Im więcej czasu upływa, tym wyraźniej widać ogromną stawkę konfrontacji na granicy polsko-białoruskiej. Gdyby Łukaszanka i Putin zdołali przełamać granice, dziś do Europy płynęłaby - przez Polskę - rzeka przybyszów z biednych krajów Azji i Afryki. Byłyby ich setki tysięcy, może nawet miliony. Bo przecież ściągnąć można niemal nieograniczoną liczbę ludzi, którzy chcą żyć na bogatym zachodzie.
Zachód miałby trzy wyjścia: albo przyjąć imigrantów, ponownie wchodząc w ostry kryzys polityczny i społeczny, albo opłacić się - także politycznie - Mińskowi i Moskwie, albo zamknąć granice z Polską, i tam ustawić linię obrony. Zapewne przyjęto by rozwiązanie mieszane, zawierające w sobie wszystkie trzy możliwości. Polska znalazłaby się w fatalnej sytuacji. Ukraina i Bałtowie mieliby jeszcze większe zmartwienie, bo to ich interesami zapłacono by za chwilowe przymknięcie korytarza migracyjnego.
Gdyby nie determinacji polskiego rządu, gdyby nie sprawność organizacyjna, odwaga i odporność psychiczna naszych funkcjonariuszy, gdyby nie rozsądek i dobre rozeznanie sytuacji przez większość społeczeństwa, zachód zmagałby się dziś z potężnym kryzysem migracyjnym. Żyłby w ciągłym strachu przed ponownym odkręceniem kurka. Byłby podzielony i przerażony, niezdolny do jakiegokolwiek sensownego działania. A Putin miałby wolną rękę w rozgrywce z Ukrainą.
Z perspektywy czasu jest jasne, że próba przełamania polskiej granicy była częścią wielkiego planu opanowania Ukrainy, a później wywołania geopolitycznego przesilenia, które cofnie czas do roku 1989, zapewniając Moskwie panowanie w całej strefie postowieckiej i olbrzymie wpływy w dawnych krajach komunistycznych. Warszawa ten plan zablokowała.
Dziś Polska buduje solidną barierę na granicy z Białorusią. Jak zawsze, gdy w grę wchodzą podstawowe interesy państwowe, nie brakuje polityków, którzy krzyczą, że to bez sensu. Ostatnio głos zabrała Róża Thun, stwierdzając:
Rząd buduje mur separujący Polskę od Białorusi, aby nie wpuszczać migrantów. To straszne nieszczęście tak dla roślin, jak i zwierząt. Nie mówiąc o migrantach.
Mur, który jest w tej chwili budowany w poprzek najstarszego lasu w Europie, czyli Puszczy Białowieskiej. Rząd Polskie chce postawić ten mur, aby uniemożliwić napływ migrantów z Białorusi. To fatalny pomysł, który będzie miał fatalne skutki dla zwierząt i ludzi.
Wypowiedź to kuriozalna. Po pierwsze, po stronie białoruskiej od kilkudziesięciu lat funkcjonuje szczelna bariera, odgradzająca strefę graniczną od reszty kraju. Po drugie, pani Thun wydaje się całkowicie impregnowana na rzeczywistość. Wzruszanie się losem zwierząt, roślin i migrantów jest bowiem pustym zajęciem w sytuacji, gdy mamy do czynienia z hybrydową agresją. Jest prostą drogą do ściągnięcia niebezpieczeństwa na tych, którzy pani europoseł powinna reprezentować - czyli polskich wyborców.
Budowa bariery jest koniecznością; skoro Łukaszenka raz spróbował tej broni, może po nią sięgnąć w przyszłości, np. w czasie, gdy rządziła będzie obecna opozycja. A ona nie będzie w stanie stawić czoła zagrożeniu w taki sposób, jak zrobił to obecny rząd. Mając barierę, nie będzie jednak całkowicie bezradna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/585161-atak-na-nasza-wschodnia-granice-byl-czescia-wielkiego-planu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.