą nawet milimetr ponad perspektywę niemieckiego nosa”, „Jedno jest pewne, jeśli dojdzie do zawieszenia broni podyktowanego przez Moskwę, ci pozbawieni skrupułów i sumienia ludzie w Niemczech natychmiast zawrą nowe, brudne umowy z Rosją Putina”.
Były apele do kanclerza Olafa Scholza: „Czy aż tak mocno wstydził się pan naszego kraju, że nie widział pan potrzeby odpowiedzi prezydentowi Zełenskiemu, tylko, wrócił pan do codziennych zajęć? Niech pan wyśle więcej broni, zamiast się kompromitować”.** Albo taki głos: „Po dzisiejszych wydarzeniach w Bundestagu jest dla mnie jasne, że w żaden sposób nie sprosta pan temu wyzwaniu. Brak debaty jest dowodem, że nie zasługujecie na szacunek, że jesteście niegodni funkcji, które sprawujecie. I jeszcze te pana głupie uśmieszki w ławach rządowych”. Inny głos: „Panie kanclerzu federalny, co pana tak ubawiło, gdy Friedrich Merz poprosił pana o stanowisko w sprawie Ukrainy, że śmiał się pan, choć sytuacja wcale nie skłaniała do śmiechu?”.
Większość tych, których Bundestag doprowadził do białej gorączki z wściekłości i bezsilności twierdziło, że „wszystkich 736 posłów przyniosło dziś wstyd. Ani jeden nie miał odwagi wstać i zaprotestować, gdy przewodnicząca wróciła do rutynowej pracy. Wstydźcie się!”. Albo taka opinia: „Dzisiaj niemiecki Bundestag skompromitował się przed światową publicznością w sposób, za który można się tylko wstydzić! Szkoda, że nawet FDP nie była w stanie uratować honoru Izby! Wstyd!”. I jeszcze taka opinia: „Dziwaczny spektakl. Po imponującym przemówieniu prezydenta Zełenskiego wiceprzewodnicząca Goering-Eckardt złożyła życzenia urodzinowe i robiła wszystko tak, jakby nic się nie stało. Kanclerzu Scholz, gdzie ta debata? Hańba!”.
Komentatorzy z Niemiec pisali: „Od dziś wstydzisz się być Niemcem!”, „Ludzie giną na wojnie, zabijane są dzieci, kobiety w ciąży! A oni zapominają o tym, co mówił prezydent Zełenski, choć jeszcze widać go było na ekranie. Nigdy się bardziej nie wstydziłem, że jestem Niemcem, jak wtedy”. Inny głos: „Dziękuję Bundestagowi za wielkie nic”. Albo: „Bundestag przynosi obecnie Niemcom wstyd w prawie każdej sprawie. Nie rozumiem, jakim sposobem tak wiele osób pozbawionych elementarnych kompetencji mogło trafić do wysokiej izby”. Inny głos: „To, co się stało w Bundestagu było najbardziej haniebną rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem w naszej polityce. Prezydent napadniętego kraju przemawia na żywo ze strefy wojny i błaga nas o pomoc w przetrwaniu, a oni to po prostu ignorują”.
Komentatorzy byli załamani tym, co zachowanie posłów Bundestagu zapowiada: „Zastanawiam się, czy ludzie w Niemczech już widzą to, co zauważa się na całym świecie: że niemieccy przywódcy są słabi, ograniczeni, aroganccy i pozbawieni odwagi. Jeśli Putin zdecyduje się nas zaanektować, to wystarczy, że zapowie to przez telefon i nie będzie żadnego oporu”. Faktycznie, przeciętni Niemcy zaczynają zauważać, że reprezentujący ich politycy przynoszą wstyd i kompromitują Niemcy przed światem. Tylko, czy coś z tego wynika, skoro i tak ich wybierają? I niewielu ma nadzieję, że coś się w niemieckiej polityce zmieni. Czyli jest niedobrze, a może być beznadziejnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/590324-niemcy-dostrzegli-ze-bundestag-zgotowal-im-17-marca-hanbe