„Jeżeli słowa śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Tbilisi okażą się prorocze, choć mam nadzieję, że tak nie będzie, to rosyjscy sołdaci nie zatrzymają się na linii Wisły, ale zapukają do Berlina. Bo to jest prawdziwy celem Putina: podporządkowanie sobie całej Europy i zredefiniowanie obecnego porządku świata. I to jest nasze wspólne zadanie, aby to szaleństwo powstrzymać” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Joachim Brudziński, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.
CZYTAJ WIĘCEJ:
wPolityce.pl: Premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jarosław Kaczyński wraz z premierem Czech Petrem Fialą oraz premierem Słowenii Janezem Janszą udają się do Kijowa, gdzie spotkają z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i premierem Ukrainy Denysem Szmyhalem. Trudno przy tej okazji uciec od analogii do wizyty śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi w 2008 r. Jakie znaczenie ma ta dzisiejsza wizyta w stolicy Ukrainy?
Joachim Brudziński, europoseł Prawa i Sprawiedliwości: Z całą pewnością ta wizyta ma dla nas Polaków wymiar szczególnie symboliczny. Wszyscy mamy bowiem w pamięci, wspomnianą przez pana, wizytę śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w stolicy Gruzji w 2008 r. Ta wizyta jest niezwykle poruszająca również dla mnie osobiście, bo miałem zaszczyt i honor towarzyszyć premierowi Jarosławowi Kaczyńskiego podczas jego podróży do Kijowa w 2013 r., gdy pojechał wesprzeć rewolucję ukraińską. Dzisiejsza wizyta ma jednak o wiele cięższą wagę. Mamy bowiem na Ukrainie realną wojnę. Na Kijów spadają bomby. Przez putinowskich siepaczy bombardowane są szkoły, przedszkola, szpitale, domy mieszkalne. To niewyobrażalne, że dzieje się to w środku Europy w 2022 r. Ale to ten sam Putin i ta sama Rosja, z którą w 2007 i 2008 r., Donald Tusk zapowiadał reset w relacjach.
Ówczesny rząd Donalda Tuska krytykował braci Kaczyńskich za ich „straszenie” Rosją. Dzisiaj widzimy, że to oni mieli rację.
Tak i w tej kwestii nie możemy chować głowy w piasek, nie możemy chować się za jakimiś ckliwymi i infantylnymi słowami o „budowie jedności” czy o „mówieniu jednym głosem”. Doskonale pamiętam, a myślę, że nie tylko ja, ale miliony Polków, że te same ruskie onuce, które dzisiaj są aktywne w mediach społecznościowych, kpiły wtedy z wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi. Ale muszę też przypomnieć, że w tych kpinach wspierał ich m.in. Sławomir Nowak, były szef KPRM w rządzie Tuska, który na konferencjach prasowych mówił, że Radosław Sikorski został oddelegowany przez Tuska do „pilnowania” Lecha Kaczyńskiego, aby ten nie rozdrażnił relacji z Moskwą. Tak mówiono w 2008 r., ale krytykowano również wizytę Jarosława Kaczyńskiego w Kijowie w 2013 r., mówiąc o niepotrzebnej szarzy i brawurze. Trzeba tu również przypomnieć postawę Donalda Tuska na Westerplatte w dniu 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, który w geście zażenowania zasłonił twarz, gdy Władimir Putin usłyszał słowa prawdy od prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Z kolei kanclerz Angela Merkel, moim zdaniem prawdziwa szefowa Donalda Tuska, udawała, że tych słów nie słyszy i wpatrywała się w niebo.
Czego dowodem jest dzisiejsza wizyta?
To, że dzisiaj w Kijowie jest premier Mateusz Morawiecki, premierzy Czech i Słowenii, a także wicepremierem ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński, którzy pojechali na Ukrainę jako delegacja Rady Europejskiej, w imieniu całej wspólnoty europejskiej, to dowód na to, że liczy się tylko realna polityka, realne wsparcie, również to symboliczne. To moralne wsparcie dla prezydenta Zełenskiego, ale nie tylko, bo również dla całego narodu ukraińskiego, dla tych wszystkich, którzy bronią dzisiaj również bezpieczeństwa Warszawy, Berlina, Paryża czy Brukseli. To także dowód na to, że liczą się nie infantylizm, nie malowanie chodników kredkami, jak to miało miejsce po zamachach terrorystycznych w Paryżu, ale realna pomoc, realne wsparcie dla ukraińskiej armii i realne sankcje dla zbrodniarza i ludobójcy Putina.
Jak ta wizyta może zostać odebrana na Zachodzie?
Mam nadzieję, że to dzisiejsze wsparcie dla prezydenta Zełenskiego będzie wstrząsem dla opinii publicznej we Francji i w Niemczech. Że przywódcy tych państw zrozumieją, że nie wystarczy wysłać na Ukrainę 5 tys. hełmów. Że będzie szokiem dla Francuzów, których rząd, jak się dowiedzieliśmy, wysyłał pomimo obowiązującego embarga broń do Rosji.
Czy Europa Zachodnia w końcu zrozumie, czym jest w rzeczywistości putinowska Rosja i jakie ma zamiary? A może przebudzenie, które dzisiaj obserwujemy, jest tylko tymczasowe?
To jest nasze zadanie, polityków i państw Europy Środkowo-Wschodniej, aby właśnie te słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego przypominać naszym kolegom na Zachodzie. To my, państwa Europy Środkowo-Wschodniej musimy przypominać tej bogatej i sytej Europie Zachodniej o tym, czym w rzeczywistości jest putinowska Rosja. Bo przecież, jeżeli słowa Lecha Kaczyńskiego okażą się prorocze, choć mam nadzieję, że tak nie będzie, to rosyjscy sołdaci nie zatrzymają się na linii Wisły, ale zapukają do Berlina. Bo to jest prawdziwy celem Putina: podporządkowanie sobie całej Europy i zredefiniowanie obecnego porządku świata. I to jest nasze wspólne zadanie, aby to szaleństwo powstrzymać.
Skąd obecność premierów Czech i Słowenii w tej delegacji?
Mogę tylko powtórzyć słowa, które już padły na konferencji prasowej ministra Michała Dworczyka, że była to akcja skoordynowana i omawiana zarówno z naszymi partnerami w Unii Europejskiej, jak i w NATO, A dlaczego akurat ci premierzy? Okazuje się, że mają nie tylko realną i prawdziwą ocenę tego rosyjskiego satrapy, który dzisiaj bombarduje Kijów, ale mają również świadomość, że jeśli ich tam dzisiaj zabraknie, to ten problem może dotknąć w przyszłości także naszych państw. Nie chcę oceniać postawy kanclerza Niemiec ani prezydenta Francji, bo dzisiaj musimy być jako wspólnota europejska zjednoczeni, mówić jednym głosem, a nie szukać podziałów.
Rozmawiał Kamil Kwiatek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/589952-wywiadbrudzinski-liczy-sie-realna-pomoc-a-nie-infantylizm