Jak bardzo Putin zaprzepaścił szansę na budowę nowoczesnej Rosji, zauważył już autor znający rosyjską kulturę i mentalność, Richard Lourie. W swojej książce „Putin. His downfall and Russia’s coming crush”, może zbyt optymistycznie przepowiadającej załamanie imperium, pisał:
Na początku swojej drugiej kadencji, gdy wysokie ceny ropy napędzały gospodarkę, a jego popularność była ugruntowana i wysoka, Putin mógł podjąć się odważnej transformacji.
Wykorzystując swoją ogromną władzę mógł narzucić reformę zmieniającą rosyjską gospodarkę z takiej opartej na surowcach energetycznych na taką, która oparta jest na wiedzy i specjalizacjach. Miałby to zrobić nie dlatego, że jest ona przyjemniejsza czy bardziej „zielona” ale dlatego, że jest to bardziej niezawodny i długoterminowy sposób budowania bogactwa, a także dlatego, że angażuje on większą część społeczeństwa niż przemysł gazowy i naftowy.
Ciesząc się tylko z surowców
Lourie nie był pierwszy. Z samego jądra rosyjskiej władzy podobne wnioski wysnuwał Jegor Gajdar, Jelcynowski minister finansów, ekonomista i reformator. W swojej książce z 2006 roku „Upadek Imperium. Nauka dla współczesnej Rosji”, przekonywał, że ogrom rosyjskich surowców należałoby zainwestować w nowoczesną gospodarkę, w transformację przemysłu, technologii, a nie opierać bieżących wydatków o eksport ropy czy gazu:
W krajach, gdzie gospodarka zależy od surowców, sytuację komplikuje nieprzewidywalność ich cen. Dynamika cen surowców ma wpływ na poziom inflacji, dochody mieszkańców, możliwości spłacania zewnętrznego długu. To poważne wyzwanie i nie wszystkie bogate w surowce kraje potrafią na nie odpowiedzieć. Tu leży jedna z przyczyn tego, że tempo rozwoju ekonomicznego jest w nich niższe niż w krajach, które bogactw naturalnych nie posiadają.
Zarówno Lourie jak i Gajdar uprzedzali, że prosta zamiana surowców na pieniądze to droga do ekonomicznego zacofania. Ten mechanizm poznała na przykład XVI-wieczna Hiszpania, która sprowadzała z amerykańskich kolonii tony złota, samemu nic wartościowego nie produkowała. Dwieście lat po tym po jej potędze nie było śladu, a jedynie karykaturalne królestwo
Zamiast wykorzystać zasoby…
Ale po kilku-kilkunastu latach do gmachu zacofania, który buduje Putin, można dorzucić jeszcze jedną rzecz.
Prezydent rządzi od ponad 22 lat. To oznacza, że 35 milionów Rosjan (26 proc. ludności) nie pamięta kraju sprzed jego panowania. Gdyby Putin rozpoczął rządy z programem transformacji ekonomicznej czy społecznej, gdyby stwierdził, że jednak nie chce rządzić butem i knutem, nie chce zalanych jadem antyamerykanizmu rodaków, śniących o wielkiej Rosji Stalina i Piotra I, to mógłby wychować nowe pokolenie - dosłownie od kołyski. Rosyjski przywódca mógł dosłownie zbudować naród od podstaw, mógł sobie wymyślić, że zrobi ze swojej ojczyzny wielką Szwajcarię obracającą złotem albo wielką Koreę Południową produkującą elektronikę. Miał nawet do kogo się odwołać - geopolityk Vadim Cymburski (1957-2009) widział Rosję nie jako ekspansywne imperium ale jako „wyspę Rosja”, która ma do okiełznania rozległe i bogate w surowce przestrzenie. Mając Syberię, Ural, stepy i Arktykę, mając największą powierzchnię świata, czyż nie wystarczyłoby dobrze zorganizować naturalne i ludzkie zasoby, zamiast pchać się w kosztowne i wykrwawiające kraj wojny, by ustanowić w tym czy tamtym mieście paru bandyckich satrapów?
Przez dwie dekady, z takiej pozycji i z takimi zasobami mógł rosyjski przywódca uczynić z Rosjan Europejczyków, a ze struktur państwa cywilizowany kraj. Zamiast rajów podatkowych w Panamie czy luksusowych jachtów na Cyprze Północnym mógłby zostać liderem nie bandyckiego państwa ale prawdziwej gospodarczo-politycznej potęgi. Liczono by się z nim cały czas, a nie tylko po przesunięciu czołgów nad zachodnią granicę.
Iwan Groźny jako balast
Władimir Putin wybrał jednak inną drogę, nie według wskazań Borysa Sawinkowa, Borysa Godunowa czy Pawła I, ale cara Iwana Groźnego.
Owszem, Rosja jest wielkim zagrożeniem przez drastyczne dysproporcje pomiędzy gałęziami państwa - armia i służby są tam potęgą, a społeczeństwo jest pogrążone w alkoholizmie, narkotykach, chorobach i biedzie. Kreml jest agresywny i swoją polityką szkodzi sąsiadom, rozgrywa Zachód, korumpuje światowych decydentów.
Przy tych wszystkich cechach Władimir Putin okazał się fatalnym gospodarzem we własnym kraju, rządząc fałszerstwami wyborczymi, zamachami i przekupstwem. Droga Iwana Groźnego jest spektakularna, mocarstwowa, zapisuje w historii, przynosi legendy o wojnach i bohaterach, ale wpędza mocarstwo w liczne pułapki, hamuje rozwój i przygotowuje grunt pod kolejną smutę. Może się więc okazać, że będzie jakiś pożytek z Putina.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/585587-mogl-zbudowac-bogata-rosje-a-poszedl-droga-iwana-groznego