Dobiega końca czwarty dzień bestialskiej agresji Rosji na Ukrainę. Z rozkazu Putina rosyjskie wojsko niszczy wolny kraj, ostrzeliwuje miasta, atakuje i zabija cywilów. Strzelają nawet do karetek. Zostali wysłani na wojnę z wolnym, demokratycznym krajem, ponieważ rosyjskiemu prezydentowi uroiło się, że jest jego własnością. Ukraina broni się bohatersko, ale szał wroga nasila się. Zwiększa siły militarne, zaczyna grozić bronią atomową. Wydarzenia ostatnich dni i opętańcze orędzie Putina otrzeźwiło sporą część politycznych elit. Skoro zdolny jest – jak widać – do wszystkiego, może czas spojrzeć z dzisiejszej perspektywy na katastrofę smoleńską?
Gdyby nie nieustępliwa ofensywa dyplomatyczna prezydenta Andrzeja Dudy i polskiego rządu, Zachód pewnie do dziś nie przejrzałby na oczy. Nawet czwartego dnia wojny, w której codziennie giną niewinni ludzie, trwa batalia o zaostrzenie sankcji i są problemy z włączeniem najbardziej dotkliwych rozwiązań. Poziom zależności świata od Rosji jest tak wysoki, że trudno wykonać zdecydowany ruch. A przecież rzeczą oczywistą jest, że po bandyckiej napaści na Ukrainę, Rosję należałoby wykluczyć ze świata, pozbawić wszelkich partnerstw, współpracy, wymiany handlowej, zerwać wszelkie stosunki – nie tylko gospodarcze i dyplomatyczne, ale także sportowe, naukowe, kulturalne. Tylko skrajne wykluczenie, które odciśnie się na wszystkich grupach społecznych, może wygenerować oddolne naciski na Kreml.
Tymczasem Zachód wciąż nie jest wystarczająco zjednoczony i zdeterminowany wobec barbarzyńskich działań Rosji (choć oczywiście docenić należy spory postęp w tej sprawie). To efekt trwającej od wielu dekad strategii mentalnego podboju, która sprawiła, że skalibrowane neomarksistowską ideologią elity, nie są zdolne do sprawnej reakcji na postępującą agresję Putina. Mieliśmy z tym do czynienia wielokrotnie. W 2008 roku, gdy najechał Gruzję, również nie potrafiono podjąć adekwatnych działań. Musiała to uczynić Polska. Prezydent Lech Kaczyński widział problem jasno. Przebudził przywódców państw Zachodu i ocalił kraj Saakaszwilego od ciężkiej wojny. Był tym, który pokrzyżował plany Putina. A ten nie zapomina… Dziś widzimy, jak dalece sięgają jego psychopatyczne urojenia i do czego jest w stanie posunąć się w swojej chorej determinacji. Dlaczego miałby nie być zdolny do wyeliminowania prezydenta Polski? Przecież jasno mówi się dziś, że celem numer 1 jest dziś dla niego prezydent Zełeński, zdobycia Kijowa i przejęcie władzy.
W 2010 roku, ale także i dzisiaj, hipoteza o zamachu w Smoleńsku jest przez niektórych wręcz zakazana. Wyartykułowanie takiej myśli jest myślozbrodnią. Ówczesny rząd PO-PSL był tak silnie uwikłany w interesy z Rosją, że nie zadawał żadnych pytań, przyjmował narzucone w Moskwie rozwiązania, powielał rzucane przez nią kłamstwa i chciał jak najszybciej zamknąć całą sprawę. Słynna scena spotkania Donalda Tuska z Władimirem Putinem przy ciele śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego do dziś mrozi krew żyłach.
10 kwietnia 2010 roku Polska przeżyła największą tragedię w powojennej Polsce. Straciła Głowę Państwa, dowództwo (w tym generałów NATO), elity polityczne i społeczne. Potrzebowała pomocy świata, by tę tragedię wyjaśnić, poszukać przyczyn katastrofy, przeprowadzić rzetelne śledztwo. Świat pewnie nie był skory do stawiania trudnych pytań Putinowi, ale jednak jakaś chęć pomocy jawiła się, zwłaszcza ze strony Stanów Zjednoczonych. Dlaczego więc po nią nie sięgnęliśmy? Bo nie chciał tego ówczesny polski rząd. Rząd Donalda Tuska nie tylko nie był zdolny do zadania Rosji trudnych pytań, ale bezgłośnie oddał w jej ręce absolutnie wszystko – śledztwo, wrak, dowody. W zamian dostaliśmy tylko zalutowane trumny, do których, jak się po latach okazało, po barbarzyńsku wrzucano zbezczeszczone ciała… Czy ci wszyscy, którzy dziś wreszcie widzą do czego zdolny jest Putin, potrafią uczciwie zrewidować własną postawę wobec tamtych wydarzeń? Czy zrozumieją, że gdyby byli wobec polskiej sprawy, polskiego interesu nieustępliwi i wołaliby o pomoc świata tak głośno, jak prezydent Zełeński, bylibyśmy może w innym miejscu?… Czy dziś też nie pojawia się w ich głowach myśl o psychopatycznej bezduszności Putina? Nie ma wątpliwości, że na katastrofę smoleńską trzeba spojrzeć na nowo, przez pryzmat bandyckiej, zbrojnej napaści Putina na Ukrainę.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/587520-zrozumieli-do-czego-zdolny-jest-putinto-wrocmy-do-smolenska