Ambasada RP w Kijowie jest oazą spokoju. Owszem, alarm przeciwlotniczy zmusza nas do chwycenia hełmów i szybkiego udania się do schronu, ale na biurkach włączone komputery, telewizor nadaje bieżące informacje, światełka w drukarce mrugają, jakby zaraz miały pójść do druku jakieś papierkologie. Sam elegancki hol na piętrze wita dostojnym napisem: Ambasada Rzeczpospolitej Polskiej w Kijowie. Te zewnętrzne oznaki prawidłowego działania placówki może by nie miały takiego znaczenia, gdyby nie fakt, że ambasador Bartosz Cichocki, wraz z personelem, zostali w okrążanej przez wojska rosyjskie stolicy Ukrainy jako jedni z nielicznych. Do Lwowa przenieśli się np. Francuzi i Hindusi a poza Ukrainę - Niemcy i Grecy. Miłą legendą obrasta starsza pani, ambasador Chorwacji, Anica Djamić. Odprawiła chyba wszystkich, ale sama została. Bartosz Cichocki też pracuje pełną parą, choć może bardziej pozwala na nieoficjalne stroje - nie ma jednak za wiele osobistych spotkań w tym wojennym czasie. Za to ciągle odbiera telefony, trudno naciągnąć go na pełną wypowiedź, bo dzwonią z konsulatów, z mediów, z krajów, które zwinęły swoje ambasady, a jednak przydałaby się im pomoc na miejscu.
Dlaczego miałbym wyjeżdżać? - odpowiada pytaniem na pytanie. - Dopóki będzie istniał legalnie uznawany międzynarodowo rząd Ukrainy, to nie spodziewam się zmiany decyzji moich przełożonych
-mówi ze spokojem, jakby chodziło o wymianę framug w oknach czy rachunki za prąd.
O innych ambasadach Cichocki wypowiada się z dyplomatycznym taktem.
Nie chcę tego oceniać, różne państwa mają swoje traumy, swoje procedury. Trudno porównywać dyplomację polską, która jest zachodnim sąsiadem Ukrainy z daleką Portugalią. Mamy tu Polaków, mamy tu diasporę, trzeba robić swoje.
Po tym jak ukraińscy urzędnicy pierwszego dnia wojny usłyszeli w Berlinie, że nie mają co liczyć na pomoc, bo wytrzymają ledwie kilka godzin, taka postawa w polskiej ambasadzie ma ogromne znaczenie. Ja dziś i wczoraj przemierzyłem po Kijowie dziesiątki kilometrów i ponad połowa napotkanych ludzi rzucała mi z wdzięcznością: „Polska nam bardzo pomaga”. Nawet prości Ukraińcy cytują prezydenta Andrzeja Dudę, opowiadają o ich bliskich, którzy znaleźli bezpieczne schronienie w Polsce. Także więc postawa polskiej placówki dyplomatycznej pokazuje godność i zaangażowanie państwa polskiego.
Tę wdzięczność widać i w ochronie naszej ambasady:
Ukraińcy nas tu gorliwie ochraniają, kolejne formacje zgłaszają się z pomocą, co jest kolejnym dowodem na to, jak bardzo zależy im na naszej obecności. Mnie też zależy na tym, by nie zostawiać Ukraińców.
-opowiada ambasador.
Kolejna wojna w Europie, kolejny kryzys na świecie - a Polska znów po właściwej stronie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/588251-mozemy-byc-dumni-ambasada-rp-w-kijowie-trwa-niewzruszenie