Najpierw kompletnie przekręcić sens projektu, próbować obrzydzić go opinii publicznej zmasowaną nawałą, a następnie, na tej podstawie, domagać się od prezydenta weta. Ten powtarzalny mechanizm pojawia się także w sprawie zmian w ustawie o prawie oświatowym. Zmian umiarkowanych, przemyślanych, sensownie porządkujących podstawowe sprawy strukturze oświatowej, oddalające zagrożenia dla wspólnoty szkolnej.
Huraganowy atak pod hasłem „obalić Lex Czarnek” trwa od miesięcy. Zakłamany atak, dziwne sondaże. Sorosowa już „Rzeczpospolita” w tym właśnie cyklu publikuje dziś sondaż z którego ma wynikać, że „Polacy nie chcą lex Czarnek”.
Według sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”
aż 59 proc. ankietowanych uważa, że prezydent nie powinien podpisać zmiany przepisów prawa oświatowego – przy czym aż 50 proc. podkreśla, że zdecydowanie nie powinien tego robić. Za ustawą, która ma wzmocnić rolę kuratorów oświaty i utrudnić w nich prowadzenie dodatkowych zajęć przez organizacje pozarządowe, opowiedziało się 21 proc. ankietowanych. Co piąty respondent nie ma w tej sprawie zdania.
Cóż, wiele zależy od pytania. Co się stanie, gdy zapytamy Polaków o konkrety? Czy chcą nieznanych nikomu organizacji w szkole? Czy chcą wiedzieć kto i czego uczy ich dzieci?
Na zlecenie portalu wPolityce.pl zrobiła to w tych dniach pracownia Social Changes.
Respondenci odpowiadali na pytanie:
Czy według Pani/Pana rodzice powinni mieć wgląd w materiały do zajęć proponowanych szkołom publicznym przez organizacje pozarządowe oraz prawo decydowania, czy dane zajęcia mogą być przeprowadzone w szkole?
Na tak zadane pytanie twierdząco odpowiedziało aż 73 proc. badanych.
Przeciwko było zaledwie 13 proc. . CZYTAJ WIĘCEJ: Ważny SONDAŻ w kontekście nowelizacji prawa oświatowego. Polacy jednoznacznie za zwiększeniem uprawnień rodziców
To pokazuje jak nieprawdziwa jest opinia iż wszyscy się zmian idących w tym kierunku boją. Jest odwrotnie: prawie wszyscy ich chcą.
Prezydent Andrzej Duda na decyzję ma czas do 3 marca. Jak zawsze podchodzi do sprawy z powagą, wysłuchuje wszystkich stron. Jestem zatem pewien, że nie da się zmanipulować takimi trikami, sondażami, które omijają istotę sprawy, skupiając się na skutkach medialnej wojny.
Nie o nią tu chodzi, ale o oddalenie jednego z podstawowych zagrożeń dla polskiej szkoły, dla wspólnoty oświatowej: przeniesienia wojny kulturowej i politycznej do klas. I nieprawdziwy jest argument, że z tego narzędzia - w przypadku zmiany władzy - skorzystają kiedyś ludzie lewicy. Ustawa nie daje bowiem nikomu możliwości niekontrolowanego wchodzenia do szkoły, bez względu czy przychodzi z prawa czy lewa. Co więcej, wiemy z poprzednich dekad, że kuratoria oświaty, wzmocnione według projektu, zwykle nie są nośnikiem jakichś rewolucyjnych idei. To zwykle wchodzi do szkół z boku, poza kuratoriami i rodzicami.
I to uderza przede wszystkim w wyborców prezydenta Andrzeja Dudy, którzy są zwykle słabsi w obliczu zorganizowanych struktur lewicowych, którzy nie dysponują takimi pieniędzmi. Sięgnijmy do zdjęć z kampanii 2015 roku i późniejszych. Zobaczymy tych Polaków, słabiej słyszalnych w mediach, których ustawa zaproponowana przez ministra Czarnka ma chronić przed kulturową agresją lewicy. Warto o tym pamiętać. Za służbę tej prawdziwej Polsce oklasków i orderów nie dają. Media za to nie pochwalą. W tej służbie trzeba czasami niezłomności.
No i jeszcze jedno pytanie: czy ten obóz polityczny jeszcze chce zmieniać Polskę czy już niczego się „nie da”? Sejmowa większość odpowiada, że chce. A prezydent? Trudno byłoby zaakceptować sytuację w której nawet tak podstawowy postulat jak uporządkowanie edukacji pada pod ciosami - tym razem nie UE i nie USA - ale po prostu lewicowo-liberalnych mediów. Tych samych, które od 2014 roku przekonują, że nic nie należy zmieniać, bo wszystko jest w III RP świetnie.
Przypomnę, co napisałem o istocie zmian zaproponowanych przez ministra profesora Przemysława Czarnka kilkanaście dni temu na łamach tygodnika „Sieci”:
Jaka jest polska edukacja? Panuje wiele mitów. Pogląd Polaków jest według mnie zbyt krytyczny, bo nie doceniamy faktu, iż każde dziecko w Polsce ma szansę, niezależnie od miejsca zamieszkania i zamożności rodziców, na solidne wykształcenie podstawowe i średnie.
