„Te zapisy, które wywalczył w grudniu 2020 roku premier Morawiecki na szczycie w Brukseli, zabezpieczają Polskę przed arbitralnym odbieraniem środków” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński w kontekście oddalenia przez TSUE skargi Polski i Węgier na mechanizm warunkowości.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: TSUE oddalił skargi Węgier i Polski na tzw. mechanizm warunkowości. Trybunał uznał, że jest on zgodny z prawem UE
wPolityce.pl: Czy spodziewał się Pan Minister takiego wyroku TSUE w sprawie mechanizmu warunkowości? Jak Pan go ocenia?
Paweł Jabłoński: Wyrok był spodziewany dzisiaj i jest zbieżny z opinią rzecznika generalnego, która została w tym postępowaniu kilka tygodni temu wydana. Co najważniejsze, jest zbieżny także z konkluzjami Rady Europejskiej z grudnia 2020 roku. W wyroku są wprawdzie pewne elementy, które oceniam negatywnie, jak choćby to, że w pewnym sensie odzwierciedla on trend rozszerzania kompetencji Unii Europejskiej - ale jednocześnie są tam zastrzeżenia, które potwierdzają, że mechanizm warunkowości może być stosowany tylko w bardzo konkretnie określonych przypadkach, w ściśle określonej procedurze. Te zapisy, które wywalczył w grudniu 2020 roku premier Morawiecki na szczycie w Brukseli, zabezpieczają Polskę przed arbitralnym odbieraniem środków.
Czy rzeczywiście tak jest? W uzasadnieniu do orzeczenia wyraźnie napisano, że „przewidzianą w tym rozporządzeniu procedurę można zainicjować tylko wtedy, gdy istnieją uzasadnione powody, by uznać nie tylko, że w danym państwie członkowskim doszło do naruszeń zasad państwa prawnego, ale przede wszystkim, że naruszenia te wpływają lub stwarzają poważne ryzyko wpływu – w sposób wystarczająco bezpośredni – na należyte zarządzanie finansami w ramach budżetu Unii lub na ochronę jej interesów finansowych”. Jest tu zatem wskazanie na dosyć dużą uznaniowość jeśli chodzi o określenie ryzyka wpływu, co też może wpłynąć na wstrzymanie wypłaty środków. Czy ta uznaniowość rzeczywiście jest zgodna z traktatami? Czy nie stanowi furtki, którą TSUE dał KE do tego, aby blokować Polsce pieniądze?
Te zapisy, które tam są zawarte, pokazują, że rzeczywiście odnosi się rozporządzenie do wpływu lub ryzyka wpływu, ale ten wpływ musi być on jednocześnie bezpośredni - to znaczy oddziaływać na interes finansowy Unii Europejskiej, lub budżet Unii Europejskiej. To oznacza, że jeżeli środki unijne są wydawane rzetelnie, a Polska pod tym względem jest akurat w europejskiej czołówce - i to się nie zmienia od lat. Jeżeli więc środki europejskie są wydawane rzetelnie, to takie ryzyko nie istnieje. Dlatego właśnie to rozporządzenie w stosunku do Polski w aktualnej rzeczywistości stosowane być nie może. Mamy też do czynienia z jednym elementem, który mam wrażenie jest pomijany w tych dyskusjach, a mianowicie z kryterium proporcjonalności. W dzisiejszym wyroku jest bardzo wyraźnie powiedziane, że wszelkie kroki muszą być ściśle proporcjonalne do znaczenia stwierdzonego naruszenia budżetu Unii. To oznacza, że jeżeli np. unijne fundusze na konkretny cel zostałyby wydane nierzetelnie, rzeczywiście wtedy Komisja i inne instytucje dysponują prawem pozbawienia państwa członkowskiego takich środków - ale to zawsze musi dotyczyć konkretnego przypadku.
