„Najistotniejsze jest jednak w mojej ocenie to, że sygnał, który przekazał prezydent Biden, trafi także do społeczeństwa rosyjskiego, a przynajmniej do oligarchów, którzy zdają sobie sprawę, że realizacja tego szaleńczego planu będzie oznaczała ogromne kłopoty gospodarcze, bo powstrzymanie Nord Stream 2 czy zablokowanie swiftu jednak bardzo mocno uderzyło w Rosjan, jakkolwiek nie byliby oni odporni na uderzenia”- mówi portalowi wPolityce.pl były dowódca GROM, gen. Roman Polko.
CZYTAJ TAKŻE: NASZ WYWIAD. Gen. Skrzypczak gorzko o V kolumnie Putina w NATO i UE: „W tej chwili to on wygrywa wojnę”
wPolityce.pl: Co mogły oznaczać wczorajsze doniesienia medialne, że według amerykańskiej administracji Putin ma już zaplanowany atak na Ukrainę? Z jednej strony zostało to już zdementowane przez amerykańskiego doradcę ds. bezpieczeństwa, jednak z podkreśleniem, że na atak trzeba być gotowym w każdej chwili. Czy wojna jest już blisko?
Gen. Roman Polko: Nie sądzę, aby Stany Zjednoczone - poważne państwo z doskonale funkcjonującymi służbami wywiadowczymi - wprowadzały światową opinię publiczną w błąd. Tym bardziej, że prezydent Biden poinformował o ustaleniach przywódców państw Zachodu. W moim przekonaniu Stany Zjednoczone potraktowały tę sytuację zupełnie inaczej niż w 2014 r., kiedy Putin bezkarnie dokonywał aneksji Krymu.
Zapewne Putin liczył że reakcja będzie taka sama, jak przed ośmioma laty, spodziewał się „papierowego” sojuszu NATO, a spotkał się z żelazną pięścią. Wykrycie planowanych przez niego prowokacji, planowanej agresji, po pierwsze: każe mu głęboko się zastanawiać, czy rzeczywiście warto kontynuować działania, które zostały zdemaskowane, zanim jeszcze się zaczęły; po drugie: bardzo mocno zintegrowało sojuszników w NATO.
W obliczu bezczelności Putina Unia Europejska i NATO mówią dziś jednym, mocnym, stanowczym głosem, który już nie pozostawia wątpliwości, że sankcje będą wprowadzone, a nie tylko zapowiadane.
Najistotniejsze jest jednak w mojej ocenie to, że sygnał, który przekazał prezydent Biden, trafi także do społeczeństwa rosyjskiego, a przynajmniej do oligarchów, którzy zdają sobie sprawę, że realizacja tego szaleńczego planu będzie oznaczała ogromne kłopoty gospodarcze, bo powstrzymanie Nord Stream 2 czy zablokowanie swiftu jednak bardzo mocno uderzyło w Rosjan, jakkolwiek nie byliby oni odporni na uderzenia.
Cały czas prowadzimy też działania dyplomatyczne. Trójkąt Weimarski, wizyty ministra Raua jako przewodniczącego OBWE, ale również spotkania europejskich przywódców, np. rozmowy prezydenta Francji, Emmanuela Macrona z przywódcą Rosji. Czy to wystarczy, aby zatrzymać Putina?
Przede wszystkim mieliśmy ostrzeżenia o planowanym ataku już wcześniej. Istotne jest to, że trudno zrywać jakieś kontakty dyplomatyczne. Zarówno minister Rau, jak i dyplomaci innych państw chcą doprowadzić do deeskalacji tego zagrożenia. Nikt nie chce przecież, żeby ten atak naprawdę nastąpił. To nie jest tak, że to były tylko ćwiczenia, a my przesadzamy, czy że Stany Zjednoczone chcą Europę zastraszyć. Nie, wyraźnie widać, że wszystkie te manewry czy ćwiczenia, są konkretnym przygotowaniem do prowadzenia wojny. Oczywiście, dyplomacja musi być uruchomiona, ale dobrze, że nie jest to dyplomacja, która prowadzi do różnego rodzaju ustępstw, a raczej ukierunkowana na to, żeby pokazać konsekwencje takich działań, z których Putin musi zdawać sobie sprawę.
Czy mimo to odważy się zaatakować?
W tej chwili oczywiście wszystko jest możliwe. Całkiem niedawno rozmawiałem z dziennikarzami rosyjskimi, którzy też zwracali uwagę na to, że zdroworozsądkowo jakikolwiek akt agresji na Ukrainę byłby bardzo ryzykowny, nie opłacałby się Putinowi. Tyle że on nie kieruje się zawsze zdrowym rozsądkiem, tylko liczy na słabość Zachodu. Rzecz w tym, że sytuacja jest dziś inna niż w tym 2014 r., świat zachodni zdaje sobie sprawę, że Putina stać naprawdę na wszystko - również na to, że - mimo wykrycia, zdemaskowania jego planów przez służby amerykańskie, atak jednak będzie miał miejsce. W tej chwili taki plan operacji, która była misternie przygotowana, po pierwsze - przez prowokacje, które miałyby uzasadniać wejście na Ukrainę = nie w celu przygotowania narracji dla świata NATO, tylko własnego bezpieczeństwa, po drugie - takie działania błyskawiczne, aby w taki sposób zrealizować tę operację, że Zachód na nie nie zareagował - widać, że wzięły w łeb i Putin ma problem.
Czy na ten moment robimy - nawet nie tyle jako Polska, co jako Europa i NATO - wszystko, co możemy, aby zatrzymać rosyjską agresję?
Pan prezydent Andrzej Duda słusznie zauważył, że dotychczas nie było takiej solidarności, spójności i zwartości, zarówno w UE, jak i NATO i to, co możemy robić, to rzeczywiście jest na tym etapie wszystko. To wcale nie jest mało, bo konsekwencje tych decyzji będą druzgocące dla Putina i myślę, że on zdaje sobie z tego sprawę. Po drugie, już w tej chwili nikt nie ma zahamowań, żeby doposażać Ukrainę, a wschodnia flanka NATO jest wzmocniona nie z inicjatywy Polski, ale Amerykanie sami zdecydowali się wysłać dodatkowe siły. Chyba już wszyscy, nawet ci, którzy byli uznawani za przyjaciół Putina, zdają sobie sprawę, że wszystko poszło naprawdę za daleko, reakcja powinna być mocna i nie możemy mówić o zmiękczaniu stanowiska.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/585382-nasz-wywiad-gen-polko-putin-napotkal-zelazna-piesc