Idę na wojnę, idę na wojnę
–podśpiewuje pod nosem po ukraińsku Ewa, uśmiechnięta czterolatka w ślicznej różowej czapeczce z uszkami, która idzie za rękę z moją Anielą.
Mamo, czy ona mówi, że chce iść na wojnę? – dopytuje się moja córka.
Na to wygląda
–potwierdzam.
Ewa, wojna jest zła
–tłumaczy Ewie jej mama, Olga.
Tata jest na wojnie – a tata jest dobry
–wyjaśnia Ewa, którą dość łatwo zrozumieć.
Dziewczynki biegną na zjeżdżalnię. Bawią się, jakby nie było żadnej bariery językowej. Ewa wraz z trójką chłopców i trzema kobietami znalazła tymczasowe schronienie pod moim dachem. Dwie siostry i ich przyjaciółka z czwórką swoich dzieci przyjechały z okolic Żytomierza. Dzieci wymęczone są ciągłymi alarmami bombowymi i tym, że trzeba było zbiegać do schronu kilka razy w nocy. Trudno się więc dziwić, że chłopcy cieszą się że w ich tymczasowym domu jest cicho i kolorowo.
Nie pamiętam, kiedy dzieci mogły przespać całą noc
–wzdycha Olga.
Kobiety do końca liczyły, że może do nich wojna nie dojdzie. Gdy jednak na Żytomierz zaczęły lecieć bomby, postanowiły ratować dzieci. Liczą, że niedługo wrócą do domu. Najstarsza Julia uważa jednak, że wojna będzie trwać kilka lat. Koleżanki strofują ją:
trzeba myśleć pozytywnie.
Julia kiwa głową i mówi:
Moi rodzice walczą, brat, przyjaciele, jak tu myśleć pozytywnie.
Ich mężowie rzuceni na najtrudniejsze odcinki: jeden w Donbasie, drugi w Mariupolu, trzeci w Czernihowie. Gdy Olga łączy się z mężem przez Messengera, by pokazać nas, nowych polskich przyjaciół, widzę przystojnego, uśmiechniętego mężczyznę w mundurze, z karabinem w ręku, który dziękuje, że jego rodzina jest bezpieczna i zapewnia, że nie odda Ukrainy i że dorwą tego ch…
Pakujemy wszystkich do samochodów, żeby zarejestrować się w gminie. Centrum pomocy Ukrainie działa bardzo sprawnie. Po rejestracji dziewczyny dostają wszystko czego jeszcze mogą potrzebować. Jedzenie, środki czystości. Dzieci wybierają zabawki, pojedyncze ubrania. Wszyscy są życzliwi i uśmiechnięci. Ale gmina bardzo czeka na spec ustawę, którą właśnie przyjął Sejm. Teraz wszystko działa na zasadach wolontariatu, a potrzebne są pieniądze.
I to nie jedyny problem. Od wójta dowiaduję się, że z partnerską gminą w Niemczech udało mu się zapewnić relokację dla 50 osób. Wszystko było gotowe, autokar umówiony. Niestety władze niemieckiej gminy odezwały się, że niestety wycofują się z relokacji. Podobno kanclerz miał zabronić władzom lokalnym przyjmowania uchodźców. A Niemcy są karni, nawet jeśli myślą inaczej, zrobią co im kazano. Więc autokar nie pojedzie. Zresztą i bez tego nie wszystkie władze lokalne były chętne do pomocy. Burmistrz Lubmina, Axel Vogt, polecił, aby w jego mieście w ogóle nie przyjmować uchodźców z Ukrainy. Wydał wręcz zakaz tym Niemcom, którzy chcieliby pomóc uciekającym przed wojną kobietom i dzieciom. Jak wyjaśnił, najważniejsze w tej chwili powinno być zapewnienie bezpieczeństwa gazociągom z Rosji.
Coraz częściej trudno oprzeć się wrażeniu, że Zachód najchętniej pomagałby poprzez ustawienie na zdjęciu w swoich mediach społecznościowych nakładki z ukraińską flagą. To nic nie kosztuje i nie boli. Putina zabolałoby za to embargo na rosyjską ropę i gaz. Zabolałoby tak bardzo, że nie miałby za co zabijać niewinnych dzieci, cywilów, chorych, kobiet w ciąży, nie miałby za co prowadzić wojny. Ale nie zaboli, bo nie chcą tego Niemcy i Węgry. Kanclerz Scholtz boi się recesji i uważa, że „nie ma sensu karać siebie surowiej niż agresora”. Pewną nadzieją może być natomiast fakt, że Komisja Europejska ma zaproponować do połowy maja, ścieżkę dojścia do zniesienia zależności UE od rosyjskiego gazu, ropy i węgla do 2027 roku, przy czym już do końca tego roku UE ograniczy zakupy gazu w Rosji aż o 2/3.
Jak widzimy i słyszymy nie ma też wielkiego entuzjazmu, żeby przyjmować uchodźców. Niemcy przyjęły ponad 80 000 Ukraińców i już ich eksperci alarmują, że to największe wyzwanie humanitarne dla Niemiec od czasu II wojny światowej, zaś Franziska Giffey, burmistrz Berlina alarmuje, że
dochodzimy coraz bliżej do granic naszych możliwości.
Skoro nie można liczyć na taką solidarność, to może chociaż Europa wesprze Polskę finansowo? Może wesprze, ale tymczasem Komisja Europejska domaga się od Polski zapłaty kary w wysokości 69 112 479,45 EURO. Polska ma 15 dni na uiszczenie tej gigantycznej kwoty. I jeszcze Parlament Europejski, także głosami polskich eurodeputowanych, przyjął rezolucję wzywającą do szybkiego uruchomienia mechanizmu warunkowości w budżecie UE. Oznacza to, że środki z Funduszu Odbudowy najprawdopodobniej nadal będą Polsce wstrzymywane przez Komisję Europejską. Czyli największym wrogiem pozostaje Polska, a nie Putin.
Także międzynarodowe instytucje nie chcą drażnić terrorysty. Dziennik „The Irish Times” napisał we wtorek, że ONZ miała w rozesłanym w poniedziałek mailu zakazać swym pracownikom używania słów „wojna”, czy „inwazja”, by określić rosyjską obecność na Ukrainie. ONZ miała uzasadnić wytyczne wymogami bezstronności. Choć ONZ informację zdementowała, to jednak zdaniem autorki tekstu rzecznik ONZ twierdził, że „nie kwestionuje autentyczności e-maila”, a treści korespondencji nie można uznać za „oficjalną politykę wobec personelu”.
I tu chciałoby się napisać, że zdegenerowany „Zachód” dalej będzie zamiast zabójczymi sankcjami walczył z Putinem kredą i nakładkami na zdjęcia profilowe, gdyby nie to, że i te okazują się zbyt drastyczną metodą.
A mała Ewa mówi, że zupka była pyszna i wszystko zjadła i wraca do zabawy z Anielką. Co będzie dalej? Nikt nie wie. Na pewno wiemy tylko to, że Polacy, bez względu na poglądy, w swej znaczącej większości zachowali się jak trzeba.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/589574-niemieckie-gminy-dostaly-zakaz-przyjmowania-uchodzcow