Tak, tylko że w tym uzasadnieniu znalazł się jeszcze jeden zapis, który mnie osobiście bardzo niepokoi. Jest tam mowa o poszanowaniu „wspólnych wartości, na których opiera się Unia”, „które definiują tożsamość Unii” oraz stwierdzenie, że „owo poszanowanie stanowi warunek korzystania ze wszystkich praw wynikających ze stosowania traktatów do danego państwa członkowskiego”. Problem w tym, że obecnie za „wspólne wartości” UE uważa antywartości. Czy nie jest to kruczek polegający na tym, że jeżeli Polska nie będzie chciała - a przecież nie chce - realizować agendy genderowej, to na podstawie tego zapisu będą mogły jej zostać wstrzymane bądź cofnięte fundusze unijne?
Tak by teoretycznie mogło być, gdybyśmy nie wywalczyli tej przesłanki bezpośredniego związku z budżetem Unii. Różnego rodzaju tendencje w prawie unijnym, które oceniam bardzo negatywnie - tendencje do rozszerzania kompetencji UE, także do tej agendy ideologicznej - to jest zjawisko, z którym walczymy. Nie jest żadną tajemnicą, że Polska się z tym nie zgadza - ale jednocześnie te działania nie mają żadnego związku z budżetem. W myśl tego rozporządzenia, one nie mogą prowadzić do pozbawienia Polski środków finansowych. To mówią przepisy prawa. Tych przepisów musi przestrzegać każda instytucja i każde państwo członkowskie i każda instytucja UE.
Trybunał stwierdził, że „wprowadzona tym rozporządzeniem procedura nie stanowi obejścia procedury ustanowionej w art. 7 TUE i nie przekracza granic przyznanych Unii kompetencji”. Czy Pan osobiście zgadza się z tą oceną?
Uważam, że to jest sprawa generalnie dość niepokojąca w UE w ostatnich miesiącach, w ostatnich latach, że różne instytucje unijne próbują rozszerzać metodą faktów dokonanych swoje kompetencje. W tym przypadku ta sprawa od samego początku miała sporny charakter. Osobiście uważam, że nie powinno dochodzić do takich działań. Zawsze należy trzymać się procedur, które są w traktacie. Tym niemniej rozporządzenie, które zostało przyjęte większością głosów, takie zapisy zawiera - i w sytuacji, w której groźba takiego rozporządzenia istniała, Polska musiała podjąć środki, żeby zabezpieczyć się przed arbitralnością stosowania tego mechanizmu. My takie środki podjęliśmy, poprzez konkluzje Rady Europejskiej, poprzez wytyczne dla Komisji Europejskiej, które z tych konkluzji wynikają - i poprzez te zapisy, które wymagają od KE i od innych instytucji, żeby istniał właśnie bezpośredni związek między stwierdzeniem naruszeń, a zagrożeniem dla budżetu. To jest to, co chroni nas przed arbitralnością. I dzisiejszy wyrok to potwierdza.
Mechanizm uzależniania wypłaty środków od uczciwości ich wykorzystania funkcjonował jeszcze przed wprowadzeniem mechanizmu warunkowości - na jego straży stoi Trybunał Obrachunkowy. Po co zatem KE mechanizm warunkowości?
Ten mechanizm warunkowości w różnych formach istniał także w poprzednich budżetach. On był oparty o nieco inne przepisy. Natomiast poza Trybunałem Obrachunkowym jest jeszcze OLAF, czyli urząd ds. przeciwdziałania nadużyciom finansowym, są także mechanizmy krajowe, od których się zaczyna, a więc mechanizmy badania tego, jak rzetelnie środki są wydatkowane przez administracje poszczególnych państw członkowskich - i w tym zakresie, jeśli chodzi o tą rzetelność, Polska od lat jest w czołówce. To, że są podejmowane różne próby, często motywowane ideologicznie, by udowodnić, że jest inaczej, to jest pewne zjawisko polityczne. Natomiast na niwie faktów - a te fakty w myśl rozporządzenia są warunkiem jakichkolwiek działań - Polsce niczego zarzucić nie można. Jest znacznie większa grupa krajów, które w zakresie wydatkowania środków unijnych mają poważniejsze problemy niż Polska.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
CZYTAJ TAKŻE:
-Gorący spór wiceministrów. „Ciekawy ten dzisiejszy wyrok TSUE”; „Niestety Pawle, znowu mydlisz oczy”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/585808-nasz-wywiad-wyrok-tsue-ws-warunkowosci-jablonski-wyjasnia