Szkoły są oczywiście różne – doskonałe i słabe, aktywne i bierne – ale wybór jest możliwy. Zdolne, chcące się uczyć dziecko ma szansę w systemie bezpłatnej nauki rozwijać swoje talenty, pójść dalej. Nawet w Europie nie jest to takie oczywiste.
Drugi mit – przekonanie o silnej pozycji nauczycieli wobec rodziców i rzekomej konieczności dalszego demokratyzowania szkoły, uwalniania energii uczniów, zrywania krępujących pęt. Jest odwrotnie – poszło to wszystko za daleko, nauczyciele wszystko już muszą negocjować, pełni obaw przed zarzutem, a to nadmiernej ostrości, a to szkodliwego zaniechania.
Trzecie złudzenie polega na postrzeganiu samorządności jako wyłącznie dobra w edukacji. Tak nie jest. Pochodzę z rodziny w dużej części nauczycielskiej, więc sporo się nasłuchałem o arbitralnych decyzjach wójtów i burmistrzów, którzy – bywa – traktują szkołę jako kolejne stanowisko do obsadzenia według klucza towarzyskiego. Kryterium fachowości często jest zupełnie w tle. Choć są i tacy, dla których edukacja jest oczkiem w głowie, którzy rozumieją, że mogą to być także ośrodki kreujące lokalną kulturę, środowisko społeczne, rozwój.
Piszę te słowa także jako ojciec dzieci w wieku szkolnym. Z racji pokoleniowej mam wielu znajomych, przyjaciół, którzy są w takiej sytuacji. Dużo o tym rozmawiamy i te relacje są zwykle podobne. Pojawia się w nich na przykład niepokój przed wchodzeniem na teren szkół organizacji, o których nikt nic nie wie, które niosą nieznany lub nieakceptowany przez rodziców przekaz. Rozbija to wspólnotę, skłóca ludzi, upolitycznia często już podstawówki, a szkoły średnie notorycznie. Zarzucanie tym, którzy chcą to powstrzymać, rzekomego upartyjniania szkoły jest kłamstwem.
Ale i oddanie wszystkiego w ręce szkolnej demokracji nie jest dobrym rozwiązaniem. Bo np. w ośrodkach wielkomiejskich rodzice szanujący tradycję są często w mniejszości. Oni mają prawo oczekiwać ochrony ze strony kuratorium, zatrzymania na progu szkoły radykałów i eksperymentatorów.
Nowelizacja prawa oświatowego zaproponowana przez ministra edukacji prof. Przemysława Czarnka dobrze wyważa te wszystkie sprawy. Wbrew histerycznym zarzutom nie ma nic wspólnego z jakąś ideologiczną krucjatą, ale jest obroną podejścia zdroworozsądkowego, umiarkowaną próbą zakreślenia jasnych linii tego, co dopuszczalne, co może być inne, a co musi pozostać wspólne.
Oczywiście wpisuje się to w szerszy spór dotyczący tego, czy państwo polskie pozostaje podstawową płaszczyzną życia społecznego, czy też decydujemy się na jakąś landowość, jakieś współczesne rozbicie dzielnicowe. Ale tu prezydent Andrzej Duda zawsze miał jasne stanowisko.
Wedle nowego prawa to Rada Rodziców będzie decydowała, czy dopuścić jakąś organizację na teren szkoły, a wzmocniony kurator oświaty będzie miał możliwość poinformować o tym rodziców, a gdy trzeba, skutecznie wnieść sprzeciw.
Zmiana generalnie wzmacnia pozycję kuratorów oświaty – czyli przedstawicieli państwa polskiego. Jest to w pełni zgodne z programem Zjednoczonej Prawicy, ale i tym, co głosił w kampaniach wyborczych prezydent Duda. W myśl ustawy kuratorzy będą mieli wpływ na obsadę stanowiska dyrektora szkoły, ich opinia w wielu sprawach będzie wiążąca. Samorządom trudniej będzie też zlikwidować szkołę, a prywatne znajdą się pod mocniejszym nadzorem kuratorium. Przepraszam, ale to żadne cudo, to przywrócenie normalności.
Szkoła publiczna jest w Polsce dobrem wspólnym, musi być związana z państwem polskim, a uczniowie w całej Polsce powinni mieć podobne standardy. Nie ma w tym żadnej skrajności, jest umiarkowana korekta systemu, wynikająca z doświadczeń ostatnich lat i dobrego rozpoznania tego, co za rogiem. Zyskają rodzice i nauczyciele, a mogą stracić tylko ci, którzy z zewnątrz chcieliby wejść do szkół w nie zawsze dobrych intencjach.
Jeżeli tę szansę zmarnujemy, kolejnej może długo nie być. Bardzo liczę, że prezydent Andrzej Duda nie da się w tej sprawie okłamać i zaszantażować lewicowym mediom próbującym i tu wywołać atak paniki moralnej, że spojrzy obiektywnie na istotę zaproponowanych zmian.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/586562-wierze-ze-prezydent-nie-da-sie-takimi-trikami-zmanipulowac