Andrij Lachowycz, pełnomocnik prezydenta Zełenskiego ds. kontaktów z ochotnikami, ma wygląd dobrotliwego nauczyciela w pierwszych klasach podstawówki. Niewysoki, drobnej postury, powagi mu dodaje wojskowy ubiór i przede wszystkim posłuszeństwo wszystkich wokoło. Twardy okazuje się także w rozmowie. „My, na Ukrainie nie mamy innej opcji, jak zwycięstwo” - mówi. Jako że urzędnicy Zełenskiego pełni są górnolotnych fraz, to osobiste spotkanie z Lachowyczem jest szansą na przyciśnięcie w rozmowie. Pełnomocnik prezydenta opowiada z satysfakcją, że w całym kraju dozbrajane są dziesiątki tysięcy ochotników, na Zachodzie jest już gotowa cała armia „dobrowolców”, ale i wokoło Kijowa rosną oddziały, w których żołnierze przebierają palcami, wokół swoich karabinów. „Oni są już gotowi do walki, mogą iść prosto na front” - komentuje Lachowycz z łagodnym uśmiechem.
Ale, myślę, dość tych optymistycznych wiadomości. Kijów jest już prawie okrążony, wjazd do miasta jest tylko od południa i to także nie w bezpiecznych warunkach. „Nie - mówi stanowczo współpracownik Zełenskiego - nie jest okrążony, nawet i od zachodniej strony. To że tam są rosyjscy żołnierze, nie znaczy że miasto jest okrążone. Okrążenie jest wtedy gdy miasto jest otoczone gęstym pierścieniem, tak że oblegani nie mogą tam wjechać, przedostać się. Tymczasem nasi ludzie przejeżdżają tamtędy kiedy chcą, to nie jest okrążenie” - tłumaczy mi cierpliwie Lachowycz jak świeżo przyjętemu uczniowi. Ale cisnę dalej - może i Rosjanie tu nie wejdą, ale wiemy, że chcą bombardować miasto, chcą tu zrobić powtórkę z Charkowa. „Nasza obrona przeciwlotnicza działa” - ucina urzędnik. I faktycznie, od ponad tygodnia jak jestem w stolicy Ukrainy, to liczne wybuchy nad naszymi głowami oznaczają najczęściej strącenie rosyjskiej rakiety. Ale przecież jak padnie Charków, to tamtejsze wojska będzie można przesunąć na Zachód. „Jak padnie Charków, to będzie Połtawa, Krzemieńczuk, Czerkasy” - Lachowycz wylicza kolejne miasta, w których mieszkańcy są przygotowani do obrony do ostatniej butelki na koktajl Mołotowa. „Ja mam nadzieję ich do Kijowa nawet nie dopuścić, sami widzicie, co to za wojsko zaatakowało” - Lachowycz uśmiecha się drwiąco pod nosem. „Niech nasi przyjaciele Polacy pomogą nam załatwić samoloty, a wtedy już sami pogonimy okupanta. Jeden nasz pilot strąca 20 samolotów wroga. Potrzeba nam tylko sprzętu, wszystko inne jest”.
3 marca prezydent Wołodymyr Zełenski powoła Andrija Lachowycza na stanowisko Doradcy - Pełnomocnika prezydenta ds. Współpracy ze Stowarzyszeniami Publicznymi i Stowarzyszeniami Ochotniczymi uczestniczącymi w zapewnianiu bezpieczeństwa narodowego. Ilość grup i oddolnych inicjatyw broniących ukraińskiego terytorium wymagała powołania osobnego stanowiska dla koordynacji i wsparcia ukraińskiego pospolitego ruszenia. „Trzymamy się” - odpowiada z uśmiechem każdy ukraiński żołnierz na pytanie „co słychać?”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/589055-jeden-ukrainski-pilot-straci-20-rosyjskich-samolotow