„Trzeba być bardzo ostrożnym. Przypomnę, że w ostatnich dniach mieliśmy do czynienia z fejkowymi informacjami, na przykład o tym, że w Polsce zabraknie paliwa, pieniędzy, że banki nie będą wypłacać gotówki. Te przykłady jasno wskazują, że wojna tocząca się za naszą wschodnią granicą ma również wymiar medialny, również w obszarze IT i na to trzeba być bardzo wyczulonym” - mówi portalowi wPolityce.pl sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej i senator Prawa i Sprawiedliwości Wojciech Skurkiewicz.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Panie Ministrze, jak polskie służby reagują na pojawiające się ostatnio w przestrzeni publicznej fake newsy związane z tematem wojny w Ukrainie?
Wojciech Skurkiewicz: Przede wszystkim każdego dnia jesteśmy bombardowani mnóstwem nieprawdziwych, fejkowych informacji. One pojawiają się zwłaszcza na portalach społecznościowych i tam też są kolportowane.
Pierwsza rzecz, na którą zawsze uczulamy również pracowników MON i żołnierzy, to żeby zawsze korzystali ze sprawdzonych źródeł i aby również w swojej komunikacji mieli wyłączone lokalizatory, nie fotografowali miejsc, gdzie przebywają, obiektów- cały szereg takich wytycznych został przekazany żołnierzom, jest to zresztą wprowadzone już od dłuższego czasu, żeby komunikacja była na odpowiednim poziomie, żeby była bezpieczna, również na poziomie Rzeczypospolitej.
Natomiast dziś bombardowani jesteśmy również informacjami zza naszej wschodniej granicy, które kolportowane są przez trolli internetowych, przez osoby, które swoje źródła inspiracji mają gdzieś na Wschodzie, na Kremlu.
Na niektóre fake newsy bardzo podatni są zwykli obywatele, nie zawsze zwracający uwagę np. na źródła informacji. Jak bronić się przed dezinformacją?
Trzeba być bardzo ostrożnym. Przypomnę, że w ostatnich dniach mieliśmy do czynienia z fejkowymi informacjami, na przykład o tym, że w Polsce zabraknie paliwa, pieniędzy, że banki nie będą wypłacać gotówki. Te przykłady jasno wskazują, że wojna tocząca się za naszą wschodnią granicą ma również wymiar medialny, również w obszarze IT i na to trzeba być bardzo wyczulonym.
Internetowe trolle szerzące wcześniej propagandę antyszczepionkową, dziś np. antyukraińską czy uderzającą w Polskę lub NATO, to jedno. Uderzające jest jednak, gdy fake newsy - np. o MIG-ach-29 czy włączeniu się Sojuszu Północnoatlantyckiego do konfliktu zbrojnego z Rosją rozpowszechniają osoby publiczne, cieszący się autorytetem - przynajmniej w pewnych środowiskach, nawet politycy pełniący w przeszłości ważne funkcje państwowe, jak np. Donald Tusk.
Osobiście, uczestnicząc w różnego rodzaju dyskusjach, sam staram się obalać wszelkie manipulacje, kłamstwa, fake newsy. Ale zdarza się, zwłaszcza w mediach społecznościowych, że internauci powielają np. informacje powielane przez użytkowników sieci, którzy podszywają się przez osoby znane. Oczywiście, trzeba patrzeć na rozszerzenie - to, że ktoś wyświetla się np. jako Kowalski, nie znaczy, że to jest Kowalski.
Na Twitterze istnieje cały szereg kont fejkowych, jednoznacznie siejących dezinformację. Tu trzeba być absolutnie bardzo mocno wyczulonym. Bardzo często jest tak, że nasze służby zgłaszają takie sytuacje, incydenty, nieprawdziwe konta, aby były one usuwane, bo nie służy to rzetelnej informacji o tym, co dzieje się w kraju.
Znamy już rosyjską propagandę na temat wojny w Ukrainie, całą tę narrację o „działaniach pokojowych” Rosji, rzekomym dążeniu do wojny przez Zachód i NATO, nazywanie Ukraińców „nazistami”, próby skłócenia Polski i Ukrainy. Ostatnio pojawiały się fake newsy, o których Pan minister wspominał, są próby wzbudzenia wśród Polaków niechęci do uchodźców z Ukrainy, a kilka dni temu pojawiały się informacje, że Rosjanie mogą np. sfabrykować deepfake z twarzą prezydenta Zełenskiego, który miałby rzekomo ogłosić kapitulację. W jaki jeszcze sposób dezinformują Rosjanie?
Oczywiście, że w tym obszarze wolności słowa, wolności medialnej, nie ma najmniejszych wątpliwości, że ze Wschodu tego rodzaju działania są realizowane, podejmowane. Nie ma co na ten temat dyskutować, trzeba jedynie pamiętać o jednej kluczowej rzeczy: wiarygodność, sprawdzone informacje, a przede wszystkim niepowielanie informacji z niepotwierdzonych źródeł. To kluczowa rzecz, bo tutaj tkwi szczególne niebezpieczeństwo, a przypomnę, że są odpowiednie służby w kraju, które sprawują nadzór dotyczący przede wszystkim bezpieczeństwa cybernetycznego. To wszystko jest ze sobą powiązane.
Czy fakt, że nieprawdziwe informacje powielają również osoby cieszące się pewnym autorytetem, politycy z dużym doświadczeniem nie tylko krajowym, ale i europejskim, tak jak np. Donald Tusk, może w jakiś sposób zaszkodzić Polsce na arenie światowej, podkopać naszą wiarygodność chociażby w oczach Ukrainy?
To osoby, które bardzo często nie prowadzą swoich kont twitterowych, ale jeżeli same je prowadzą, to powinny być szczególnie wyczulone, ponieważ mają tysiące obserwujących. Szczególnie w momencie zagrożenia, w sytuacji, gdy za naszą wschodnią granicą jest wojna - nie tylko ta tradycyjna, kinetyczna, ale i propagandowa, trzeba być szczególnie wyczulonym i ostrożnym, pamiętać, że powielane są często niesprawdzone informacje.
Swoją drogą, warto pamiętać też o tym, że w obszarze informacyjnym - a internet też jest bezwzględny - bardzo często bywa tak, jeśli juz przywołała Pani Donalda Tuska, to lider Platformy Obywatelskiej w swojej komunikacji często zapomina o tym, co mówił, będąc premierem lub to, co robił, będąc szefem Rady Europejskiej. W tym akurat przypadku internet jest bezwzględny i bardzo długo pamięta wypowiedzi, które były publikowane nawet ładnych kilka lat wstecz.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/588371-walka-z-fake-newsami-wiceszef-mon-badzmy-wyczuleni