Były już zapowiedzi „wzięcia Polski głodem”, były liczne groźby i próby szantażu, nadszedł czas na działania prawne. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że tzw. mechanizm warunkowości jest legalny i można wstrzymać unijne fundusze krajom, które nie spełniają oczekiwań praworządności Komisji Europejskiej. Tylko czy Komisja Europejska jest w stanie uszanować praworządność i demokratyczne decyzje wyborcze obywateli?
Tzw. mechanizm warunkowości, uzależniający korzystanie z finansowania z budżetu Unii od poszanowania przez państwa członkowskie zasad państwa prawnego jest zgodny z prawem UE – uznał w wydanym dziś orzeczeniu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu. To odpowiedź TSUE na skargę wniesioną do Trybunału przez Polskę i Węgry, domagających się stwierdzenia nieważności tego rozporządzenia. Oba kraje wykazywały, że w traktatach unijnych nie ma właściwej podstawy prawnej do jego przyjęcia, że UE przekracza przyznane kompetencje oraz narusza zasady pewności prawa. Okazuje się, że TSUE potraktowało sprawę politycznie i zalegalizowało przepisy, których nie ma w traktach, dając tym samym unijnym politykom narzędzie szantażu.
Kto ma rozstrzygać co jest praworządnością? Dominujące w UE siły polityczne od lat narzucają pozostałym krajom własną agendę polityczną, naszpikowaną ideologicznie. Mamy się jej podporządkować bez względu na własny interes narodowy. Za rządów PO szło gładko. Partia Donalda Tuska błyskawicznie wdrażała najbardziej szkodliwe dla Polski dyrektywy i nie sprawiała najmniejszych „kłopotów wychowawczych”. Problem zaczął się, gdy straciła władzę, a rządy przejęli konserwatyści. Przejęli je – przypomnijmy – w wolnych, demokratycznych wyborach. Teraz okazuje się, że w imię rzekomej unijnej praworządności, demokracja i wolność wyboru nie mają żadnego znaczenia. Ważniejsze jest nadwyrężone i naciągnięte unijne prawo.
Szantaż finansowy wisi nad Polską już wiele lat. Teraz zaczyna być wdrażany. Szefowa Komisji Europejskiej stwierdziła, że przyjmuje orzeczenie TSUE z zadowoleniem i zapowiada, że KE „będzie działać z determinacją”. Fundusze będą więc wstrzymywane za każdą niesubordynację, która póki co odbywa się wyłącznie na polu ideologicznym i uznaniowym. KE opiera bowiem wiedzę na temat Polski na przekazywanych jej fake newsach, jak te o „miastach wolnych od LGBT+”, choć zagadnienie jest wyłącznie happeningiem tęczowego działacza. Z kolei Węgry zostały potępione za ustawę, która zakuje zajęć szkolnych propagujących zmianę płci czy homoseksualizm, obliguje państwo do ochrony prawa dziecka do zachowania tożsamości odpowiadającej płci w chwili urodzenia oraz zakazuje udostępniania osobom poniżej 18. roku życia treści pornograficznych. Sprawa kopalni Turów i zobowiązanie Polski do wyłączenia tak istotnego dla naszego kraju ośrodka energetycznego pokazuje, że UE przejmuje kontrolę także nad suwerennością gospodarczą należących do niej krajów. Zresztą Niemcy o federalizacji mówią już wprost.
I właśnie w tym kontekście należy czytać niedawny spot Donalda Tuska, wymachującego unijnym banknotem i nazywających idiotami polityków odwołujących się do interesów narodowych. Przedstawione przez Tuska palety z euro Polska dostanie tylko pod jednym warunkiem: jeśli PiS zostanie odsunięty od władzy przez Platformę, a ta będzie grzecznie spełniać oczekiwania Niemiec i polityków UE. Przekaz jest prosty: wolność i suwerenność albo kasa. Kierunek Unii jest coraz bardziej jednoznaczny. Decyzje te podejmują ci, których nie wybrał żaden „demos”, a mimo to mają czelność godzić w interesy państw, których władze zostały wyłonione w demokratycznych wyborach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/585878-wolnosc-i-suwerennosc-albo-kasa-tylko-co-z-demokracja