W polskich mediach nie zauważono niedawnego artykułu Anne Applebaum na portalu The Atlantic zatytułowanego „Dlaczego Putin ryzykuje wojnę”. Szkoda, bo to tekst trafnie opisujący, z kim mamy do czynienia na Kremlu. Publicystka zapewne nie pozyskała opisanej wiedzy w ostatnich latach. Dlatego rodzi się pytanie: czy gdy jej mąż kierował naszym MSZ, miał świadomość, że próbuje blatować się z post-sowieckimi gangsterami?
Applebaum stawia pytania: dlaczego Putin chce zaatakować sąsiedni kraj, który go nie sprowokował i dlaczego chce przelewać krew rosyjskich żołnierzy oraz ryzykować potężne sankcje, a w ich następstwie ekonomiczny kryzys swojego państwa?
Odpowiedź sprowadza się do próby zabicia demokracji nie tylko na własnym podwórku (gdzie i tak w zasadzie jej już nie ma), ale też na Ukrainie (zwłaszcza po pamiętnym i śmiertelnie przerażającym go zrywie Ukraińców w 2013 r.) i w państwach Zachodu, gdzie finansuje różnorakich ekstremistów.
Inwazja Putina na Krym ukarała Ukraińców za próbę ucieczki z systemu kleptokratycznego, w którym chciał, aby żyli – i pokazała poddanym Putina, że oni również zapłacą wysoką cenę za rewolucję demokratyczną. Inwazja naruszyła również zarówno pisane, jak i niepisane zasady i traktaty w Europie, demonstrując pogardę Putina dla zachodniego status quo.
Tekst kończy się poważną przestrogą:
Putin przygotowuje się do ponownej inwazji na Ukrainę – lub udaje, że ponownie zaatakuje Ukrainę – z tego samego powodu. Chce zdestabilizować Ukrainę, zastraszyć. Chce, by ukraińska demokracja upadła. Chce, by ukraińska gospodarka upadła. Chce ucieczki zagranicznych inwestorów. Chce, by jego sąsiedzi – na Białorusi, w Kazachstanie, a nawet w Polsce i na Węgrzech – wątpili, czy demokracja będzie kiedykolwiek w dłuższej perspektywie realna także w ich krajach. Chce tak bardzo obciążyć zachodnie i demokratyczne instytucje, zwłaszcza Unię Europejską i NATO, że się rozpadną. Chce utrzymać dyktatorów u władzy, gdzie tylko może, w Syrii, Wenezueli i Iranie. Chce podważyć Amerykę, zmniejszyć amerykańskie wpływy, usunąć siłę retoryki demokracji, którą tak wielu ludzi w jego części świata nadal kojarzy z Ameryką. Chce, by sama Ameryka zawiodła.
To są wielkie cele i mogą być nieosiągalne. Ale ukochany przez Putina Związek Radziecki miał także wielkie, nieosiągalne cele. Lenin, Stalin i ich następcy chcieli stworzyć rewolucję międzynarodową, podporządkować cały świat radzieckiej dyktaturze proletariatu. Ostatecznie nie udało im się, ale podczas próby wyrządzili wiele szkód. Putin również zawiedzie, ale on też może zadać dużo obrażeń podczas próby. I nie tylko na Ukrainie.
Applebaum przypomina też swoim czytelnikom, kim naprawdę jest Putin. Słusznie, bo bez pamiętania o tym, nie można racjonalnie oszacować zagrożenia, jakie stwarza Władimir Władimirowicz.
Małżonka Radosława Sikorskiego podkreśla więc KGB-owską przeszłość rosyjskiego prezydenta, z której czerpał garściami atakując Krym i instalując „separatystów” na wschodzie Ukrainy. Proponuje, by zamiast jako o rosyjskim nacjonaliście, widzieć w moskiewskim władcy „imperialnego nostalgika”, który marzy o „wskrzeszeniu nieco mniejszego rosyjskojęzycznego imperium, w dawnych granicach ZSRR”.
Applebaum przypomina lata 80. i służbę Putina jako pułkownika KGB w Dreźnie, kiedy to nabrał on przekonania, jak niebezpieczne są spontaniczne zrywy obywatelskie, wszelkie protesty, a nawet sama rozmowa nt. demokracji i politycznych zmian. I że aby do tego nie dopuścić, należy w pełni kontrolować życie narodu – od „zarządzania buntem”, przez propagandę, po „ukierunkowaną przemoc”.
Dalej przypomina, że po powrocie z NRD, Putin dołączył do swoich towarzyszy, który rozpoczęli gigantyczną grabież państwa. Wskazuje, że korzystał z pomocy mafii, „przemysłu prania brudnych pieniędzy za granicą”, część oligarchów zmusił do ucieczki z kraju, innych wsadził do więzień, by w końcu stać się najważniejszym z postsowieckich miliarderów, w dodatku kontrolującym tajne służby.
