Szanowny Panie Pośle,
należę do tego grona patriotycznie nastawionych Polaków, którzy podziwiali Pańskie filmy dokumentalne i Pański - kiedyś - bezkompromisowy antykomunizm. Pańskie „Erraty do biografii” odkrywało się z fascynacją uczniów szkolnych, którzy dostają do rąk literaturę do zapamiętania na resztę życia, Pański dokument o eugenice czy o generale Jaruzelskim to nie tylko bogaty w faktografię materiał, ale przede wszystkim reżyserski kunszt, na który polska prawica tak długo czekała. Nie wiem dlaczego zjechał pan z drogi, na końcu której było zapisanie się na kartach historii jako demaskator zła, zaprzaństwa i zdrady. Po co panu była polityka, skoro z profesjonalisty stał się pan demagogiem półgłówków zasłaniających się godłem z Orłem Białym, z mistrza filmu dokumentalnego stał się Pan mówcą o tajnych bunkrach dla Żydów pod Centralnym Portem Komunikacyjnym albo o inwazji amerykańskiej na Polskę, z człowieka kultury narodowej stał się Pan człowiekiem ganiającym urzędników państwowych po biurach i wykrzykującym jakieś niedorzeczne hasła?
Cyrograf
Co się stało, że pan nawet w swojej książce pisze o wiecznych anglosaskich spiskach, głupich Polakach i rzekomej konieczności oparcia się o Wschód? Czy zawarł Pan pakt z diabłem? Czy diabeł ów ma na nazwisko Swiridow i spotkał się z Panem w Moskwie, obiecując za Pańską duszę jakieś rozległe korzyści? Może tak jak biblijny Samson stracił siłę po ścięciu włosów tak Pan stracił rozum po zapuszczeniu brody? A może silny charakter, nietuzinkowa osobowość pchnęły Pana ku życiu skandalizującemu, pełnymi oskarżeń i demaskatorskich haseł? Wojciech Olszański (vel Jabłonowoski, ps.„Jaszczur”) przynajmniej dostał taką nagrodę, że jego córka - aktorka o wątpliwych talentach, dostaje role na wielkim ekranie w Rosji. A Pan? Dostał Pan coś za te pełne emfazy prowokacyjne tyrady czy jedynie - tropem „Końca świata szwoleżerów” Brandysa - po zrobieniu ważnych rzeczy dla kraju zajął się Pan kolaboracją i zarabianiem pieniędzy na wątpliwych przedsięwzięciach?
Od kilku lat gromadzę materiały o prorosyjskiej dezinformacji w Polsce i wszędzie Pana odnajduję - nawet Putinowska prasa korzysta z Pańskich usług, nie tylko poprzez wywiady, których udziela Pan Sputnikowi, ale też poprzez cytowanie Pańskich wypowiedzi, gdy potrzebuje tego moskiewska machina propagandowa.
Ostatnio spotkałem się z Panem na śniadaniu prasowym Konfederacji. Myślałem, że może poza okiem kamery zachowa Pan nieco przywiązania do rzeczywistości, ale Pan tak unikał odpowiedzi na jedno moje pytanie o Rosję, wznosił pan do historii Polski akty strzeliste, wspominał o jakichś pojedynczych wariatach na Ukrainie, z powodu których nie warto utrudniać Rosji ataku na Kijów, aż nie mogłem uwierzyć w skalę nieadekwatności tych argumentów.
I teraz gdy siedzę - nieco niefortunnie - na poddaszu jednego z kijowskich budynków, w oddali ciągle ryją wniebogłosy alarmy przeciwlotnicze a w dali słychać jakieś dudnienia eksplozji czytam o tym jak Pan - znów pod płaszczem dzielności i nonkonformizmu - demaskuje „Banderowców”, czyli znowu odmienia Pan Putinowskie tezy na jakiś nadwiślański wariant.
