„Jeżeli mamy więc oczekiwać jakiejś zmiany, to chyba jednak rewolucji tych pączków w maśle, które kąpały się w miliardach, a potem te miliardy im się skurczyły” - ocenił publicysta TVP Piotr Gursztyn w „Salonie Dziennikarskim”, wspólnej audycji Radia Warszawa, tygodnika „Idziemy”, portalu wPolityce.pl i TVP.
CZYTAJ TAKŻE:
Romaszewska: Jeśli Łukaszenka włączy się do wojny, będą to jego ostatnie dni
Jednym z tematów, które redaktor Jacek Karnowski poruszył ze swoimi rozmówcami były surowe sankcje na Rosję. Przedtem prowadzący zapytał dyrektor TV Biełsat Agnieszkę Romaszewską, czy Białoruś rzeczywiście włączy się do wojny w Ukrainie.
Według wszelkich informacji, jakie mamy, to sytuacja jest taka, że armia białoruska to armia prawie że niezdolna do walki, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę, że częścią zdolności do walki jest wola walki. Łukaszenka nieprzypadkowo ciągle ich nie wprowadził, pomimo wszelkich nacisków ze strony Putina. Zwróćmy uwagę, że jednak gdyby Łukaszenka nie udostępnił swojego terytorium, sytuacja Kijowa byłaby lepsza, ale moim zdaniem tutaj szansa jest minimalna. Jeżeli wyśle swoje wojska, to będą to ostatnie dni Łukaszenki
— oceniła dziennikarka.
Jeżeli rzucą armię białoruską do walki, to myślę, że jest szansa na protesty, bunt, ale to jest ten poziom terroru, który w Rosji dopiero próbują zbudować. Jeżeli nie będzie czegoś skrajnego, to Białorusini nie wyjdą, bo tam nie jest tak, że idziesz na tydzień siedzieć do więzienia, tylko na parę lat, zresztą bardzo wielu ludzi aktywnych już z Białorusi wyjechało
— wskazała.
Semka: Rosja potrafi zaskoczyć nas w różnych kierunkach
Prowadzący zapytał publicystę „Do Rzeczy” Piotra Semkę, czy Rosja wytrzyma sankcje?
Cały czas zderzamy się z podstawowym problemem. Rosja potrafi zaskoczyć nas z różnych kierunków. Gdy zaczynała się ta wojna, przekonanie zachodnich speców dotyczące armii rosyjskiej było bardziej chwalebne dla krasnoarmiejców, niż ukazały to realia wojny na Ukrainie
— wskazał dziennikarz.
Rosja nigdy nie jest tak mocna, jak się wydaje, ale też nigdy nie była tak słaba, jak się wydaje. Mieliśmy w zeszłym wieku bardzo słabą wojnę rosyjską w Finlandii, która skłoniła potem Wehrmacht w czasie operacji Barbarossa, do bardzo optymistycznego założenia, że nie muszą nawet zimowych płaszczy wydawać, bo dojdą do Moskwy do końca września. Nie doszli, Rosjanie znaleźli siłę, aby odeprzeć ich spod Moskwy. Tutaj jest tak samo
— dodał Semka.
Sam bardzo sceptycznie patrzę na scenariusze, które są częste ostatnio, w naturalny sposób, bo gdy widzi się takie jawne barbarzyństwo, to aż prosi się, aby założyć, że pojawią się generałowie czy oligarchowie, którzy wykończą Putina
— ocenił.
Niestety, wciąż nie wiemy, jak bardzo sprawny jest mechanizm kontroli i jak bardzo duża część Rosjan ucieka w kierunku podsuwanego mu podziału nasi-swoi. To nie przypadek, że rosyjska propaganda posługuje się hasztagiem „stoimy twardo ze swoimi” - to są ci hokeiści ustawiający się w kształt litery „Z”, ci szefowie orkiestr, którzy nie chcą potępić rosyjskiej agresji, nawet za cenę opuszczenia utytułowanych scen na Zachodzie
— podkreślił.
Gursztyn: Raczej bunt oligarchów, niż bunt ludu
W świecie zachodu mamy takie odruchowe oczekiwanie wobec Rosji, ze lud zbuntuje się, zażąda wolności, demokracji, a tym samym pokoju. Ja jednak liczyłbym bardziej, wbrew temu, co mówił Piotr, na bunt elit, oligarchii rosyjskiej
— stwierdził z kolei publicysta TVP Piotr Gursztyn.
Wczoraj w mediach społecznościowych była spora ekscytacja wśród ekspertów, dotycząca zmian kadrowych w rosyjskich służbach. Wśród dziennikarzy pracujących dla różnych think tanków, skądinąd wybitnych specjalistów, było takie duże podniecenie, że coś w tym kotle zaczęło się gotować i ciekawe co z tego będzie. Co z tego będzie? Oczywiście, nie wiadomo
— dodał.
„Zwykli Rosjanie” wobec wojny
Agnieszka Romaszewska zwróciła z kolei uwagę, jak bardzo odcięci od informacji są tzw. „zwykli Rosjanie”.
Nie jestem wielką optymistką, myślę, że jeśli rzeczywiście gdzież leży szansa, to chyba po stronie oligarchii, chociaż ludzie, gdy są mordowani, to się budzą. Nagle budzi się w nich świadomość, tyle że z Rosją jest taki problem, że Rosjanie są absolutnie odłączeni od informacji. Wyłączyły się tam nawet ostatnie półniezależne media, bo nie powiedziałabym o nich, że są całkiem niezależne
— wskazała.
Powiem z doświadczenia Biełsatu, że w ciągu ostatnich nieco ponad dwóch tygodni na naszym kanale youtubowym „Wot Tak”, mieliśmy 14 mln unikalnych użytkowników, znaczącą część z Rosji. To dowód na to, jak bardzo oni są zamknięci
— dodała dyrektor TV Biełsat.
Te bardziej czy mniej nieszczęsne żony wojskowych, no, do nich jednak dochodzi wiedza o wojnie. Nie mam zdania, czy ci oligarchowie, czy ktoś jest w stanie to przebić, ale ja to widzę na co dzień, moim dziennikarzom mającym rodziny w Rosji, dalekie, dalsze czy bliższe, te rodziny nie chcą uwierzyć. Mówią: nie, to niemożliwe, to inscenizacja
— powiedziała.
Jestem pesymistycznie nastawiony co do ludu rosyjskiego. Myślałem, że może te matki żołnierzy, rodziny tych, którzy giną. Ale tych żołnierzy jest 100, może 200 tysięcy, a w 140-milionowej Rosji to jest zaledwie promil. Przeciętnych Rosjan nie dotknie więc strata kogoś bliskiego podczas wojny, oni będą wojnę znali tylko z propagandy, jeśli odczują jej skutki, to przez sankcje, ale też pewnie będą próbowali to sobie jakoś wytłumaczyć
— stwierdził z kolei Piotr Gursztyn.
Jeżeli mamy więc oczekiwać jakiejś zmiany, to chyba jednak rewolucji tych pączków w maśle, które kąpały się w miliardach, a potem te miliardy im się skurczyły
— podsumował.
aja
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/589569-salon-dziennikarski-wojna-w-ukrainie-to-koniec-putina