Gdyby to nie był komunikat rządowy, pewnie długo sprawdzalibyśmy prawdziwość tej informacji:
Prezes Rady Ministrów Mateusz Morawiecki oraz wiceprezes Rady Ministrów, przewodniczący Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych Jarosław Kaczyński wraz z premierem Czech Petrem Fialą oraz premierem Słowenii Janezem Janšą udają się dziś do Kijowa jako reprezentanci Rady Europejskiej na spotkanie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i premierem Ukrainy Denysem Szmyhalem.
Wyjazd organizowany jest w porozumieniu z przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem i przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Celem wizyty jest potwierdzenie jednoznacznego poparcia całej Unii Europejskiej dla suwerenności i niepodległości Ukrainy oraz przedstawienie szerokiego pakietu wsparcia dla państwa i społeczeństwa ukraińskiego.
O wizycie delegacji poinformowana jest społeczność międzynarodowa za pośrednictwem organizacji międzynarodowych, w tym ONZ.
Podsumujmy fakty: forma wyjazdu, jej dokładny czas, są - co zrozumiałe - świadomie niejasne.
Najnowsze doniesienia mówią, że pociąg z premierem Mateuszem Morawieckim, wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim i premierami Słowenii i Czech przekroczył granicę polsko-ukraińską i kieruje się do Kijowa. Wizyta była przygotowywana od wielu dni, ale utrzymywana w ścisłej tajemnicy.
To wyjazd w imieniu Rady Europejskiej, czyli premierów rządów unijnych, skonsultowany z przewodniczącym Rady i szefową Komisji Europejskiej.
W składzie delegacji czterech odważnych polityków: dwóch polskich premierów (Morawiecki, Kaczyński), premier Słowenii (Jansa), Czech (Fiala).
Ryzyko jest duże, ale stawka znacznie większa.
Europa musi dać gwarancje niepodległości Ukrainie i zapewnić o gotowości do wsparcia w odbudowie
— stwierdza premier Morawiecki.
Skojarzenia z wyprawą śp.prezydenta Lecha Kaczyńskiego i czterech innych liderów państw regionu w 2008 roku do Tbilisi, stolicy Gruzji, w momencie gdy parły na nią rosyjskie czołgi, wydaje się absolutnie uprawniony.
Wtedy i dzisiaj zapisywana jest piękna karta polskiej odwagi, współodpowiedzialności za region, Europę oraz (co wynika z powyższego) pełnego poświęcenia sprawie polskiej.
Czy nam się podoba, czy nie, to jest niestety także wojna o naszą wolność i niepodległość. Jest dokładnie tak jak tuż po rozpoczęciu barbarzyńskiego rosyjskiego najazdu na Ukrainę napisał na łamach „Sieci” Jan Rokita: „Putin już ruszył do Europy, a pod Charkowem i Kijowem obserwujemy dopiero początek tego marszu”.
Dalej pada gorzka przestroga:
My jednak, w ogromnej większości Polaków i Europejczyków, tak nie myślimy. Bo gdybyśmy tak myśleli, to bylibyśmy pewni, że pod żadnym pozorem nie możemy Ukrainie pozwolić upaść pod ciosami Putina.
Jeśli tak bowiem się stanie, to wówczas kolej musi nadejść na nas. Niemal każde dziecko zna sławny bon-mot Churchilla, dotyczący innej, ale nieco podobnej rzeczywistości sprzed prawie stu lat: „Mieli do wyboru wojnę lub hańbę, wybrali hańbę, ale będą mieli także wojnę”. Dzisiejsza postawa wolnego świata wobec Ukrainy jest lepsza, niźli była wtedy wobec Czechosłowacji, tym razem nie grozi nam więc aż hańba. Ale jeśli współcześni uczniowie Lecha Kaczyńskiego, tacy jak Garri Kasparow czy Daria Kaleniuk, nie daj Bóg mają rację, to fakt, iż Zachód nie podjął realnego wysiłku uratowania Ukrainy, może za jakiś czas i nam przynieść prawdziwą wojnę.
Możliwości polskie są niestety znacznie mniejsze niż Niemiec, które dalej ćwiczą makabryczne wywijasy w oczekiwaniu na powrót do interesów z Rosją i tylko markują pomoc walczącej Ukrainie. Mniejsze niż Francji, która nie jest już chyba w stanie nawet w takiej sytuacji stać się wielka, prawdziwie europejska. Nieporównywalne do tego, co mogłaby zrobić cała Unia, gdyby naprawdę uznała, że to jej żywotny interes. Ale robimy, jako państwo, naród, społeczeństwo, co w naszej mocy. I modlimy się, by to wystarczyło, by okropieństwa tej wojny zakończyły się, a Ukraina przetrwała jako podmiot powstrzymujący ogniem i mieczem niesiony straszny „ruski mir”.
Wizyta czołowych polityków w Kijowie na który spadają bomby, rakiety, który staje się miastem twierdzą, będzie akcją w obronie Ukrainy i kolejnym wołaniem o jeszcze bardziej zdecydowaną akcję całej wspólnoty europejskiej i natowskiej.
Jedno jest pewne: Polska nie pozwoli, by w stosunku do Ukrainy Hitler XXI wieku zrobił to, co Hitler wieku XX zrobił nam. Jak mówi w ważnym wywiadzie na łamach najnowszego „Sieci” prezydent Andrzej Duda:
Niepodległość, suwerenność, wolność kraju nie mają ceny. Polacy o tym wiedzą: 123 lata, a w przypadku części naszych ziem 146 lat zaborów, niewoli, Sybiru, zesłań, germanizacji, emigracji… Wolność nie ma ceny! Dlatego zwyciężyliśmy w 1918 r., że to rozumieliśmy, i zrobiliśmy wszystko, co się dało, na każdym polu, by Polska się odrodziła. Prezydent Zełenski to wie, też to rozumie. Dlatego staram się go wspierać tak, jak tylko mogę – w granicach bezpieczeństwa Rzeczypospolitej.
Ten wyjazd w tych granicach się mieści, choć jest na granicy bezpieczeństwa osobistego. Ale jest działaniem jak najbardziej uprawnionym. Daj Panie Boże, żeby się udał, żeby odbył się bezpiecznie, żeby przyniósł zamierzony skutek.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/589940-czterech-odwaznych-ryzyko-jest-duze-ale-stawka-wieksza