Władza Putina nie ma prawnych granic. On i ludzie wokół niego działają bez kontroli, bez zasad etyki, bez jakiejkolwiek przejrzystości. Oni decydują, kto może kandydować w wyborach, komu wolno przemawiać publicznie. Mogą podejmować decyzje z dnia na dzień – np. o wysłaniu wojsk na granicę ukraińską – bez konsultacji z nikim. Kiedy Putin rozważa inwazję, nie musi brać pod uwagę interesów rosyjskich firm czy konsumentów, którzy mogą ucierpieć na sankcjach gospodarczych. Nie musi liczyć się z rodzinami rosyjskich żołnierzy, którzy mogą zginąć w niechcianym konflikcie. Oni nie mają wyboru, ani nawet głosu.
To wszystko prawda, z Anne Applebaum można się tylko zgodzić. Ale trzeba się zastanowić, od kiedy w chobielińskim dworku jest świadomość tego wszystkiego? Ciężko uwierzyć, by była to wiedza, którą publicystka „Washington Post” pozyskała w ostatnich 12 latach.
Jak zatem to możliwe, że kierując Ministerstwem Spraw Zagranicznych Sikorski z całych sił chciał „ucywilizować” Rosję? Mimo całej wiedzy o KGB-owskiej, gangsterskiej, złodziejskiej i zbrodniczej przeszłości Putina. Mimo wojny w Gruzji z 2008 r. i proroczych słów śp. Lecha Kaczyńskiego z wiecu Tbilisi?
To w resorcie Sikorskiego 1 kwietnia 2010 r. powstała notatka, w której szef Departamentu Wschodniego pisał: „Dobry klimat spotkania Tusk - Putin w Katyniu może skutkować nadaniem nowej jakości relacjom UE-Rosja w kontekście polskiej Prezydencji w Radzie. Jeśli w Katyniu osiągnięty zostanie pożądany efekt, działania Polski staną się wzorem dla rozwiązywania spornych kwestii historycznych w relacjach innych państw UE z Rosją”. Jak można było być tak naiwnym, pamiętając z kim się ma do czynienia?
Dlaczego Radosław Sikorski firmował politykę resetu z Rosją, wspólnie z premierem Tuskiem i Putinem grał przeciw własnemu prezydentowi przed 70. rocznicą zbrodni katyńskiej?
Dlaczego wiedząc o wielu plamach krwi na rękach Putina, zgodził się, by to on nadzorował wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej i wyśmiewał tych, którzy wskazywali, że Rosja torpeduje śledztwo, mogąc mieć coś do ukrycia?
Dlaczego mając świadomość, do czego zdolna jest mafia na szczytach rosyjskiej władzy, chronił ją, rezygnując ze wsparcia sojuszników (np. 24 czerwca 2010 r. w czasie spotkania z amerykańskim ambasadorem, gdy ws. tragedii rozmawiano wyłącznie o sposobie oddania hołdu jej ofiarom przez Hillary Clinton)?
Dlaczego we wrześniu 2010 r., gdy w Warszawie przebywał Siergiej Ławrow nie postawił twardo sprawy utrudniania śledztwa przez Moskwę, a za ważniejsze uznał rozmowy o postawieniu pomnika w miejscu katastrofy (do dziś go nie ma).
Dlaczego 28 października 2010 r. na posiedzeniu Komitetu Strategii Współpracy Polsko-Rosyjskiej w Warszawie uczestniczył w szopce z wyznawaniem Ławrowowi miłości przez Barbarę Brylską (ministrowie wręczali jej wówczas order), a nie zatroszczył się o wyjaśnienie śmierci elity polskiego narodu? Zamiast tego oświadczył: „To, że tak często się spotykamy i że uzgadniamy różne pożyteczne dla naszych narodów sprawy, pokazuje dojrzałość relacji polsko-rosyjskich mimo turbulencji.”
Dlaczego 24 stycznia 2011 r. (już po publikacji kłamliwego raportu MAK) w telefonicznej rozmowie z Ławrowem zgodził się „z koniecznością kontynuacji dotychczasowego dorobku z ostatnich miesięcy współpracy polsko-rosyjskiej”?
O wszystkich tych faktach już dawno pisaliśmy w tygodniku „Sieci”. Lecz im dalej od tych wydarzeń (i im wcześniej cofniemy się w obserwacji postaw Sikorskiego przed 2010 rokiem), im więcej przeczytamy publikacji Anne Applebaum na temat putinowskiej Rosji, tym wyraźniej dostrzeżemy, że były szef MSZ to człowiek, który potrafi trafnie ocenić, z kim mamy do czynienia na Kremlu.
Dlaczego zatem nie korzystał z tej wiedzy, gdy sprawował władzę, gdy wspólnie z Tuskiem odgrywali spektakl „normalizacji” Rosji? Nie da się tego wytłumaczyć ani naiwnością, ani hipokryzją.
Być może nigdy nie poznamy odpowiedzi na powyższe pytania. Ale możemy pokusić się o tezę, że ówczesna postawa polskich władz - z wybitnym udziałem Sikorskiego - rozzuchwaliła Putina. Dzisiejsza dramatyczna sytuacja na Wschodzie to nie tylko efekt polityki Niemiec (nagle krytykowanych przez Sikorskiego) i innych mocarstw zachodnich, lecz także polskiego rządu w czasach koalicji PO-PSL.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/585588-co-o-putinie-mowia-w-dworku-w-chobielinie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.