Kamień z serca. Po chwilach pełnych niepokoju można wreszcie odetchnąć z ulgą. Jarosław Gowin nie był podsłuchiwany przez Pegasusa. Żadne tajemnice Porozumienia nie będą wyciekały niczym woda z dziurawego worka. Nikt się nimi nie pożywi. A przede wszystkim, nie staną się żerowiskiem dla rządzących. Najważniejsze jednak, że brak wiedzy, która zamknięta w smartfonie Jarosława Gowina przez wścibskim szpiegiem Pegasusem, uniemożliwi pokrzyżowanie przez PiS szyków politycznych lidera Porozumienia. Ani tych zaplanowanych na najbliższe tygodnie, ani zamierzeń dalekosiężnych, a wśród nich wyborów w przyszłym roku.
Brak śladów włamania do urządzenia cyfrowego codziennego użytku Jarosława Gowina sprawia jednocześnie, że można go uznać za jednego z nielicznych szczęśliwców w gronie najwybitniejszych Polaków obecnej doby, którym Pegasus wyrządził niepowetowane szkody. Nie zawsze dające się zilustrować stratami uszeregowanymi w przekonujące, namacalne dowody. Często będące o wiele bardziej bolesnym ciosem niżeli widoczne uszczerbki, odciskającym się na stałe w psychice doświadczanych inwigilacją ofiar. Wśród nich spotykamy jednego z najsłynniejszych adwokatów Romana Giertycha, niezwykle cenioną w swoim ograniczonym środowisku, prokurator Ewę Wrzosek, czy znanego nie tylko w Inowrocławiu polityka, obecnie senatora Krzysztofa Brejzę z Platformy Obywatelskiej, czołowej postaci w utworzonej w obecnej kadencji Senatu frakcji, określającej się opozycją demokratyczną.
Podczas prac senackiej komisji śledczej wychodzą na jaw kolejne ofiary, m.in. obecnie pisarz Tomasz Szwejgiert, współautor książki o szefie MSWiA Mariuszu Kamińskim. Innym podsłuchiwanym jest Michał Kołodziejczak, lider ruchu społeczno-politycznego AgroUnia, zrzeszającego głównie rolników.
O tym, że inwigilacja przy użyciu Pegasusa pozostawia trwałe ślady na psychice dotkniętego tym systemem szpiegowania są wyjaśnienia składane przed komisją senacką przez Michała Kołodziejczaka. Opowiadał on, że wydawało mu się, że obserwujący go cały czas był z nim. Siedział przy stole, leżał obok w łóżku, stał obok łóżka, przysłuchując się rozmowom z innymi osobami.
Jeśli tak dojmujące są to doznania, to Jarosław Gowin ma powody do zadowolenia. Nie przeżywał takich cierpień, a ponadto jest wyłącznym panem swoich strategicznych planów na przyszłość. Przynajmniej do kampanii wyborczej.
Może się mylę? Może jest zawiedziony, że nie był inwigilowany? Może wolałby uchodzić a ofiarę?
Jaka ta polityka skomplikowana.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/585045-co-lepsze-dla-jaroslawa-gowina-byc-ofiara-pegasusa