Żałosna Rosja z perspektywy dzielnego Kijowa
Ja tutaj w Kijowie w żadnym Ukraińcu nie zobaczyłem tego „banderlandu”, którym Pan straszy swych naiwnych słuchaczy. 26-letni Witia biega po swojej dzielnicy z bandażami, 55-letni Lonia z dwoma synami obstawiają schron dla ludności cywilnej mając na prawym ramieniu odblaskową przepaskę, a na lewym - karabin, Grisza dumnie dowodzi żołnierzami na popołudniowej zmianie przy moście Patona, Ivan ze swoją drużyną odnajduje po nocach dywersantów w południowo-zachodniej części miasta. Na dworcach śpią setki matek z dziećmi, opatulonymi potrójnymi kocami, płaczący po rozstaniu z mężami i ojcami, czekającymi na pociąg do bezpiecznej Polski. A Pan tymi ludźmi Polaków straszy. Ze swoimi partnerami z Konfederacji i jutuberami od tropienia czipów w szczepionkach podsyca pan obawy o zagrożeniach w Przemyślu, w mieście, które jest błogosławionym zwieńczeniem drogi uciekających przed rosyjskimi bombami matek z dziećmi.
Rosja okazała się dramatycznie żałosna - w swej gospodarce, administracji, ze swoją armią Buriatów czy riazańczyków, niewiedzących nawet, że poszli na krwawą wojnę. Rosja okazała się mocna tylko i wyłącznie w sianiu zamętu, dezinformacji, straszeniu - czy warto, Panie Pośle, być pretorianinem ostatniego filaru Władimira Władimirowicza?
Grigoriju Kazimirowiczu! Zapraszam do Kijowa!
Pan może w swych pełnych emfazy reakcjach obrazić się za owe zruszczenie Pańskich imion. Jednak i Pan stosuje różne konwencje, i Pan retorycznymi pytaniami, półsłówkami, wytrawnymi epitetami pozycjonuje swoich rozmówców i krytyków, więc niech mi Pan pozwoli przetłumaczyć Pańskie imię na swojskie „Grigorij”, a przed nazwiskiem dodać prawilne otczestwo.
Ale to nie jest czas na żarty i półśrodki, Grigoriju Kazimirowiczu. Trwa wojna. Kilka razy dziennie moi gospodarze w różnych miejscach Kijowa wciągają mnie do piwnicy, bym przeczekał z nimi kolejny alarm przeciwlotniczy. Zmieniając kwaterunek delikatnie próbuję zdobyć pokój z oknami do wewnątrz miasta, bo sen mam płytki i te niespodziewane eksplozje wokół miasta nie pozwalają mi dospać do rana.
Grigoriju Kazimirowiczu! Tyle razy mówiliście swym słuchaczom o groźnych Żydach, Ukraińcach, potwornym PiSie, o masonach, że nie powinniście teraz się bać kilku bomb czy pocisków. Na południe od Kijowa niezdobyte przez Rosjan są jeszcze dwie linie kolejowe - przyjedźcie tu, Grigoriju Kazimirowiczu! Jeśli wsiądziecie w pociąg dziś, to zdążycie przez Fastów, a jak jutro - na pewno przez Białą Cerkiew. Opiszecie wtedy, Grigoriju Kazimirowiczu, złych Ukraińców, niewinnych Rosjan, pokażę Wam zmiażdżone domy, płaczące dzieci, niedospanych żołnierzy, a Wy już znajdziecie „perfidne Albiony”, „Żydów” czy „Banderland”. Jeśli jesteście, Grigoriju Kazimirowiczu, tacy odważni w obronie Polski, cywilizacji, tradycji - tu właśnie walka wokół tego trwa. Tu, w Kijowie.
Zorganizuję Wam nocleg i prowiant. Zobaczycie na własne oczy ile zostaje z Waszych odezw i spisków. Przy okazji, Grigoriju Kazimirowiczu, nie ma tu tej Waszej trwogi najgorszej - nie nosi się tu maseczek - gdy na niebie śmigają samoloty rosyjskie, nikt już nie boi się tego wielce dramatycznego „reżimu sanitarnego”.
Macie wiele powodów, by tu przyjechać, Grigoriju Kazimirowiczu. Sprawdzicie w rzeczywistości Wasze tezy, wykażecie się odwagą, sami zdecydujecie czy Polski trzeba bronić przez Ukrainą, czy przed Rosją, przed matkami z dziećmi, czy przed czołgami Putina, przed odradzającym się ukraińskim narodem czy przed siecią kremlowskiej agentury i dezinformacji.
Przybywajcie Grigoriju Kazimirowiczu. Pogadamy jak Polak z Polakiem. W naszej historii niejeden wrócił na służbę Ojczyzny po niepoważnym awanturnictwie czy służeniu obcym.
TYMCZASEM PAŃSTWA ZAPRASZAM DO RELACJI Z KIJOWA:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/588379-list-z-kijowa-do-grigorija-kazimirowicza-brauna