Premierzy trzech krajów Unii Europejskiej zdobyli się na odważną manifestację wsparcia Ukrainy. Premier i wicepremier Rzeczypospolitej, premier Słowenii i Czech udali się do Kijowa na spotkanie z władzami kraju rozjeżdżanego krwawo rosyjskimi czołgami na oczach świata. Gdzie są pozostali członkowie Unii Europejskiej, którzy uczą nas praworządności i udzielają pouczeń o braterstwie i wolności? Gdyby nie naciski Polski, do dziś ociągaliby się z wprowadzeniem najbardziej podstawowych sankcji.
Premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jarosław Kaczyński, premier Czech Peter Fiala oraz premier Słowenii Janez Jansa stają dziś ramię w ramię z prezydentem i premierem Ukrainy. Jak poinformował rano CIR:
Wyjazd organizowany jest w porozumieniu z przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem i przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Celem wizyty jest potwierdzenie jednoznacznego poparcia całej Unii Europejskiej dla suwerenności i niepodległości Ukrainy oraz przedstawienie szerokiego pakietu wsparcia dla państwa i społeczeństwa ukraińskiego.
Podkreślono, że „wszystkie działania były prowadzone w ścisłej koordynacji z przedstawicielami UE”, a kierunkowe decyzje zapadły na szczycie Rady Europejskiej w Wersalu. Każdy akt odwagi i solidarności liczy się dziś podwójnie. Martwi jednak, że stać nań zaledwie niektórych. Widać wyraźnie, że to działania Polski i nieustępliwość w działaniach na rzecz wsparcia Ukrainy ratuje resztki honoru wspólnoty Europejskiej. Nawet niemieckie media określiły spotkanie w Wersalu mianem „szczyt hańby”. Gdyby nie Polska, skończyłoby się pewnie konsumpcją wina i ośmiorniczek. Nie było jednomyślności w sprawie przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej. Premier Holandii zaproponował w zamian włączenie jej, o zgrozo, do programu Erasmus. Scholz kurczowo opierał się wprowadzeniu embarga na ropę i gaz, a i o przyjęciu Ukrainy do wspólnoty europejskiej nie chciał słyszeć, ponieważ – jego zdaniem - spowodowałoby to potworne zadłużenie Unii. Polska stanęła na wysokości zadania. Ostatecznie wypracowano deklarację, w której wyrażono poparcie dla Ukrainy.
Żądamy, by Rosja niezwłocznie i bezwarunkowo zaprzestała działań wojennych oraz wycofała wszystkie siły i sprzęt wojskowy z całego terytorium Ukrainy, a także by w pełni respektowała integralność terytorialną, suwerenność i niezależność Ukrainy
— napisali zebrani w Wersalu szefowie państw i rządów UE w oświadczeniu. Podkreślono, że Ukraina nie zostanie pozostawiona samej sobie, deklaruje wsparcie finansowe oraz ochronę wszystkim ludziom uciekającym przed wojną.
Ale twardej deklaracji przyjęcia Ukrainy do UE zabrakło. Po zakończeniu szczytu prezydent Macron mówił coś wprawdzie o gotowości zwiększenia sankcji, jeśli sytuacja się pogorszy, ale trudno sobie wyobrazić, na czym to pogorszenie miałoby polegać. Żołdacy Putina strzelają do kobiet i dzieci, nawet wtedy, gdy ci próbują ratować swoje życie w korytarzach humanitarnych. Ludobójstwo przekracza wyobrażenia współczesnych Europejczyków. W oblężonym od kilkunastu dni Mariupolu nie ma prądu, jedzenia, leków i wody. Zginęło tam już ponad 2500 ludzi. Rosjanie udaremniają dotarcie konwojów z wodą i lekami. Co jeszcze musi się stać, by Zachód uznał, że bezwzględne, dotkliwe i trwałe sankcje wymagają natychmiastowego wprowadzenia? Jak na razie Niemcy poprosiły Polskę o zablokowanie transportów z uchodźcami, ponieważ – ta największa gospodarka UE – nie jest w stanie poradzić sobie z ich przyjmowaniem. Wyczerpała możliwości się po przyjęciu niespełna 100 tysięcy.
A Polska? W ciągu 2 tygodni przybyło do nas 1,8 miliona wojennych uchodźców. Większość została z nami. Nie ma obozów dla uchodźców, ponieważ przyjęły je pod swój dach polskie rodziny, klasztory, właściciele pensjonatów i hoteli. To właśnie Polska – oskarżana przez UE o brak solidarności – okazała się największym Samarytaninem Europy. Biegniemy Ukrainie na pomoc na wszelkie sposoby. Ślemy konwoje humanitarne, pomoc militarną, wspieramy tamtejsze władze. Prezydent Andrzej Duda jest obecnie najbliższym sojusznikiem prezydenta Zełeńskiego, z którym pozostaje w codziennym kontakcie. Dzisiejsze spotkanie premierów Polski, Słowacji i Czech ma to braterskie wsparcie jeszcze bardziej umocnić. Ma pokazać, że Ukraina jest z nami, a my z nią, na pohybel psychopatycznemu okrucieństwu ludobójcy Putina. Na ten odważny krok nie zdobyli się pozostali przywódcy krajów UE. Dlaczego? Może nie chcieli naruszać swoich interesów, bo przecież wojna wojną, a biznes z Kremlem jest tak wieloletni, zażyły i ciasny, że trudno się z niego wywinąć?
Każdy akt polityczny ostatnich 3 tygodni trzeba skrupulatnie odnotować i pamiętać kto, jakich interesów bronił. Nie ulega wątpliwości, że przywódcy największych unijnych państw, nie zdali egzaminu z przyzwoitości i niezależności. Wartości unijne, o których tyle mówili, rozsypały im się pomiędzy własnymi interesami. Równość, demokracja, wolność są dla nich wyłącznie narzędziem do dyscyplinowania takich krajów jak Polska, poprzez narzucanie zideologizowanej narracji politycznej. Ale to właśnie Polska stała się realnym obrońcą prawdziwej demokracji, wolności i równości, gdy przyszło stanąć po jednej ze stron tej barbarzyńskiej wojny. Toczy się najważniejszy dla Europy bój. I to Polska jest w tej chwili z Ukrainą, walcząc nie tylko o jej wolność, ale także o kształt i przyszłość Unii Europejskiej, która musi przyjąć konieczność zweryfikowania podstaw swojego trwania. Inaczej rozpadnie się szybciej, niż sądziła. Z ostatnich wydarzeń płyną też ogromnie ważne wnioski dla Polski. Pokazują, gdzie możemy szukać prawdziwych sojuszników i jak należy przebudować międzynarodowe porozumienia. Dotychczasowe mity wspólnotowe upadają z hukiem. Trzeba stworzyć nowe, w oparciu o mądrość bieżących doświadczeń…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/589960-gdzie-premierzy-24-panstw-to-polska-walczy-o-ksztalt-europy