Martwiąc się obecnie o nieznaczne ale konsekwentnie rosnące ceny chleba w Kijowie nie wiem i nawet teraz nie chcę sprawdzać ile milionów czy miliardów dolarów wydają zachodnie rządy i prywatne instytucje na swoich ekspertów od spraw Rosji. W przeciwieństwie do ukraińskiego chleba owi analitycy ostatecznie okazali się nieświeży, niezdrowi i poznawczo - mało kaloryczni. Tak się szczęśliwie składa, że na liście moich osobistych kontaktów nie ma wybitnych sowietologów tego świata, którzy we wszystkim się mylili, ale jest skromny krakowski historyk, profesor Henryk Głębocki, który w sprawach wschodnich od lat stawia diagnozy trafne, choć mało medialne, a na co dzień nie zajmuje się prowadzeniem videobloga i udzielaniem wywiadów tylko - co za archaizm! - pracowaniem na dokumentach i innych źródłach historycznych.
Sowietolog polecił zwrócić uwagę na tekst Petra Akopowa, który w serwisie informacyjnym RIA Novosti postawił tezę o „ofensywie Rosji i nadejściu nowego świata”. Tekst został w Polsce ledwie odnotowany i to nie ze względu na treść, a na to, że został ze stron internetowych usunięty. Opozycyjny, białoruski portal NEXTA, zasugerował, że powodem usunięcia artykułu był fakt, że autor przewidywał zwycięstwo Moskwy w ciągu dwóch dni. Podsumowanie tego programowego manifestu jedynie jako „wpadki” pozwoliło szybko uciszyć temat, choć Akopow stawia tam szokujące i jednoznaczne tezy co do wizji świata po rosyjskiej inwazji. Tymczasem dziennikarz, historyk z wykształcenia, od 1991 roku zajmuje się tymi tematami rozległego „russkogo mira”, które można by zdefiniować w dwóch słowach: restytucja imperium. Tekst z RIA Novosti brzmi, jakby był podsumowaniem trzech dekad pracy i oczekiwań Autora, którego życiową misją jest zapisywać dzieje reaktywacji nowej wersji wielkiej Rosji.
Widok z Kremla na Ukrainę
Akopow pisał, że zniszczenie Ukrainy („zakończenie historii antyrosyjskiej Ukrainy”) jest zwienczeniem pracy pokolenia, które postanowiło zrekompensować swojemu narodowi upadek Związku Sowieckiego.
To nie znaczy, że jej państwowość zostanie zlikwidowana, ale zostanie zreorganizowana, przywrócona i oddana jako naturalna część świata rosyjskiego
Ukraina skarlała, niesamodzielna, niezdolna do własnych decyzji i własnej polityki - oto cel wskrzesiciela historii, Władimira Putina. Warto sobie uzmysłowić jak wiele wariantów zakończenia wojny jest możliwych, by ten cel Moskwa osiągnęła. Może to być federacja obwodów, taki ukraiński plan Kozaka, może to być częściowa aneksja, rząd marionetkowy, „neutralność” kraju albo… Cóż, najgroźniejsze dla Polski zakończenie tej wojny omówimy następnym razem.
Widok z Kremla na Zachód
Akopow z pogardą piszę, że Europa ani nie przestraszy Rosji sankcjami, ani też ich nie utrzyma. Dziennikarz zarysowuje Unii Europejskiej wizję albo współpracę z Rosją, albo z Ameryką i stwierdza, że Niemcy pchną Stary Kontynent do przyjaźni z Moskwą, nie Waszyngtonem.
Europa jako część Zachodu pragnęła autonomii – niemiecki projekt integracji europejskiej nie ma strategicznego sensu, jeśli świat anglosaski zachowa wpływy ideologicze, militarne i geopolityczne.
O TYM JAK ANTYAMERYKANIZM SZKODZI POLSCE PISAŁEM TUTAJ
Widok z Kremla na świat
Trzecią płaszczyzną na jakiej porusza się strategiczne myślenie Rosji wokół jej inwazji na Ukrainę jest ostateczne rozmontowanie dominacji świata anglosaskiego. Akopow sugeruje, że atakując bezwzględnie Ukrainę Putin powiedział Zachodowi pokerowe „sprawdzam”. Jeśli reakcja Zachodu nie powstrzyma Moskwy - a na to na razie się zapowiada - cały świat ma otrzymać wiadomość, że to podwórko nie należy już do szeryfa z Białego Domu, ale należy je na nowo podzielić.
Chiny i Indie, Ameryka Łacińska i Afryka, świat islamu i Azja Południowo-Wschodnia – nikt nie wierzy, że Zachód ustala światowy porządek, a tym bardziej reguły jakiejkolwiek gry.
Liczenie strat nie zadziała
W tym sensie radosne okrzyki polskich obserwatorów słusznie odnotowujących ponadprzeciętne straty armii rosyjskiej nie powinny być zakończone optymistyczną konkluzją. Ekspertom od wojskowości można zacytować starego Kozaka Demidenkę, którego opinie o wysokiej śmiertelności wśród sołdatów Moskwy, uwiecznił pisarz, Józef Łobodowski:
Ale cóż tam w Rassiji narodu więcej niż karaluchów, jedne ukropem wyparzysz, inne lezą. Carskim generałom wszystko jedno: dwa pułki zniszczą, cztery nowe na ich miejsce przychodzą.
Rosja właśnie wyrębuje sobie miejsce w nowym świecie - jako pierwszego zamachowca na anglosaskiego szeryfa. Zniszczenie Ukrainy, następnie wschodni wybór polityczny Berlina, a dalej już osaczanie znienawidzonej Ameryki - oto cele dla których Putin rzuci na wojnę nawet małolatów z domów dziecka czy inżynierów z potencjałem na Nobla. Można wręcz powiedzieć, że im więcej tragedii przetoczy się przez Ukrainę, im bardziej zachodnia opinia publiczna zostanie wstrząśnięta dramatem tej wojny, tym większą porażkę niemocy będą musieli przełknąć światowi przywódcy cywilizowanego świata. Z tego punktu widzenia staje się jasne, dlaczego odcięcie internetu Ukraińcom nie stało się podstawowym celem Kremla na czas inwazji.
Im większy pożar nad Dnieprem, tym większa radość podpalacza, oglądającego miałkie reakcje stróżów porządku. To odsłonięcie właśnie tych intencji stało się powodem usunięcia tekstu przez redakcję RIA Novosti, a nie rzekome ujawnienie, że Rosja spodziewała się szybszego zwycięstwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/588621-straty-rosyjskie-nie-zatrzymaja-inwazji-oto-dlaczego