Ukraińcy naprawdę zadają moskiewskiej ordzie nieprawdopodobne straty, ale jednak sytuacja ich kraju jest dramatycznie poważna. Rosyjskie wojsko nadal sączy się przez granice, a Kreml jest zdeterminowany, by napadniętego zniszczyć - fizycznie, ekonomicznie, tożsamościowo. To dlatego wizyta w Kijowie czterech premierów Trójmorza miała tak skomplikowany wymiar i niosła za sobą ryzyko zakończenia się jedynie wzniosłymi deklaracjami. To w jaki sposób Jarosław Kaczyński przebił ścianę imposybilizmu i wyszedł z kolein symbolicznych gestów przywraca nadzieję, że Moskale nie osiągną swoich strategicznych celów nad Dnieprem.
Między deklaracjami a rzeczywistością
Za zamkniętymi drzwiami odbyła się rozmowa prezydenta Ukrainy Wołodmyra Zełenskiego i premiera Denysa Szmyhala z premierami Polski (Morawiecki, Kaczyński), Słowenii (Janez Janša) i Czech (Petr Fiala). Spotkanie trwało ponad półtorej godziny, ale w gronie dziennikarskim, czekającym na korytarzu, raczej trudno było o wiarę, że przywódcy sformułują jakieś nowe rozwiązanie dla napadniętego państwa. Wzdłuż i wszerz rozległej Ukrainy wojskowi powtarzają przecież tylko dwie rzeczy, których potrzebują od Zachodu: dajcie nam myśliwce i zamknijcie niebo - a tego właśnie mocarstwa nie chcą obrońcom dać.
Dlatego właśnie pospotkaniowe oświadczenia przywódców wybrzmiewały bez szczególnego hurraoptymizmu. Słowa o wsparciu, lojalności, o rosyjskiej napaści czy o solidaryzowaniu się miały swoją wagę ze względu na osobiste przybycie do obleganego miasta, a jednak nie zmieniały wojennego kontekstu. Ważna była deklaracja o miliardach dolarów na podniesienie się zniszczonej Ukrainy, że „każda szkoła, każde przedszkole, każdy dom” będą odbudowane. Ale co dalej?
Pomysł Kaczyńskiego o wprowadzeniu międzynarodowych sił pokojowych na Ukrainę to ruch, którego nikt się nie spodziewał. To konkret. Idea ma kilka płaszczyzn oddziaływania.
Jej zrealizowanie zamknie Rosji drogę do celu - obezwładnienia Ukrainy. Póki choć skrawek ziemi - a tu mowa o przynajmniej większości terytorium - będzie bezpieczny od rosyjskiej inwazji, póty Kijów może zachować suwerenność względem Moskwy. Nawet jeśli Czernihów czy Donbas będą okupowane to Kijów czy Winnica mogą być siedzibą instytucji niepodległego państwa.
Idea Kaczyńskiego w czterech odsłonach
Siły pokojowe to umiędzynarodowienie problemu w bezpiecznym dla asekuracyjnych polityków wymiarze. Nie włączenie się w wojnę, nie ostrzeliwanie rosyjskich czołgów, ale ochrona ludności cywilnej i rozgraniczenie armii najeźdźcy od napadniętego kraju to postulaty do przełknięcia nawet dla najbardziej miałkich przywódców. Takie zaangażowanie Zachodu stanowiłoby dodatkowy stymulator dla opinii publicznej, która na bieżąco miałaby dopływ nowych informacji o sytuacji ich mundurowych w zaatakowanym kraju.
Siły pokojowe są też wysunięciem dywanu spod nóg dyplomacji rosyjskiej. Ustanowienie „mirotworcow” czyli rosyjska okupacja obcego terytorium pod pretekstem zapobiegnięciu wojnie to stara moskiewska sztuczka, brutalnie ustanowiona w Mołdawii, na lewym brzegu Dniestru. Dopracowanie koncepcji Kaczyńskiego umożliwi ruch wyprzedzający gdyby Kreml chciał powtórzyć swój sprawdzony manewr. Jeśli Zachód ustanowi prawdziwe siły pokojowe na Ukrainie, to Rosja nie będzie mogła wciskać tam swoich przebierańców.
Postulat wicepremiera RP przebija też szklany sufit niemożliwości. Amerykańska bezczynność w sprawie Migów dla Ukrainy i NATOwska wstrzemięźliwość wobec zamknięcia nieba nad Ukrainą spowodowały impas w zakresie wsparcia dla obrońców przed rosyjskim najeźdźcą. Jajogłowi z Białego Domu i kunktatorzy z Bundestagu zostali uwięzieni pomiędzy deklaracją pomocy a niemożnością militarnego wsparcia - ten węzeł gordyjski Jarosław Kaczyński przeciął wizją łagodnego wprowadzenia tam - za zgodą Kijowa - obrońców praw człowieka, pokoju i stabilności.
Wreszcie słowa prezesa PiS mają wydźwięk cywilizacyjny - albo Zachód broni wartości, w które wierzy, albo tylko mówi, że broni. Albo rozwiązuje realne problemy, albo wymyśla wyzwania zastępcze. Albo odświeży cnotę odwagi albo ma więdnąć z czasem aż do totalnego rozpadu. Do tego idea międzynarodowych sił pokojowych zawiera jeszcze wiele pożytecznych dla Ukrainy niuansów, o których przyjdzie pisać kiedy indziej.
W tym strasznym wojennym tunelu naprawdę pojawiło się światełko nadziei. Wola polityczna, od której zaczyna się każdy wielki projekt zmieniający rzeczywistość, już jest. Teraz trzeba forsować ten pomysł z zachodnimi partnerami z alternatywą rzucaną prosto w oczy: a macie lepsze rozwiązanie?
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/590156-misja-trudniejsza-niz-tbilisi-i-jeszcze-sie-nie-skonczyla