Dzisiejszy wyjazd premierów Polski, Czech i Słowenii oraz polskiego wicepremiera do stolicy Ukrainy, na którą wciąż spadają bomby, rzeczywiście można określić jako historię rozgrywającą się na naszych oczach.
CZYTAJ TAKŻE Śladami prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czyli Polska na odsiecz Kijowa
CZYTAJ TAKŻE Czterech odważnych. Ryzyko jest duże, ale stawka znacznie większa.
Swoim czynem Mateusz Morawiecki, Petr Fiala, Janez Janša i Jarosław Kaczyński pokazują, że środkowoeuropejskie narody, jeśli naprawdę chcą, mogą przejąć inicjatywę polityczną z Zachodu.
Ich odwaga pokaże, że mimo wszystko dalej istnieje wspólnota polityczna Europy Środkowej, która w tym przypadku wyraźnie opowiedziała się po stronie narodu ukraińskiego. Bo te narody doskonale zdają sobie sprawę, że dziś w Kijowie decyduje się bezpieczeństwo Europy. Nie ulega wątpliwości, że jest to inicjatywa, która wyszła z kręgów polskiej polityki, co po raz kolejny pokazuje, że Warszawa ma siłę i determinację, by być liderem. Szczególnie cieszy mnie, że do Kijowa przyjeżdża również premier Słowenii Janez Janša. W ten sposób pokazał, że być może jest on jedynym mężem stanu z terytorium byłej SFRJ, który dobrze rozumie niebezpieczeństwa rosyjskiego imperializmu.
Wyraźna różnica
Jeśli Rosji pozwoli się ruszyć naprzód w wojnie z Ukrainą, nad tą częścią Europy opadnie nowa żelazna kurtyna, ze wszystkimi konsekwencjami dla bezpieczeństwa i gospodarki
— powiedział Janša wczoraj w słoweńskim parlamencie.
Jego determinacji niestety nie wykazują inni mężowie stanu z tej części Europy. Można powiedzieć, że wyjątkiem jest chorwacki konserwatywny premier Andrej Plenković. Potępił on rosyjską inwazję, ale nadal sprawia wrażenie, że czyni to bardziej, aby dostosować swoją politykę do Brukseli niż z powodu rzeczywistej refleksji nad sytuacją. Jednocześnie chorwacki prezydent Zoran Milanović, w przededniu inwazji opisał Ukrainę „jako skorumpowany kraj, który nie ma czego szukać w NATO”.
Z drugiej strony prezydent Serbii Aleksandar Vučić odmówił wyraźnego potępienia inwazji na Ukrainę. Potem tysiące ludzi wyszło na ulice Belgradu w obronie reżimu Putina. Nie ma wątpliwości, że to wszystko jasno pokazało, jak głęboko Serbia pozostaje pod silnym wpływem Rosji, a procesy integracji tego kraju z Zachodem będą musiały jeszcze poczekać.
W takim towarzystwie, Janša po raz kolejny okazał się politykiem, który nie waha się śmiało bronić wartości, które uważa za ważne.
CZYTAJ TAKŻE Janez Janša w liscie do Ursuli von Leyen: Oskarżenia o zagrożonej demokracji w Słowenii są absurdalne
Premier Słowenii zdaje się dobrze rozumieć, że reżim Putina jest bliski mentalności komunizmu, który niegdyś represjonował ludy południowosłowiańskie. Nie tylko w sensie ideologicznym, ale i materialnym: poprzez konkretne relacje biznesowe, jakie Moskwa ma ze strukturami postkomunistycznymi w południowo-wschodniej części Europy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/589956-janez-jansa-dobrze-rozumie-nature-putinowskiego-imperializmu