„Donald Tusk miał rzekomo wściec się na marszałka Grodzkiego. Skądinąd słusznie, ale cóż, pamiętamy kryzys finansowy, gospodarczy z lat 2008-2009, kiedy to ówczesny premier z małżonką polecieli z asystą do Peru. Podróż kosztowała, jak podawały wówczas media, ok. 1,5 mln zł. Innymi słowy, pan marszałek czerpie wzorce ze swojego pryncypała” - mówi portalowi wPolityce.pl poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Mosiński.
CZYTAJ TAKŻE: Tusk wściekły na zagraniczną eskapadę Grodzkiego. Fala komentarzy: „Po co byłeś w Peru?”; „Dla nich nie ma już żadnych granic”
Wycieczka Grodzkiego
Duże kontrowersje wzbudził w tym tygodniu wyjazd marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego z grupą senatorów KO do Miami. Wycieczka polityka miała rozwścieczyć przewodniczącego Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska. Politycy zwracają uwagę na to, że nie jest to odpowiedni czas na tego rodzaju wyjazdy. W podobnym tonie wypowiada się w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PiS Jan Mosiński.
Mamy tutaj sytuację arcyciekawą, bo trzecia osoba w państwie w czasie, gdy grozi nam poważny konflikt zbrojny na granicy rosyjsko-ukraińskiej, wybiera się w podróż na Florydę, podziwiać uroki plaż Miami razem ze swoją drużyną. To tylko pokazuje, że pan marszałek bardziej ceni sobie walory turystyczne od odpowiedzialności za Polskę i ewentualnie też rozwiązywanie konfliktów, które nabrzmiewają na granicy ukraińsko-rosyjskiej, ale również napięć, z którymi wciąż mamy do czynienia na granicy polsko-białoruskiej
— ocenia nasz rozmówca.
Pytany o reakcję lidera PO, Mosiński przypomina, że Donald Tusk w czasach, gdy był premierem, również nie stronił od wycieczek w niewłaściwych momentach.
Donald Tusk miał rzekomo wściec się na marszałka Grodzkiego. Zapewne słusznie, ale cóż, pamiętamy kryzys finansowy, gospodarczy z lat 2008-2009, kiedy to ówczesny premier z małżonką polecieli z asystą do Peru. Podróż kosztowała, jak podawały wówczas media, ok. 1,5 mln zł. Innymi słowy, pan marszałek czerpie wzorce ze swojego pryncypała. Zapewne pomyślał: „skoro pan premier mógł w tamtym czasie lecieć sobie i oglądać Machu Picchu oraz podziwiać krajobrazy Peru, to dlaczego ja nie miałbym możliwości podziwiać plaż Miami?”
— mówi nam polityk PiS.
„Turystykę polityczną zostawmy na inny czas”
Wyjazd marszałka Grodzkiego Jan Mosiński porównuje z wizytą wicepremiera Jacka Sasina w Stanach Zjednoczonych.
Wyjazd pana marszałka Grodzkiego nie przynosi żadnych korzyści dla państwa polskiego. Obok mamy wyjazd pana premiera Sasina, podpisanie dobrych umów na budowę elektrowni jądrowych, spotkanie z szefową Międzynarodowego Funduszu Walutowego i zapewnienia, że jeśli będziemy mieć do czynienia z kryzysem uchodźczym, tj. w przypadku, gdy dojdzie do agresji Rosji na Ukrainę, to Stany Zjednoczone będą wspierać Polskę w tym zakresie. To jest wyjazd konkretny. Natomiast turystykę polityczną, panie marszałku, zostawmy sobie na inny czas.
— ocenia nasz rozmówca.
Pytany o to, czy wycieczka trzeciej osoby w państwie do Miami może wiązać się z kryzysem wizerunkowym, Mosiński zwraca uwagę, że większość KO w Senacie jest w istocie dość krucha.
Pojawiają się takie pytania, czy ewentualnie Donald Tusk wyciągnie konsekwencje wobec marszałka Grodzkiego czy też ewentualnie wyjazd wpłynie negatywnie na wizerunek Platformy Obywatelskiej. Sądzę jednak, że Donald Tusk niewiele zrobi, ponieważ doskonale wie, że ma niewielką większość w Senacie i jakiekolwiek działania, powiedzmy, dyscyplinujące, mogą spowodować, że ten domek z kart rozsypie się
— mówi poseł.
Co do wizerunku Platformy, to mówimy o partii, która nie może przekroczyć szklanego sufitu dwudziestu paru procent poparcia. Tusk może wygadywać bzdury, tworzyć jakieś dziwne figury retoryczne, ale nie zda się to na nic. Polacy doskonale wiedzą, na co mogą liczyć, jeżeli chodzi o PO. Na niewiele, a jeżeli już, to na sięganie do ich kieszeni, jak to miało miejsce chociażby za czasów wspomnianego już kryzysu finansowego. Jak wówczas zareagował premier Donald Tusk? Podniósł podatek VAT o 23 proc. Takie właśnie działania premiera Tuska w zderzeniu z działaniami premiera Tuska dobitnie pokazują, kto skutecznie, dobrze pomaga Polakom. Bez wątpienia jest to rząd premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego, ale również działania ministra Zbigniewa Ziobry.
— dodaje.
„Niech pan marszałek uczy się na miejscu”
A może marszałek Grodzki pozazdrościł ministrom, premierowi i prezydentowi ich wizyt zagranicznych? Wszak ofensywę dyplomatyczną prezydenta Andrzeja Dudy pozytywnie ocenia także część polityków opozycji.
W przeciwieństwie do pana marszałka Grodzkiego członkowie rządu premiera Morawieckiego, ale także sam premier, prezydent również, prowadzą ofensywę dyplomatyczną, wyjeżdżają w celu konkretnym. Pan marszałek, zamiast zazdrościć rządowi skuteczności działania, niech na razie uczy się na miejscu, odrabia lekcje, a nie wylatuje w podróż turystyczno-krajoznawczą akurat w tak trudnym czasie. Tego typu podróże w obecnej sytuacji nie powinny być odbywane przez polityka, który w hierarchii państwa znajduje się na trzecim miejscu, po prezydencie i marszałku Sejmu
— mówi poseł Mosiński.
Not. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/585701-wycieczka-grodzkiegomosinskiuczy-sie-od-swojego-pryncypala