„Rosja nieustannie prowokuje, chce doprowadzić do sytuacji, gdzie będzie mogła stwierdzić, że to Ukraina zaatakowała” - mówi portalowi wPolityce.pl były wiceszef MON Romuald Szeremietiew.
CZYTAJ TAKŻE:
Rosyjska agresja coraz bliżej?
Czy jesteśmy u progu wojny? Dziś rano doszło do ostrzału Stanicy Ługańskiej - według sił zbrojnych Ukrainy oraz ukraińskich mediów, za ostrzałem stali prorosyjscy separatyści.
To normalne zjawisko ze strony Rosji
— ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Romuald Szeremietiew.
Z kolei Stany Zjednoczone mają dowody na to, że Rosja podjęła kroki w kierunku nadchodzącej inwazji. Oznajmiła to dziś ambasador USA przy ONZ Linda Thomas-Greenfield.
Nie wiemy, bo to, czy wojna w ogóle wybuchnie, to zależy wyłącznie od towarzysza Putina. Rosja nieustannie prowokuje, chce doprowadzić do sytuacji, gdzie będzie mogła stwierdzić, że to Ukraina zaatakowała
— wskazuje nasz rozmówca.
Biorąc pod uwagę sytuację na granicy rosyjsko-ukraińskiej wydaje się, że takie działanie ofensywne Rosji jest ciągle aktualne
— dodaje.
Nie deeskalacja, a rotacja?
Pytany o wypowiedź szefa BBN Pawła Solocha o tym, że zagrożenie agresją na Ukrainę jest dziś większe niż wczoraj, a działania Rosjan to nie deeskalacja, a raczej rotacja wojsk, prof. Szeremietiew odpowiada: „Oczywiście”.
Rosjanie są mistrzami mistyfikacji, wprowadzania w błąd. Nie należy przywiązywać się do ich deklaracji, że ileś tam żołnierzy wycofali albo że wojsko niedługo zawraca do koszar. Tego nie należy brać poważnie pod uwagę
— wyjaśnia.
Sankcje wobec Rosji - ale jakie?
Czy działania podejmowane przez Polskę i Europę, ale również USA i NATO są wystarczające?
To jest wystarczające, żeby stworzyć pole oporu. Oczywiste jest również to, że powinniśmy wspierać Ukrainę
— ocenia specjalista w zakresie obronności.
Jednocześnie Europa i USA mówią o sankcjach pod adresem Rosji, jednak jak na razie nie ma w tej kwestii jednomyślności. Jakie restrykcje należałoby wprowadzić, aby przemówić do Putina?
Mechanizm sankcyjny jest dla mnie raczej niejasny. Bo nie wiadomo do końca, co i czy w ogóle może uderzyć w Rosję. Na ten temat są różne zdania. Są i tacy komentatorzy, którzy twierdzą, że takie sankcje uderzyłyby również w nas. Bo sankcje nie będą przecież jednostronne i tutaj u niektórych pojawiają się obawy co do wymiany handlowej
— mówi nam Romuald Szeremietiew.
Rozumiem jednak, że agresor jednak musi być ukarany. A skoro nie może być ukarany za pomocą sił zbrojnych, które mamy do dyspozycji, to musimy działać innymi środkami
— dodaje.
„Kampania dezinformacyjna”
W międzyczasie pojawiały się kolejne daty prawdopodobnej agresji na Ukrainę. Na ile służy to wyprzedzaniu kolejnych ruchów Putina, a na ile - stwarza szum informacyjny?
Sporo tego szumu. Im bardziej zdezorientowany będzie przeciwnik, tym lepiej. Zawsze robi się wszystko, aby uderzenie było zaskoczeniem. Cała ta kampania dezinformacyjna jest pewnym mechanizmem przygotowania do wojny
— ocenia były szef MON.
A co w sytuacji, gdy tego rodzaju informacje podają zachodnie służby - czy to również sfera spekulacji?
Skoro jest już taka sytuacja jaka jest, to nic dziwnego, że w mediach pojawiają się jakieś spekulacje. Tym się przejmować nie należy. Należy jedynie czekać na to, czy - i gdzie - Putin rzeczywiście uderzy
— podsumowuje prof. Szeremietiew.
Not. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/585982-prof-szeremietiew-nie-bierzmy-powaznie-zapewnien-rosjan