Miał być opozycyjną redutą, z której wyjdzie ostateczny upadek rządów PiS, bastionem liberalnej demokracji w Polsce, pokazem najwyższych standardów etosu państwowego. Po dwóch latach wokół marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego unosi się nie majestat „trzeciej osoby w państwie”, ale opinia o żenującym polityku z przerośniętym ego, także wypowiadana w PO. Co poszło nie tak? – pytają na łamach tygodnika „Sieci” Jakub Maciejewski i Wojciech Biedroń.
Wybór prof. Tomasza Grodzkiego na marszałka Senatu miał być zwiastunem triumfu polskiej lewicy. Senat w rękach opozycji miał zatrzymać partię Jarosława Kaczyńskiego. Czy faktycznie tak się stało? Jak naprawdę wygląda Senat kierowany przez Grodzkiego?
Marszałek Grodzki znany jest ze swoich wybujałych ambicji. Euforia towarzysząca jego pojawieniu się w wielkiej polityce oraz egzaltacja mediów liberalno-lewicowych sprawiły, że Tomasz Grodzki uwierzył w swoją wielkość. Wtedy rozpoczęła się równia pochyła. Marszałek zaczął się zachowywać, jak klasyczny ordynator na oddziale prowincjonalnego szpitala, czyli swoisty Bóg i wyrocznia dla wszystkich wokoło. Szybko przeprowadził kadrową rewolucję w swojej kancelarii i rozpoczął niepodzielne rządy. Z Kancelarii Senatu znikali ci, których kojarzono z administracją Stanisława Karczewskiego, poprzedniego marszałka. Zsyłano ich do innego budynku senackiego, jak najdalej od nowego marszałka. Wpływy, a często stanowiska, tracili też ci, którzy – nawet nie będąc kojarzonymi z Karczewskim – głośno wyrażali swoje zdanie i opinie
– piszą Maciejewski i Biedroń.
Niedawno portal tvp.info ujawnił aferę mobbingową w Kancelarii Senatu, za którą miała stać Anna Godzwon, wicedyrektor Centrum Informacyjnego Senatu i „prawa ręka” Grodzkiego. Sam Grodzki jest natomiast podejrzany o przyjmowanie łapówek. Zarzuty chce postawić mu Prokuratura Regionalna w Szczecinie, która domaga się uchylenia jego immunitetu.
Jak wynika z ustaleń śledztwa, korzyści majątkowe w postaci pieniędzy w złotówkach i dolarach – w wysokości od 1500 do 7000 zł – lekarz przyjmował w kopertach. W zamian zobowiązywał się do osobistego przeprowadzenia operacji lub ich szybkiego wykonania, a także do zapewnienia dobrej opieki lekarskiej. W toku postępowania przygotowawczego ustalono, że w marcu 2012 r. Tomasz Grodzki przyjął 7000 zł od żony starszego mężczyzny chorującego na nowotwór za osobiste przeprowadzenie operacji. […]
– czytamy we fragmencie komunikatu Prokuratury Regionalnej w Szczecinie.
Marszałek Senatu niedawno udał się wraz ze swoją świtą w delegację na Florydę, by uczestniczyć w polonijnym Kongresie 60 Milionów. Jednakże inicjatywa ta wypadła nad wyraz słabo.
Mimo wysokiej rangi delegacji nie spotkał się z nią ani republikański gubernator stanu Floryda Ron DeSantis, ani rektor którejkolwiek z uczelni. Choć Kongres 60 Milionów odbywał się w dniach 9–10 lutego, to senatorowie zostali w Miami jeszcze trzy dni. Co wówczas robili? Oprócz kilku pomniejszych spotkań z Polonią amerykańską znaleźli jednego amerykańskiego polityka, który zechciał im poświęcić dwa kwadranse. Problem polega na tym, że burmistrz hrabstwa Miami-Dade Daniella Levine Cava stoi w hierarchii urzędniczej dość nisko. Hrabstwo w USA to odpowiednik polskiego powiatu – to tak, jakby wicepremier Gruzji miał chwalić się wizytą u Andrzeja Opali, starosty powiatu Łódź Wschodnia. Senaccy urzędnicy od komunikacji opublikowali dumne relacje i zdjęcia, amerykańska burmistrz nie wspomniała zaś o tym ani słowem. Tego dnia wyraziła publiczne poparcie dla ustawy o… weterynarzach i zwierzętach domowych, a spotkanie z polską delegacją pozostało dla niej niegodne choćby wzmianki
– podsumowują publicyści.
Więcej o agresywnych działaniach Rosji względem Ukrainy w nowym numerze tygodnika „Sieci” dostępnym w sprzedaży od 21 lutego br., także w formie e-wydania.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/587033-biedron-i-maciejewski-w-sieci-ordynator-w-senacie